Od wielu miesięcy nie zaznałam wolnego życia. Byłam uwiązana do Klausa, a przynajmniej do jego krwi. Nie do końca mogłam decydować o sobie. Teraz w końcu byłam wolna. Tak długo o tym marzyłam!
Wszyscy byliśmy szczęśliwi. Bonnie i Freya nie musiały dłużej zastanawiać się nad możliwością uwolnienia mnie. Damon, Stefan i Elena pozbyli się wiedźmy, która zatruwała im życie. Jedynie Klaus uśmiechał się sztucznie i nie zabierał zbyt często głosu. On jeden nie do końca cieszył się z mojej wolności.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie mojego domu. Rebekah z Marcelem, Damon z Eleną, Bonnie, Stefan, Tyler i Freya. Klaus siedział obok mnie i ściskał moją dłoń, gładząc ją jednocześnie kciukiem. Wydawał się rozluźniony, ale za dobrze go znałam. Wiedziałam, że jest zdenerwowany. Zresztą nie tylko ja. Rebekah zdecydowanie zbyt często rzucała mu krótkie spojrzenia. Wiedziałam, o czym Klaus myśli. Bał się, że teraz, kiedy już nie jestem od niego uzależniona, zostawię go.
Szczerze powiedziawszy, planowałam to. Chciałam zostać w Mystic Falls, a wiedziałam, że on wróci do Nowego Orleanu. Czekała tam na niego Hope. Ja nie czułam się tam jak w domu. Mój dom był tu, przy moich przyjaciołach, w rodzinnym miasteczku. Kochałam Klausa, ale nie chciałam wywracać dla niego całego swojego dotychczasowego życia do góry nogami. To nie byłam ja.
Kiedy więc Rebekah przypomniała wszystkim, że w nocy trzeba wrócić do Nowego Orleanu, a nasi goście wyszli, zapanowała niezręczna cisza. Klaus nie ruszył się z miejsca. Wyglądał jakby czekał. Jakby wiedział, co mam zamiar zaraz powiedzieć, a ja nie miałam serca powiedzieć tego głośno. W końcu trzeba było.
Usiadłam obok Klausa na kanapie. Nie patrzył na mnie. Wbił wzrok w ścianę.
- Nie pakujesz się - Klaus nie pytał. On stwierdził. Wstrzymałam oddech. Przypomniał mi się jego ostatni wybuch i nieco się przestraszyłam.
- Nie - odpowiedziałam cicho. Klaus doskonale wiedział, że zostaję. Chciał to jednak usłyszeć. Musiałam to powiedzieć. W sumie należało mu się tego. Byłam mu to winna. - Nie wracam z wami. Zostaję tutaj. Tutaj jest mój dom i nie chcę tego zmieniać. Doceniam to, jak wiele dla mnie zrobiliście i nigdy o tym nie zapomnę, ale...
- Zamknij się, Caroline - przerwał mi, a ja natychmiast umilkłam. Dlaczego siedział tak spokojnie? Spojrzałam na niego. Jego policzki błyszczały od łez. Tak bardzo nienawidziłam, kiedy płakał! Odruchowo wyciągnęłam dłoń do jego policzka, ale odtrącił ją. - Nie użalaj się nade mną. Doskonale wiedziałem, jak to się skończy. Myślisz, że nie widziałem w twoich oczach wahania, kiedy obiecałaś mi, że ze mną zostaniesz? Wiem od początku. Nie zmienia to jednak tego, jak kurwesko to boli. Bo ja cię kocham. Kocham tak, jak nikt jeszcze nie kochał. Ale szanuję twój wybór, nie próbuj mi przerywać, Caroline, i nie będę namawiał cię do zmiany decyzji. Nie chcę jednak utrzymywać z tobą kontaktu, bo sprawiałoby mi to zbyt wielki ból. Nie mógłbym znieść myśli, że słyszę twój głos, a nie mogę poczuć twojego dotyku na mojej skórze, twoich ust na moich ustach, że twoje cudowne ręce są tak daleko od moich. Żyję dłużej, niż ktokolwiek na tym świecie poza moim rodzeństwem i umiem rozpoznać prawdziwą miłość. Żyję też wystarczająco długo, żeby wiedzieć, kiedy miłość ta nie ma przyszłości. Muszę wracać do córki. Nie mogę jej zostawić, zresztą nie chcę tego robić i mam nadzieję, że to rozumiesz. Chciałem się łudzić, że wrócisz ze mną. O niczym innym nie marzę, ale pozbyłem się wszelkich złudzeń, kiedy spojrzałem ci w oczy po zdjęciu klątwy. Marzyłaś o tym, bo chciałaś tu wrócić. Nie stanę ci na przeszkodzie - po tych słowach wstał. Zerwałam się z miejsca.
- Klaus, to nie tak, ja... - wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, żebym urwała. Nie, to było właśnie tak. On miał rację, a ja nie miałam serca, żeby dłużej go okłamywać. - Kocham cię - szepnęłam. Czułam, jak po policzkach spływają mi łzy. Cierpiałam równie mocno, co on. Ja też go kochałam.
Klaus pokiwał powoli głową. Przysunął się i objął dłonią moją szyję. Zacisnęłam powieki, a on powoli zbliżył się i przycisnął wargi do mojego czoła.
- Żegnaj, ukochana - kiedy otworzyłam oczy, już go nie było. Odszedł.
~ * ~
Kochani! Dziękuję za tak dużą aktywność! To ff przeczytało już ponad sześć tysięcy ludzi, co znaczy dla mnie naprawdę wiele.
Chciałabym z tego miejsca podziękować wszystkim stałym czytelniczkom. Dzięki tym wszystkim gwiazdkom i komentarzom mam największą motywację, żeby kontynuować to ff!Jesteście wielcy. :)

CZYTASZ
save me |KLAROLINE| ✔️
أدب الهواةKiedy Caroline myślała, że życie jej i jej przyjaciół wróciło do normy, nieoczekiwanie w Mystic Falls na nowo zawitali wrogowie. Tym razem była to stara czarownica, która rzuciła na dziewczynę urok. Jedyną rzeczą, która zapewniała jej przeżycie, był...