Prolog

5K 267 40
                                    


Wdech, wydech, wdech, wydech. To tylko Klaus. Ten sam, który osiem lat temu usiłował zdobyć moje serce. Dokładnie ten sam, którego brutalnie wyrzuciłam ze swojego życia po tym, jak przyznałam, iż zależy mi na nim. Pięknie.

To nie była moja wina. Nie jechałam tam z własnej woli. Umierałam. 

Zerknęłam na zegarek. Miałam jeszcze dwie godziny. Jeśli do tego czasu krew Klausa nie dostanie się do mojego organizmu, umrę. Zostało mi piętnaście minut jazdy, ale byłam słaba, bardzo słaba. Dłonie zaciśnięte na kierownicy drżały. Nadepnęłam mocniej na pedał gazu, kiedy minęłam tabliczkę z napisem Nowy Orlean. Stefan powiedział mi dokąd mam się udać. Mój najlepszy przyjaciel jak zwykle był niezawodny, jednak teraz nie mógł być tutaj ze mną, czego bardzo żałowałam. Musiał uporać się z zagrożeniem, które czyhało w naszym rodzinnym miasteczku, oraz znaleźć jakiś sposób na zdjęcie ze mnie klątwy.

Stanęłam na progu ogromnej rezydencji. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. No tak, Klaus, król Nowego Orleanu, nie mógł mieć normalnego domu. Wzięłam głęboki oddech i zanim mój spanikowany rozum kazał rzucić mi się do ucieczki, zastukałam niewielką kołatką. Zacisnęłam powieki. Nikt nie odpowiadał przez kilka minut. Kiedy już miałam odwrócić się i odejść, żeby popytać na mieście o Klausa, usłyszałam cichy zgrzyt,  drzwi otworzyły się, a pojawił się w nich on. Nic się nie zmienił, niesforne loki niedbale opadały mu na czoło, kiedy zaskoczony otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

- Caroline? Co ty tutaj robisz? 

save me |KLAROLINE| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz