▪️ Chapter 22 ▪️

1.7K 128 58
                                    


Co się dzieje z człowiekiem po śmierci?

Podobno odnajduje życie wieczne. Trafia do nieba, gdzie doznaje wiecznych łask, lub do piekła, gdzie jest skazany na niekończące potępienie. Niezbyt ciekawy scenariusz, ale zawsze coś.

A co się dzieje z wampirem?

Nie było mi dane się przekonać.


Obudziłam się, wciągając gwałtownie powietrze. Cała drżałam, a przed sobą widziałam jakieś niewyraźne kształty. 

- Ukochana - to jedno słowo było tak przepełnione ulgą, że ogarnęła mnie błogość. Zamrugałam kilkakrotnie i zdałam sobie sprawę, że drżę, bo trzymający mnie w ramionach Klaus szlocha. Ściskał mnie kurczowo, a jego łzy skapywały na moją bluzkę. Przede mną klęczały Bonnie i Elena, również one płakały. 

- Caroline, nigdy więcej tego nie rób! Bonnie ledwo udało się przywrócić się do życia, to cud, że oddychasz! - Zawołała Elena z wyrzutem, ale uśmiechała się. 

- Przepraszam - powiedziałam ochryple. Nie wiem o czym myślałam, kiedy uparcie odmawiałam przyjęcia krwi Klausa. 

Byłam nieco zdrętwiała i chciałam się wyprostować, ale Klaus ani myślał mnie puszczać. Dziwiło mnie, że tak się rozkleił w obecności dziewczyn.

- Puść mnie - wymamrotałam. Z trudem, ale jednak mnie puścił. Patrzył na mnie przekrwionymi oczami, w których widziałam jedynie przerażenie. Bał się, że to już koniec. Na zawsze.

- Odejdę. Obiecuję, że odejdę, tylko więcej tego nie rób - jego głos drżał, kiedy wypowiadał te słowa. Spuściłam głowę, a Bonnie przyglądała mu się z nieodgadnioną miną. O dziwo w jej spojrzeniu nie widziałam ani trochę nienawiści. Bałam się spojrzeć na Elenę. 

- Ja... ja muszę wam wszystkim coś powiedzieć - usiadłam po turecku i zacisnęłam dłonie na swoich kostkach - kochałam Matta. Bardzo go kochałam, tak jak kocham was, ale... kocham też Klausa. I wiem, że popełnił ogromny błąd, ale nie on jeden. Damon zabił Vicky, poniekąd przez niego jestem wampirem, a wszystko zostało mu wybaczone. Więc ja wybaczam Klausowi i błagam was, żebyście się nie odwracały ode mnie - powiedziałam to bardziej do Bonnie i Eleny niż Klausa, więc nie patrzyłam na niego. Elena zagryzła wargę, ale Bonnie uśmiechnęła się słabo.

- Widzę, jak bardzo się kochacie. Masz moje wsparcie, ale teraz mam sprawę do załatwienia - podeszła i pocałowała mnie w policzek, po czym wyszła. Przeniosłam pełne napięcia spojrzenie na Elenę, która tylko wzruszyła ramionami.

- Jeżeli to cię uszczęśliwia, to mogę tylko... pogratulować - westchnęła i również krótko mnie uścisnęła. Chyba jednak nie mogła wytrzymać z nami bez Bonnie, bo wyszła.
Klaus spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.

- Nie tak szybko. To, że ci wybaczam, nie znaczy, że do ciebie wracam. Potrzebuję czasu, i chcę, żebyś mi go dał - wyrzuciłam z siebie. Odetchnęłam jeszcze kilka razy. Klaus skrzywił się dość mocno i zacisnął zęby.

- Ile mam czekać? Wciąż i wciąż mnie od siebie odtrącasz. Rozumiem, postąpiłem źle, ale cały czas mnie za coś karzesz! Caroline, jak długo masz zamiar wystawiać naszą miłość na próbę? - Wyraźnie widziałam, że zaczyna tracić nad sobą panowanie. Wstałam, a on zaraz po mnie. Założyłam ręce na piersiach i ze wściekłością wychyliłam się w jego stronę.

- Gdybyś TY przez cały czas nie prowokował mnie do odejścia, nie musiałabym cię odtrącać! Mam cię już dość! Wykorzystałeś mnie, żeby obalić Marcela, ukryłeś przede mną Hope, Hayley, potem zabiłeś Matta! Jestem idiotką, że wciąż z tobą jestem, ale kocham cię i do tej pory myślałam, że warto... dziękuję za uświadomienie mi, że byłam w błędzie - zakończyłam chłodno. Odwróciłam się do niego plecami - wyjdź - warknęłam. Odpowiedziała mi cisza. - Wyjdź! - Krzyknęłam, na co Klaus wrzasnął. Usłyszałam głuche uderzenie i zdołałam jedynie zauważyć fragmenty moich mebli, które Klaus w szale postanowił zniszczyć. Chyba miał zamiar zdemolować mój dom. Wystrzeliłam w jego kierunku i złapałam go obiema rękami za koszulkę. Ciężko dyszał, ogarnięty furią.

- Coś ty narobił?! To jest twój sposób na rozwiązanie problemów? Otrząśnij się! Wszystko psujesz, a masz pretensje właśnie do mnie! Poprosiłam cię jedynie o trochę czasu, a ty zniszczyłeś po raz kolejny to, co między nami było! Ile razy jeszcze zdołamy to odbudować? Ile razy będziemy sobie wybaczać i od nowa się rozumieć? Mam tego serdecznie dość! - Chciałam go odepchnąć, ale był dużo silniejszy ode mnie. Patrzył na mnie takim zimnym wzrokiem, że odruchowo się cofnęłam. Coś między nami bezpowrotnie się zmieniło. Coś, czego tym razem nie naprawimy.

Klaus zaczął powolnym krokiem zbliżać się do mnie. Cofałam się, aż uderzyłam plecami o ścianę. Wstrzymałam oddech. Coś w niego wstąpiło. Zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy nasze twarze dzieliły już milimetry.

- Nigdy. Więcej. Nie wypowiadaj. Takich. Słów. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. Przeraziłam się nie na żarty. On nie żartował. Był wściekły. Niewyobrażalnie wściekły... albo zraniony. Kiedy nie odpowiedziałam, znienacka uderzył pięścią w ścianę tak mocno, że została dziura - ZROZUMIAŁAŚ?! - Wrzasnął tak głośno, że aż podskoczyłam. Niemożliwe, żeby to był ten sam Klaus. Pokiwałam przerażona głową. Chciałam, żeby już sobie poszedł, chciałam zostać sama... Nie chciałam go tu. Bałam się.

Nagle jego wyraz twarzy zmienił się. Wyglądał na skruszonego i jakby zaskoczonego zaistniałą sytuacją.

- Przepraszam - wyszepnął i przygarnął mnie do siebie. Znowu płakał, a ja nie wiedziałam już, co mam zrobić. Nie czułam nic, poza strachem.

save me |KLAROLINE| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz