Zapach stęchlizny i wilgoci był tak intensywny, że praktycznie nie dało się oddychać.
-Po co właściwie tam idziemy? - O mały włos nie poślizgnęła się na schodach.
-Bo to tam jest dalsza część historii.
***
Obudziła się przypięta do zimnego stołu w piwnicy pod sklepem. Zabiją mnie, oni mnie zabiją - łzy zaczęły spływać jej po policzkach, a ona sama starała się uwolnić. Jednak na próżno.
Zamarła, gdy usłyszała kroki. Odruchowo zamknęła oczy; jej oddech przyspieszył, miała wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał.
-Spokojnie laleczko - głos Jasona działał uspokajająco mimo wszystko.
-Błagam. Nie róbcie mi krzywdy - łkała. Bała się otworzyć oczy, spojrzeć mu w twarz.
-Oh laleczko, oczywiście, że nikt cię nie skrzywdzi - uwolnił ją i natychmiast zamknął w szczelnym uścisku, by nie uciekła.
-Puść mnie - wyszeptała - chcę wrócić do domu.
-Jesteś w domu.
Odepchnęła go od siebie najmocniej jak tylko mogła, na co jego oczy błysnęły zielonym blaskiem. Złapał blondynkę za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Była już tak przerażona, że nie miała siły z nim walczyć, paraliż ogarnął całe jej ciało.
-Nie bój się mnie laleczko. Przecież powiedziałem, że nic ci nie grozi, a ja zawsze dotrzymuję obietnic - w jego głosie dało się słyszeć coś dziwnego. Coś przerażającego.
-Błagam, puść mnie. Pozwól mi iść do domu - znów zalała się łzami. Miała ich za przyjaciół, a teraz okazuje się, że to wszystko było tylko iluzją, snem albo raczej koszmarem z którego nie mogła się obudzić. Jej przyjaciele nie są przyjaciółmi. To potwory chcące zabawić się biedną dziewiętnastolatką, a następnie w bestialski sposób posłać na tamten świat.
-Nie mogę. Teraz musisz tu zostać - tulił drżącą dziewczynę do siebie delikatnie gładząc ją po głowie.
-Nie chcę. Chcę wrócić do domu. Boję się - była pewna, że czerwono włosy za chwilę wbije jej noż w plecy, albo rozszarpie na strzępy lub zrobi coś równie okrutnego.
-Nie musisz się nas bać - podniósł jej głowę tak, by spojrzała na niego i uśmiechnął się w ten charakterystyczny dla niego sposób.
Nie mogła wykonać nawet najmniejszego ruchu. Była w stanie tylko płakać, oddychać i mówić; cała reszta ciała niczym zaklęta odmawiała jej posłuszeństwa.
Patrzyła na niego pustym wzrokiem. Dlaczego? - Pytała sama siebie. Dlaczego tak nagle wszystko musiało się popsuć? - Zaczęła płakać jeszcze bardziej. Przecież było dobrze.
-Cii... Nie płacz. Wolę gdy się uśmiechasz - powiedział ocierając łzy spływające rzewnie po rumianych policzkach dziewczyny.
Zmęczona ciągłymi atakami płaczu, powoli zaczęła odpływać. Nie chciała zasypiać, nie tutaj, nie po tym co widziała; ale nie mogła już tak dłużej, bolała ją głowa a oczy same się zamykały. Ostatecznie zasnęła w ramionach Zabawkarza, który zaniósł Meredith do siebie, delikatnie ułożył na łóżku i nakrył kocem. Nie chciał by wiedziała o tym wszystkim, a już na pewno nie chciał by dowiedziała się o tym w taki sposób.
Odgarnął kosmyk z jej twarzy. Biedna, mała, słodka Meredith. Delikatnie ucałował ją w czoło i wyszedł z pokoju.
***
-Chwila, dobrze rozumiem, że oni... - Spojrzała na ciotkę.
-Tak. Byli mordercami.
Między nimi zapadła cisza. Słychać było tylko miarowe oddechy, nic poza tym. Alex starała się przeanalizować to wszystko. Mordercy? Jak? Dlaczego? Po co? Przecież to nie ma najmniejszego sensu. - Myślała.
-Co było potem? Dowiedziałaś się, że są mordercami i? - Chciała znać dalszą część historii, wręcz domagała się tego.
Staruszka uśmiechnęła się, lekko machając nogami zwisającymi z krawędzi stołu, na którym siedziały. Czuła się dzięki temu dużo młodsza niż jest.
-Skoro nalegsz skarbie - odparła.
***
Wyszła z pokoju Jasona i po cichu udała się do wyjścia. Musiała opuścić to miejsce jak najszybciej. Już miała zacząć schodzić po schodach do sklepu, ale poczuła jak wokół jej nadgarstków owijają się cieniutkie sznurki. I choć bardzo chciała, nie mogła samodzielnie się ruszyć, była zawładnięta przez Puppeteera.
-Wychodzisz bez pożegnania? - Zapytał przyciągając dziewczynę do siebie.
-Puść mnie, proszę - błagała. - Ja muszę wracać do domu.
-Puppet puść ją.
Z niechęcią ale jednak posłuchał Zabawkarza i oswobodził blondynkę. Zwinnym ruchem wyminęła stojącego przed nią Jasona i zbiegła po schodach. Chwyciła za klamkę i kilka razy mocno ją szarpnęła, ale nie mogła otworzyć drzwi.
-Wypuść mnie - spojrzała na niego ze łzami w oczach. - Błagam.
-Nie bo uciekniesz i już nie wrócisz - słysząc te słowa, w głowie Meredith zrodziła się pewna myśl.
-Wrócę. Obiecuję - powiedziała. - Ale najpierw muszę sobie to wszystko przemyśleć i dojść do siebie. Dlatego musisz mnie wypuścić. - Jeśli naprawdę nie chcą jej krzywdzić to pozwolą jej wrócić do domu. Przynajmniej tak myślała.
W jego oczach krył się zielonkawy blask. Nie był co do tego przekonany, nie chciał by widziała w nim potwora ale nie chciał też, żeby wracała do domu. Był pewien, że kłamie.
-Nie.
-Jason błagam. Jeśli naprawdę jesteśmy przyjaciółmi to wypuść mnie, pozwól wrócić do domu - spojrzała na niego błagalnie. - Wrócę, obiecuję.
Zacisnął mocniej pięści po czym szeroko otworzył drzwi.
-Idź.
-Dziękuję - ostatni raz spojrzała na niego i pobiegła do domu najszybciej jak mogła.
***
-Poszłaś z tym na policję? - Zapytała na co ciotka dziewczymy znów wybuchła gwałtownym śmiechem.
-Skarbie, uwierz mi że chciałam. Ale kto uwierzyłby zwykłej dziewiętnastolatce opowiadającej o demonach robiących z ludzi lalki? - Spojrzała na nią.
-Fakt. Brzmi to dość niedorzecznie.
-Nawet bardzo.
-Więc co zrobiłaś? Chyba mi nie powiesz, że tam wróciłaś.
-Wróciłam. Choć minął miesiąc nim ponownie zdobyłam się na odwagę by tam pójść. To był okropny okres, miałam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność - spuściła głowę. - Ale musiałam z nimi porozmawiać. Wyjaśnić to w jakiś racjonalny sposób. Bo chociaż starałam się jak tylko mogłam, nie byłam w stanie o nich zapomnieć.
CZYTASZ
Bad Friends
Short StoryKiedy trafiasz w złe towarzystwo, które za nic ma jakiekolwiek zasady i robi to co chce, ich złe nawyki zaczynają na ciebie wpływać. Choć ty tego nie czujesz. Wiesz, że się zmieniasz, ale nie postrzegasz tego w taki sam sposób co inni. Wypierasz się...