Rozdział 9. Pułapka

339 40 3
                                    

Co kocham w tym, że jestem wolna?

Pierwsze promienie słońca, które budzą mnie ze snu.

Zimny wiatr, który zaplątuje się w moich włosach.

I ciche rżenie Marceline, która chyba po raz pierwszy może skubać polne kwiaty, każdego ranka rozkwitające tysiącami na tej łące.

Ale coś jest nie tak. 

Dźwięk narasta i jest coraz bliższy.

"Co się dzieje?"

Odpowiadają mi wielkie łapy, który zakleszczają się na mojej talii.

- Puszczaj!

Otoczyli mnie.

Otoczyli ze wszystkich stron.

Musieli mnie śledzić.

Tamci czy inni.

W sumie to bez różnicy.

I tak jestem już prawie martwa.

Więc już najwyższy czas.

Czas na plan B.

Wejdź głębiej

Strzał.

Błysk.

I banda kilkunastu oprychów całkowicie unieszkodliwiona w zaledwie sekundę.

No, unieszkodliwiona na jakieś kilka dni.

Nieźle, Star.

Niespodziewanie z góry zbiega banda uzbrojonych po zęby żołnierzy.

Tak właściwie, nie jestem zaskoczona.

To było do przewidzenia, że mają jeszcze plecy.

Mam chwilę, aby skoczyć po różdżkę.

- Wielki Błysk Narwali!

Ach, nie ma to jak klasyka.

Po chwili na rozległym polu leży grupa półżywych mężczyzn.

Ale tym razem słyszę tylko ciszę.

Gdzie reszta?

Powinni już-

O nie.

To może oznaczać tylko jedno.

- Trzymaj ją, mocno!

- Zwiążcie ją czymś, szybko, zanim...

Przerywa mu donośny głos trąby.

Na samym szczycie wzgórza pojawia się jakaś postać.

Ubrana w długą, czarną szatę i obszerny płaszcz z kapturem, który przysłania mi oczy nieznajomego bądź nieznajomej.

Widzę tylko jej usta.

Najpierw układające się w obojętny grymas, potem rozciągnięte w nieskrywanym zdziwieniu.

Wreszcie uśmiech, z początku nieco drwiący, choć do końca nie wiem z kogo.

- Żołnierze, zostawcie ją!

A potem ciepły i pobłażliwy, skierowany jakby w moją stronę.

- To mój człowiek.


***

A dziś bardzo krótko. I jak?

Gdy gwiazdy gasną ✨[Svtfoe/Star Butterfly kontra siły zła]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz