XIV

920 105 1
                                    

-Ciociu, ale wytłumacz mi jedną rzecz - zamarszczyła brwi, wpatrując się w kubek z herbatą.

-Jaką skarbie?

-Mówiłaś, że uciekłaś z domu, ale wspomniałaś też, że potem się do nich przeprowadziłaś. To znaczy, że wróciłaś do domu?

-Tak. Wróciłam tam, ale na bardzo krótko, potem przeprowadziłam się do Jasona, Puppeta, Jack'a i Candy'ego.

-Rodzice pewnie byli na ciebie wściekli.

-Wściekli to mało powiedziane - zaśmiała się zamykając oczy. - Choć dla mnie to było jakieś wariactwo. Miałam dwadzieścia jeden lat. Byłam pełnoletnia, a oni nadal mieli do mnie jakieś problemy.

-Kochali cię, nie chcieli by działa ci się krzywda, to normalne.

-Tak. Tyle że bardziej kochana czułam się w gronie morderców niż we własnym domu.

***

Był dość chłodny wczesnojesienny wieczór, gdy Meredith postanowiła wybrać się do sklepu. Miała ochotę na czekoladę, a w domu, gdzie obecnie przebywała, jej nie było. Jedyne wyjście to pójść do sklepu.

Zadowolona szła brukowaną ulicą. Nie miała powodów do zmartwień, wszystko układało się dobrze; rodzice nie wiedzieli gdzie jest, nie musiała znosić ich narzekań, mieszkała wraz ze swymi przyjaciółmi. Co mogło pójść nie tak?

Z torbą pełną słodkości wyszła ze sklepu. Ruszyła w stronę swojego nowego domu, gdy nagle za plecami usłyszała znajomy głos:

-Meredith! - Zatrzymała się, choć powinna raczej zacząć uciekać. - Odwróć się. - Posłusznie lecz z uniesioną głową odwróciła się.

-Cześć mamo. - Powiedziała oschle.

-Co ty tu robisz?

-To co wszyscy? Zakupy?

-Nie pyskuj. Ty wiesz co narobiłaś?

-Nic nie zrobiłam. Przestań się mnie czepiać, jestem już dorosła. A zrobiłam to, bo twierdziliście, że jestem nieodpowiedzialną smarkulą. Więc tak się zachowałam. - Uśmiechnęła się. - A teraz wybacz ale wracam do mojego nowego domu.

-Czy ty wiesz jak my się z ojcem o ciebie martwili!? Szukała cię policja! Zachowałaś się bardzo nieodpowiedzialnie. Wracamy do domu. - Mocno chwyciła ją za nadgarstek i pociągnęła w przeciwnym kierunku.

-No ty chyba sobie ze mnie kpisz! - Wyszarpnęła się. - Nigdzie z tobą nie idę. Ja jestem już pełnoletnia, nie masz nade mną żadnej władzy.

-Tak się składa, że mam. A teraz nie pyskuj.

-Nie mów do mnie jak do małego dziecka!

-Nie drzyj się. Wracasz ze mną czy ci się to podoba czy nie. Inaczej zadzwonię do ojca, a wtedy on cię doprowadzi do porządku.

-Nie. Możesz dzwonić sobie nawet po policję, ja nigdzie z tobą nie pójdę. - Odparła stanowczo i ruszyła w swoją stronę.

-Zatrzymaj się natychmiast! - Krzyczała, lecz blondynka miała to za nic. - Koniec tego. - Podeszła do niej, złapała za rękę i pociągnęła za sobą.

-Au! To boli! Puszczaj mnie! - Trzymała ją tak mocno, że dziewczyna nie była w stanie się uwolnić.

-Wracamy do domu. - Wepchnęła ją na tylne siedzenia w samochodzie.

Bad FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz