Wróciłam do domu. Ojciec od razu mnie poznał. Zostałam wyściskana po wsze czasy. Usiedliśmy razem do kolacji.
-Gdy wracałam spotkałam księcia Mustafę i sułtana. Wracali z polowania.- Napomknęłam.
-Swoją drogą odwiedzi nas niedługo mój stary przyjaciel z Konstantynopola.
-Kto to taki?
-Wielki Wezyr, Ibrahim pasza.
-A nie kto inny był Wielkim Wezyrem?- Zdziwiłam się.
-Widzę, że nie jesteś na bieżąco.
-No co ty nie powiesz...
Po kolacji jeszcze trochę porozmawialiśmy, oczywiście musiałam zgrabnie wywijać się ze wszystkiego, co mogło by wskazywać na Asiję.
***
Po kilku dniach przybył do nas Wezyr.
-Witaj, przyjacielu.- Przywitał go mój ojciec.- Pragnę, abyś poznał moją jedyną córkę, Maisę.
-Witaj, paszo.- Ukłoniłam się.
-Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać, pani.- Odpowiedział mi skinieniem głowy.- Słyszałem, że potrafisz walczyć lepiej od niektórych janczarów.
-Walczyć umiem, ale takie stwierdzenie jest przesadą.- Uśmiechnęłam się.
-Jesteś zbyt skromna, Maiso. - Stwierdził mój ojciec.
-Nie jestem skromna, tylko znam wiele osób, które walczą lepiej ode mnie. Nawet kobiet.- No dobra, trochę przesadziłam.
-Zapewniam cię, hatun, że kobieta z mieczem jest rzadkością.- Wciął się pasza.
-Może usiądziemy do obiadu?- Jak zawsze ojciec wie, kiedy się wciąć, by uratować mnie od odpowiedzi na pytania. Usiadłam na purpurowej poduszce, z którą wyraziście kontrastowała moja jasnobłękitna suknia ze złotymi dodatkami. Nie byłam głodna, więc zjadłam tylko kilka winogron i popiłam je szerbetem, przysłuchując się rozmowie paszów.
-Może przejdę już do sedna moich odwiedzin.- Powiedział Wezyr, poważniejąc.
-Coś się stało?- zapytał ojciec.
-Jak wiecie, księciu urodziła się córka. Przez to rozpoczęła się wojna, o jakiej jeszcze nie słyszano. A zakończy się najpewniej po śmierci sułtana.
-Nie rozumiem.- Mruknął mój ojciec.
-A ja tak. Sułtan ma się dobrze, a już dzielą się jego tronem.- Powiedziałam i spojrzałam na Wezyra, szukając w jego oczach potwierdzenia. Niestety, ale skinął głową.
-Sułtanka Hurrem che zguby księcia Mustafy, a Sułtanka Mahidevran chce pozbyć się pozostałych synów sułtana.
-To sprawy seraju, co nam do tego?- Zapytał mój ojciec.
-Już nie tylko seraju. Odkąd Mustafa jest namiestnikiem Manisy wszystko nabiera tempa.
-A wszystko zacznie dziać się szybciej, gdy pozostali wylecą spod skrzydeł i oczu padyszacha.- Dokończyłam za niego.
-Dokładnie. Mieszkacie w Saruhanie, a przynajmniej ty, Ahmedzie. Jesteście ważni, oboje. Musicie się opowiedzieć, po której stronie stoicie.
-Jak to, po której? Oczywiście, że będę wspierał księcia Mustafę.
-Podjęłam wybór zaprzyjaźniając się z Mustafą. Razem z nim walczyłam, ścigałam się z nim i rozmawialiśmy. Wspólnie przesłuchiwaliśmy jednego z rozbójników, który nas zaatakował.
-Byłaś przy tym przesłuchaniu?- Paszom wyszły oczy na wierzch.- Kto ich nasłał? Książę nie chciał nic powiedzieć.
-Sułtanka Hurrem.- Odpowiedziałam lakonicznie.- Wydawała się być miła.- Powiedziałam już ciszej.- Tylko jednej rzeczy nie rozumiem. Ja przez większość czasu przebywam poza Saruhanem, dlaczego więc jak to określiłeś, paszo, również jestem ważna?
-Mam po prostu przeczucie, że wiele będzie od ciebie w tej wojnie zależało, Maiso hatun.
-Nie rozumiem.
-Na razie nie musisz.- Zbył mnie.- A teraz, hatun, jeśli pozwolisz chciałbym porozmawiać z twoim ojcem na osobności. Jenak mam nadzieję na mały pojedynek później.
-Oczywiście, paszo.- Ukłoniłam się delikatnie i wyszłam.
CZYTASZ
Jak wiatr|| WS
Fanfiction-Jesteś jak wiatr. Nieuchwytna i beztroska. Czasem pożądana jak bryza dąca w żagle okrętu, a nieraz znienawidzona jak huragan. -Wiem. Ale to dzięki temu jestem taka, jaka jestem.- A jestem Maisa hatun. Córka Ahmeda paszy. W teorii mieszkam z ojcem...