2.

151 13 0
                                    

POV Mustafa

Gdy tylko Ahmed pasza powiedział mi wszystko co ważne, udałem się do swoich komnat. Przebrałem się w strój zwykłego mieszczana i z dwoma wiernymi strażnikami, którzy przybyli ze mną ze stolicy, wyszedłem z pałacu. Moi towarzysze również byli w normalnych ubraniach. Pochodziliśmy po targu i postanowiłem udać się do knajpy. Wszedłem do pierwszej lepszej, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jakaś banda, która walczyła na miecze. W pomieszczeniu byli tylko oni i właściciel lokalu. Gdy przyjrzałem się dokładniej zobaczyłem, że osobą, która wygrywa pojedynek jest kobieta. Dodatkowo wyglądała mi znajomo. Skinąłem głową na strażników i razem podbiegliśmy jej pomóc.

-Radzę sobie.- Syknęła do nas, ale nie zwróciliśmy na to uwagi. Po chwili banda podejrzanie wyglądających ludzi opuściła gospodę.- Dziękuję za pomoc.- Powiedziała i spojrzała na moją twarz.- Książę Mustafa?- Zapytała.

-Tak, ale mnie nie wydaj. Czy mogę poznać twoje imię?

-Maisa. Jestem córką Ahmeda paszy.- Rzuciła zwięźle, niezbyt wiedząc jak ma się zachować.

-Więc co tutaj robisz?

-Wyruszyłam w podróż.

-A gdzie się udajesz?- Dociekałem. Mimo wszystko bardzo mnie zaintrygowała.

-Jeszcze nie wiem, zazwyczaj jadę przed siebie.- Zaśmiała się.- Do zobaczenia książę.- Powiedziała i pożegnała się ze mną skinieniem głowy, po czym udała się schodami w górę, zapewne do wynajętego pokoju. Niedługo później i ja wróciłem do siebie, mając przed oczami obraz dziewczyny o twarzy anioła.


POV Maisa

Rano wstałam razem ze słońcem. Zapłaciłam gospodarzowi i wsiadając na Azama odjechałam. Postanowiłam udać się do stolicy, do mojej przyjaciółki z dzieciństwa. Praktycznie wychowałyśmy się razem. Droga nie była długa, więc jadąc spokojnym stępem w Konstantynopolu byłam już dwa dni później. Przywitałam się z nią. Jest handlarką i przynosi różne tkaniny do pałacu Topkapi. Akurat tak się stało, że jutro właśnie miała się tam wybrać. Po chwili sama zaproponowała mi, bym poszła razem z nią. 

-Ale będziesz musiała zostawić w domu broń.- Zaśmiała się.

-Raczej wpuszczą mnie z nią, ale nie chcę się rzucać w oczy. 

Następnego dnia załadowałyśmy wszystko na dwa muły i ruszyłyśmy. Chciałam wziąć mojego kochanego konika, lecz zbyt rzucałby się w oczy. Bo każdy chyba by się zdziwił, że dziewczyna, która przywozi do seraju tkaniny ma tak wspaniałego konia. W bramie przepuścili nas bez problemu. W środku już czekały na nas dziewczęta. Reprezentowały każdy rodzaj urody, jaki widywałam w Manisie, lecz nie znalazłam żadnej, która miałaby choć tak jasną cerę, czy takie włosy jak ja. Porozmawiałam chwilę z nimi, po czym przez harem przeszła sułtanka Hurrem. Przywitałyśmy się z nią. Usiadła na jednej z poduszek i zaczęła przeglądać tkaniny, które przywiozłyśmy właśnie z myślą o sułtankach. 

-Nigdy cię tu nie widziałam.-Zwróciła się do mnie.- Jesteś współpracownicą Firuze?

-Nie, pani. Jestem jej przyjaciółką. Dzisiaj wyjątkowo jej pomagam. 

-Mieszkasz w Konstantynopolu?

-Nie, pani. W teorii mieszkam z ojcem w Manisie, lecz dużo podróżuję.

-Rozumiem. Czym zajmuje się twój ojciec?- Zapytała. Zaczęło mnie to denerwować, bo co to kurdę, wywiad? Lecz nadal pozostałam opanowana. Przydały się lekcje z obojętności.

-Moim ojcem jest Ahmed pasza, dotychczasowo sprawował pieczę nad prowincją Manisą.

-Jesteś córką Ahmeda paszy? Nie wiedziałam, że ma dzieci.-Ugh.

-Jak już wspomniałam, pani, bardzo dużo podróżuję. Praktycznie mieszkam na koniu.- Zaśmiałam się na to stwierdzenie, a sułtanka i Firuze ze mną. Po chwili każdy wybrał sobie co chciał, a my wracałyśmy do domu.

-Maiso, odwiedziłabyś mnie jutro?- Zapytała jeszcze sułtanka Hurrem.

-Oczywiście, pani.- Pokłoniłyśmy się i zniknęłyśmy.

-Zazdroszczę ci bycia córką paszy.- Mruknęła Firuze, gdy jadłyśmy kolację..

-Nie ma czego. To spotkanie z sułtanką jest mi nie na rękę. Chciałam już jutro być w drodze do Amasyi.- Odpowiedziałam.- Jeśli byś miała w rodzinie paszę musiałabyś żyć według dywizy ,,rodzina sułtana to świętość, której musimy usługiwać". Jako zwykli mieszkańcy nie odpowiadacie za swoje czyny na wyższym szczeblu.- Westchnęłam przeciągle i dokończyłam posiłek.

Jak wiatr|| WSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz