W Manisie ojciec powtał mnie bardzo miło, jedn jego entuzjazm opadł, gdy zobaczyłoparunek na mojej szyi.
-Co ci się stało?- Zapytał surowszym niż zazwyczaj tonem.
-Tak w dużym skócie: kojarzysz tą całą Asiję z Amasyi?- Potaknął.- To ja.- Odruchowo zrobiłam krok w tył i czekałam na jego reakcję.
- To było nierozważne, nieprzemyślane, głupie i nierozsądne! Mogło ci się coś stać! Nie pamiętasz jak Ibrachim pasza stwierdził, że jesteś ważna w tej wojnie?- Nie krzyczał, lecz widać był,o, że z trudem nad sobą panował.
-Przynajmniej będę miała co wspominać i do czego tęsknić, gdy zostanę zamknięta w pałacu!- Sknęłam, jednak nie tracą nad sobą panowania. Mnie tak łatwo nie da się wyprowadzić z równowagi. Tego między innymi uczyła mnie mama: by nie okazywać uczuć, gdy są niepotrzebneby nad sobą panować i by nic nie żałować.
F
-Co więc sprawiło, że wielka wojowniczka Asija wóciła potulnie do domu?- W jego słowach wyczułam kpinę.-Porozmawiamy, gdy sobie wszystko przetrawisz i ujdą z ciebie emocje.- Powiedziłam i napiłam się szerbetu.
-Maiso, przepraszam. Ponioło mnie. Po prostu... Pomyślałem, że mógłym cię stracić...- Powedział ojciec po dłuższej chwili trwania w ciszy. W odpowiedzi posłałam mu uśmiech.
-Odpowiadając na twoj pytanie: podczas pewnej akcji wpadłam na sułtana i Ibrahima paszę, przebranych za zwykłych mieszkańców. Tak to wszystko się wydało. Padyszach dopilnował, by zbiry, które burzyły porządek w życiu zwykłych ludzi straciły głowy, po procesie oczywiście.- Uśmiechnęłam się, a ojciec powtórzył mój gest. N y
-Jestem z ciebie taki dumny... A co u Ibrahima?- Mimo, że pytanie wydawało się niewinne wiedziałam, o co tak naprawdę chodziło ojcu.
D
-Niedługo sułtan odwiedzi cię w sprawie mojego małżeństwa z Mustafą. Mnie ma wtedy nie być w domu. Muszę również zaprzyjaźnić się z sułtanką Mahidvran.-Czyli ma się doskonale. Zawsze podziwiałem go inteligencję.- Później rozmowa zeszła na mniej poważne tory, więc opowiedziałam ojcu o moich przygodach, omijając te groźniejsze fragmenty, by nie prowokować go dodatkowo.
***
Następnego dnia udałam się do pałacu, gdyż otrzymałam zaproszenie od sułtanki Mahidevran. Ubrana w błękitną suknię udałam się do dobrze znanego mi pałacu. Straże, kóre dobrze mnie znały, wpuściły mnie bez większego ociągania. Udałam się pod komnatę sułtanki i gdy m ie wpuszczono uśmiechnęłam się szerzej.
-Witaj, pani.- Pokłoniłam sę.
-Witaj, Maiso, usiądź.- Wykonałam jej polecenie. - Dawano nie rozmawiałyśmy. To może przez twoje ciągłe podróże.
-Tak, pani, lecz mam zamiar zaprzestać takiego trybu życia. A przynmniej na razie.
-Tyle podróżując powinnaś znać na pamięć wszystkie drogi Imperium!
-Mimo wszystko jest ich za dużo, by wszystkie zapamiętać. Jednak zaiste, nie potrzebuję już map do podróżowania.
-To wspaniale, hatun. Słyszałam jednak pogłoski, że zawsze nosisz przy sobie broń, to prawda?- Dobrze wiedziałam, jakie wiadomości chciała wyciągnąć sułtanka, ukrywając wszystko pod maską uprzejmości. Co prawda nie twierdzę, że ona sama nie jest uprzejma, lecz nie lubię owijania w bawełnę.Najwyraźniej będę musiała się przyzwyczaić...
-Tak, pani, to prawda. Nigdy nie rozstaję się z mieczem.- Następnie na prośbę sułtanki wyjęłam miecz i ostrożnie jej pokazałam.
-Myślałam, że jest cięższy...- Zaśmiała się.- Może wyjdziemy do ogrodu?- Zapytała.
-Bardzo chętnie.- Wyszłyśmy z pałacu. Udałyśmy się do jednego z moich ulubionych miejsc.
-Wiesz może, czy sułtan już coś postanowił?- Zapytała po chwili sułtanka.
-Ibrahim pasza powiedział mi, że sułtan ma udać się do mojego ojca, po jego zgodę, czyli zapewne już postanowił.- Odpowiedziałam, jakby ważąc słowa.
-To dobrze. Mustafie przyda się osoba, która będzie miała na niego większy wpływ. Cieszę się też, że Ibrahim wybrał do tego świetną osobę. Jesteś sprytna, odważna i mądra.
-Dziękuję, pani.- Posłałam jej promienny uśmiech. Spędziłam u sułtanki cały dzień, podczas którego próbowała mnie nauczyć haftować. Wychodziło mi tak średnio, ale to nie moje zainteresowania. Ja mam miecz, konia i mi to wystarczy. Tak to mniej więcej wyglądało przez następne kilka dni. Czas spędzałam z sułtanką Mahidevran, a nieraz też z Mustafą, gdy na niego wpadłyśmy, wracałam do domu i zadawałam ojcu jedno pytanie, uczył mnie walki sztyletem, po czym zmęczona szłam spać.Ale ten dzień miał nadejść już wkrótce.
CZYTASZ
Jak wiatr|| WS
Fanfiction-Jesteś jak wiatr. Nieuchwytna i beztroska. Czasem pożądana jak bryza dąca w żagle okrętu, a nieraz znienawidzona jak huragan. -Wiem. Ale to dzięki temu jestem taka, jaka jestem.- A jestem Maisa hatun. Córka Ahmeda paszy. W teorii mieszkam z ojcem...