Jechaliśmy już chwilę i znaleźliśmy się w lesie. Póki co panowała między nami cisza.
-Często podróżujesz?
-Tak, książę. Nawet bardzo.- Zaśmiałam się.
-Proszę, mów mi po imieniu. Przynajmniej, gdy jesteśmy sami.
-Oczywiście.- Odpowiedziałam.
-Gdzie wybierasz się później?
-do Amasyi, później Konyi, Bagdadu, Kutahyi i raczej wrócę. Ewentualnie jeszcze do Damaszku. Przed zimą powinnam wrócić do Manisy.
-To wspaniale, że tyle podróżujesz. Tylko po Imperium?
-Przeważnie, kilka razy jeździłam po krajach w okolicy. Nie myślałeś kiedyś, jakby to było, gdybyś nie był księciem?- Zapytałam spontanicznie.
-Nie wiem. Nigdy nad tym nie myślałem. Było by na pewno inaczej. A ty, myślałaś jakby to było, gdybyś była zwykłą dziewczyną, lub sułtanką?
-Jako sułtanka zdecydowanie bym się nudziła. Nienawidzę siedzenia w jednym miejscu przez dłuższy okres czasu. Jako zwykła dziewczyna nie tęskniłabym za tym życiem, bo nie miałabym okazji nawet go poznać.- Powiedziałam, głaszcząc Azama.
-Myślałaś kiedyś nad ustatkowaniem się? Znaczy mąż, dom, dzieci.
-Jakbym miała wyjść za mąż, to za kogoś, z kim mogłabym zamieszkać na koniu. O dzieciach na razie nie myślałam, ale wiem, że często będziemy jeździć na wycieczki. A ty? Myślisz czasem o tym?
-Nawet nie wiesz jak często. Jednak męczący jest fakt, że non stop matka podtyka mi nowe dziewczyny, które mają pustkę w głowie.- Zmarszczył nos, gdy to powiedział, na co się zaśmiałam. -Spotkałaś kiedyś mojego ojca?- Zmienił temat.
-Tak. Miałam nawet przyjemność ścigać się z nim konno.- Odparłam.
-Na prawdę?- Zaśmiał się książę. Słysząc jego śmiech nie da się nie uśmiechnąć.- W jakich to okolicznościach?
-Jak wiesz, wróciłam ze stolicy. Moja przyjaciółka jest handlarką i akurat jechała do haremu z tkaninami. Pojechałam z nią i porozmawiałam trochę z sułtanką Hurrem. Następnego dnia wybrałyśmy się na przejażdżkę konno i spotkałyśmy sułtana. Jeszcze razem uciekliśmy strażom!
-Jesteś przyjaciółką sułtanki Hurrem?- Zasępił się.
-Raczej nie mogę tego powiedzieć. Wtedy spotkałam się z nią pierwszy raz. Nigdy wcześniej nie byłam w Topkapi.- Jego twarz się lekko rozchmurzyła. No tak, zapomniałam, że sułtanka go nienawidzi. Dlatego cieszę się, że jestem z dala od tego wyścigu po władzę.
-Może mały wyścig?- Zapytał książę.
-Wiesz, że przegrasz?- Zapytałam chamsko. Skąd u mnie tyle odwagi, w stosunku do osoby, która może mnie zabić? Ja chyba jestem po prostu głupia, jak twierdziło kilka moich ,,przyjaciółek" z dzieciństwa.
-Skąd ta pewność?- Odpowiedział tym samym tonem, podejmując moją grę.
-O co zakład, że wygram?- Zapytałam.
-Przegrany robi coś, co każe mu wygrany.- Powiedział po chwili zastanowienia.
-Odważnie. Zgadzam się, ale nie ma czegoś takiego, by mnie uziemić w domu, czy coś.- Parsknęłam.- Na trzy. Raz... Dwa... Trzy!- Spięłam Azama, popędzając go. Po chwili już nie galopowałam, a cwałowałam. Kocham to. Moje rozpuszczone włosy powiewały za mną niczym kotara. Coraz szybciej i szybciej, a książę pozostawał coraz bardziej z tyłu. Pochyliłam się bliżej Azama i objęłam jego szyję rękami. Jeśli to było możliwe, przyspieszył jeszcze bardziej, przesuwając swoją własną granicę. Pędziliśmy coraz szybciej, uciekając strażnikom, którzy trochę nieudolnie nas gonili. Po chwili Mustafa względnie wyrównał się ze mną, lecz zawsze byłam o kopyto do przodu.
-Przy takim wielkim, czerwonym głazie kończymy!- Krzyknęłam, by mnie usłyszał. Nie odpowiedział, tylko jeszcze bardziej przyspieszył, gdyż wspomniany głaz był już na naszym widoku. Zaśmiałam się i ściskając Azama łydkami wyprostowałam, odgarniając włosy z twarzy. Po chwili usłyszałam również odgłosy wesołości Mustafy. Mój koń przeskoczył głaz i zatrzymał się.
-Ech... Wygrałaś.- Stwierdził z zadziornym uśmieszkiem.- Jakie jest twoje życzenie, pani?
-Zachowam je na później.
CZYTASZ
Jak wiatr|| WS
Fanfiction-Jesteś jak wiatr. Nieuchwytna i beztroska. Czasem pożądana jak bryza dąca w żagle okrętu, a nieraz znienawidzona jak huragan. -Wiem. Ale to dzięki temu jestem taka, jaka jestem.- A jestem Maisa hatun. Córka Ahmeda paszy. W teorii mieszkam z ojcem...