▪️ Chapter 1 ▪️

3.9K 235 75
                                    


- Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz, to nic osobistego, naprawdę, ja po prostu bardzo potrzebuję twojej pomocy - wypaliłam. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie z uwagą, a na twarzy próżno było szukać choć cienia uśmiechu. Nie takiego powitania się spodziewałam, i mimo iż nie oczekiwałam, że wciąż będzie coś do mnie czuł, coś ścisnęło mnie w sercu.

- Możemy porozmawiać? - spytałam, przestępując z nogi na nogę, kiedy zakręciło mi się w głowie. Poczułam coś mokrego pod nosem. Podniosłam dłoń i przetarłam skórę pod nosem, na której pojawiła się krew. Pięknie, było coraz gorzej. 

- Co się dzieje? Kochana, dobrze się czujesz? - Klaus objął mnie ramieniem i wprowadził do środka. Cieszyłam się, że mogę się na nim wesprzeć, ponieważ byłam już naprawdę słaba i wyczerpana wielogodzinną drogą do Nowego Orleanu oraz swoim złym stanem. Wampir zaprowadził mnie do dużej kanapy na środku salonu. Pomieszczenie było piękne i przestrzenne, urządzone z przepychem. Widać było w tym wyraźną rękę Klausa. Misternie rzeźbione stoliki i etażerki, to wszystko miało w sobie klasę, ale czułam się tu nieswojo. Usiadłam na kanapie, a Klaus przysiadł obok mnie, tak, że niemal stykaliśmy się kolanami.

- Potrzebujesz czegoś? Zawołam moją siostrę... jest czarownicą. FREYA! - wrzasnął, aż podskoczyłam. Zapomniałam, jak bardzo gwałtowny potrafi być. Widząc moją reakcję, delikatnie uścisnął moją dłoń. 

- Nie musisz się mnie bać - szepnął z powagą, a ja pokiwałam głową, mimo iż nie byłam pewna tego, czy faktycznie mogę mu zaufać. W tym momencie w salonie pojawiła się wysoka blondynka z przyciętymi do brody włosami. Zlustrowała mnie obojętnym spojrzeniem, a jej wzrok na ułamek sekundy zatrzymał się na dłoni Klausa, która nadal spoczywała na mojej. Uniosła brwi.

- O co chodzi? Jestem zajęta - warknęła, przyglądając się swoim paznokciom. Nie znałam jej, ale raczej nie polubiłam.

- To jest Caroline, moja dawna przyjaciółka. Caroline potrzebuje naszej pomocy, jak sama widzisz - machnął ręką w moim kierunku - nie wygląda najlepiej, ale myślę, że to ona powinna zaznajomić nas ze szczegółami sprawy - powiedział Klaus, po czym rozsiadł się wygodniej na kanapie, choć nadal wyglądał na zaniepokojonego. Odchrząknęłam lekko i otarłam wciąż płynącą krew dłonią, a Freya przewróciła oczami i pstryknęła palcami, na co przestała lecieć. Pomyślałam, że pewnie nie chce robić bałaganu.

- No więc... tak w skrócie, to w Mystic Falls pojawiło się kilka nowych osób. Twierdzili, że usiłują odkryć całkiem nowy rodzaj magii, który wymaga pewnego rodzaju ofiar... jedna z czarownic rzuciła na mnie urok, który wysysa ze mnie życie - chciałam kontynuować, ale Klaus zerwał się na równe nogi. Ja ponownie podskoczyłam, a Freya przezornie odsunęła się na bok, pewnie przyzwyczajona już do agresywnych zachowań swojego brata.

- Co to ma znaczyć? Kto śmiał naznaczyć ciebie?! Spokojnie, zaraz Freya zdejmie urok, a ja zabiję tą wiedźmę - powiedział szybko, na co ja zaśmiałam się gorzko. Oboje zwrócili na mnie swoje oczy - Klaus patrzył na mnie pytająco, a Freya jakby z poirytowaniem.

- Nie wątpię, że Freya jest świetną czarownicą, ale to nie jest takie łatwe. Żeby przeżyć, muszę codziennie spożywać twoją krew. Została mi jakaś godzina, później umrę - dzielnie starałam się opanować drżenie głosu, ale nie udawało mi się to. Coraz mocniej czułam łzy cisnące mi się do oczu - Bonnie próbowała coś wymyślić, ale to nowy rodzaj magii. Trzeba czasu, zanim ktoś wymyśli antidotum - odchrząknęłam, ponieważ głos zaczął odmawiać mi posłuszeństwa.
Klaus w momencie znalazł się u mojego boku i nadgryzł swój nadgarstek, po czym przystawił mi go do ust. Nie miałam czasu ani siły żeby kłopotać się obecnością Frei,  chwyciłam go za rękę i zatopiłam kły w ranie. Spijałam łapczywie jego krew, z każdym łykiem czując, jak zbawienny płyn odżywczo działa na mój organizm. Zacisnęłam mocno powieki, a kiedy je otworzyłam, siostry Klausa nie było w pokoju. Byliśmy sami, a on z mocno zaciśniętymi ustami przyglądał mi się. Poczułam, że moje policzki płoną.

- Dziękuję - mruknęłam. Dzielenie krwi z innym wampirem było dość intymną sytuacją, ale tu chodziło o moje życie. Ku mojemu zdziwieniu Klaus wstał, nagle chłodny i zdystansowany.

- Freya już się tym zajmuje, a tymczasem zostaniesz tutaj. Na górze jest wolny pokój, zostawisz tam swoje rzeczy. Jestem dość zajęty, ale będę dbał, żeby nie zniknąć na zbyt długo, nie musisz więc się martwić o swoje życie. Oprócz mnie i Frei mieszkają tu Rebekah, Elijah i Kol, nie muszę ci ich przedstawiać. Dopóki nie znajdziemy wyjścia z tej sytuacji, nie opuszczaj domu - powiedział rzeczowo, a ja widząc jego naglące spojrzenie wstałam. Klaus bez słowa ruszył w kieunku schodów, ja oczywiście za nim, zaskoczona tą nagłą odmianą. Czy Freya coś mu powiedziała? Co to miało znaczyć? 

No cóż, to w końcu Klaus Mikaelson, wampir tak zmienny, jak tylko było to możliwe, wzruszyłam więc tylko ramionami i weszłam za nim do jasnego pokoju. Nie był duży, ale zdecydowanie przytulniejszy od surowego salonu. W kącie pokoju stało ogromne łóżko, które wyglądało na bardzo wygodne, było tu też biurko, szafa oraz kominek. Od razu mi się tu spodobało.

- Łazienka jest na końcu korytarza, kuchnia na dole. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, zawsze znajdziesz któreś z nas, wystarczy zawołać. Ktoś zawsze jest w domu - kiedy to powiedział, wyszedł i zamknął za sobą drzwi, a ja zdezorientowana podeszłam do łóżka i padłam na nie. Gorzej być nie mogło.

save me |KLAROLINE| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz