XVII

1K 124 31
                                    

-Pora na ostatnią część mojej opowieści skarbie.

-Dobrze - wydukała powstrzymując łzy.

***

Był mroźny, zimowy poranek. Meredith właśnie wróciła do domu od Kaia.

-Jestem! - Krzyknęła zadowolona lecz nikt jej nie odpowiedział. Dziwne - pomyślała. - Jason? - Otworzyła drzwi i zeszła do piwnicy. Nie było go tam.

Blondynka przeszukała cały dom lecz po Jack'u, Candy'm, Puppeteerze i Jasonie nie został nawet najmniejszy ślad. Oprócz lalek, marionetek, balonów i cukierków. Ale jak to? - Myślała. Przecież by mnie nie zostawili, prawda? - Do oczu napłynęły jej zły. Nogi się pod nią ugięły przez co poleciała na kolana. Teraz było tylko słychać jej przeraźliwy szloch. Straciła ich, dlaczego? Dlaczego tak nagle zniknęli? Dlaczego ją zostawili?

-Wroćcie, błagam - łkała. - Kocham was.

***

Po usłyszeniu tego, Alex milczała przez chwilę, zastanawiając się co powiedzieć.

-Co się z nimi stało? - Spytała cały czas trzymając ciotkę za rękę.

-Nie mam pojęcia. Oni po prostu zniknęli.

-Ale nie można tak po prostu zniknąć - zaprotestowała.

-Byli demonami. Myślę, że to nie był dla nich żaden problem.

-Nie. To musi mieć jakiś głębszy sens.

-Może, nie musi. Nie doszukuj się go skarbie. Ja sama nie wiem co się z nimi stało.

-Ale... Nie wierzę, że tak po prostu cię zostawili. Po tym wszystkim.

-Ja też nie. Ale tak się stało - mówiła coraz słabszym głosem. - Poznałaś moją historię Alex. Wiesz coś, o czym nikt inny nie wie. Możesz to spisać, opowiedzieć raz jeszcze lub puścić w niepamięć. Ja musiałam komuś o tym powiedzieć przed śmiercią.

-Nie - do oczu napłynęły jej łzy. - Ciociu, błagam nie odchodź. Jeszcze nie teraz - mocno ściskała jej rękę.

-Dbaj o Pana Gluttona dobrze? On też potrzebuje miłości - uśmiechnęła się.

-Ej Edith, zbieraj się już - złotooki uśmiechał się do niej.

-Na nas już czas laleczko.

-Czaka nas tyle zabawy!

-Wreszcie znów będziemy razem mój cukiereczku - puścił jej oczko.

-Oczywiście, że tak - uśmiechała się przez łzy. - Na mnie już czas skarbie. Czekają na mnie. Nie możesz mnie tu trzymać w nieskończoność.

-Właśnie. Pozwól jej odejść - dziewczyna poczuła czyjąś rękę na ramieniu.

-Nie... - Zmrugała. - Nie może być... Ale... Jak? - Przyglądała się czterem postaciom.

-Może, może słodziutka - niebiesko włosy clown uśmiechał się do niej.

-No chodź już Edith. Nudno mi bez ciebie - Marudził Jack.

-Już idę, idę - zaśmiała się. - Kocham cię skarbie, kiedyś znów się spotkamy - posłała siostrzenicy ostatni uśmiech. Z chwilą zamknięcia oczu, serce Meredith przestało bić.

-Nareszcie! - Cieszył się, skacząc jak małe dziecko.

-Nie martw się - powiedział czerwonowłosy - twoja ciotka jest w dobrych rękach - uśmiechał się ciepło.

-Właśnie. Zresztą i tak w końcu się spotkacie. A wtedy będziesz mogła z nią rozmawiać do woli.

-Chodź Edith - złote sznurki wyciągły ze strej skorupy młodą dziewczynę. W tym momencie blondynka przeżyła drugie narodziny. Natychmiast zaczęła ich tulić do siebie i płakać ze szczęścia.

-Tak długo czekałam na ten moment.

-My też - uśmiechnął się.

-No. To na nas już czas nie sądzicie? - Candy klasnął w dłonie zadowolony.

-Chwila! - Zatrzymała ich. - Muszę to wiedzieć, dlaczego ją zostawiliście? - Wskazała na ciotkę.

Ci spojrzeli jedynie po sobie z uśmiechem.

-Widzisz Alex - zaczął Jason. - Sęk w tym, że nie zostaliśmy stworzeni do robienia złych rzeczy.

-Mieliśmy pomagać ludziom - dodał Jack trzymający blondynkę na ramieniu. - Masz nas za demony, co rzeczywiście jest prawdą.

-Lecz nie do końca. Kiedyś, dawno temu byliśmy aniołami. Dobrymi duszami zesłanymi na ziemię by pomagać ludziom - mówił Puppet.

-Jednak przez przypadek, zostaliśmy ściągnięci na złą drogę - dokończył Candy. - Zawładnęła nami niechęć, nienawiść do ludzi i żądza krwi.

-Jednak pewnego dnia pojawiła się Meredith.

-Która przypomniała nam, że tak naprawdę wciąż jest dla nas nadzieja.

-Kiedy poznała Kaia, zaznała prawdziwego szczęścia.

-Więc nie byliśmy jej już potrzebni i mogliśmy odejść.

-Głupki! Wy wiecie jak bardzo mnie to bolało? - Wtrąciła.

-Ale już jest dobrze. Znów jesteśmy razem.

-No tak - uśmiechnęła się.

-Teraz chyba już wiesz wszystko - stwierdził Marionetkarz. - Pozwolisz, że w tym miejscu cię zostawimy.

-Trzymaj się Alex! - Pomachała jej jeszcze na pożegnanie, a potem rozpłynęła się w powietrzu wraz z nimi.

Mimo wszystko dziewczyna uśmiechała się. Wiedziała, że teraz ciocia jest wreszcie szczęśliwa, nawet jeśli ona cierpi z powodu jej straty.

Kiedyś znowu się spotkamy.

-Tak. Będę czekać - szepnęła do siebie.

Bad FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz