Rozdział 10 - Coś za coś

448 57 2
                                    


Lexa obudziła się jako pierwsza. Już miała zamiar przeciągnąć się, niczym leniwa kotka i rozprostować kości, ale zorientowała się, że Clarke kurczowo się jej trzyma.
Głowa blondynki spoczywała na piersi brunetki, a ręce oplatały ją w pasie. Natomiast lewa noga zarzucona była tak, że leżała na biodrach uwięzionej pod spodem Komandor.
Młoda kobieta uśmiechnęła się pod nosem na ten widok, lecz uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy usłyszała cichutkie pochrapywanie.
Nie miała serca wyrywać Gryffin ze smacznego snu, w którym ewidentnie się pławiła. Niewygoda nie miała znaczenia, gdy było się świadomym, że to, iż brak koszmarów u Clarke po tym, co przeszła, jest cudem. Miała prawo porządnie odpocząć.
Zielonooka zapisywała w pamięci każdą sekundę. Każdy kawałek obrazu ukochanej osoby, którą aktualnie miała przy sobie.

Trwało to około godziny. Wtedy śpiąca przywódczyni ludzi z Nieba zaczęła się wiercić, nieudolnie mając nadzieję na powrót przyjemnego snu. Niestety, nie udało jej się to, więc otworzyła oczy, podnosząc się do pozycji siedzącej. Lexa przyciągnęła ją do siebie, zmuszając do ponownego bachnięcia się na ciepłe, komfortowe łóżko. Patrzyły na siebie, niebieskie tęczówki mieszały się w uczuciu z zielonymi. Gryffin opuszkiem palca zataczała kręgi na odkrytej części skóry starszej o kilka lat dziewczyny.

- Wyspałaś się? - Heda rozpoczęła rozmowę.

- O dziwo, owszem - odparła - a ty?

- Nie śpię od godziny, ale tak, dziękuję za troskę.

- Czemu nie śpisz? - zapytała nieśmiało. Przecież nie umyła zębów.

- Kontemplowałam - skłamała, przeczesując długie, zadbane włosy Clarke - a właściwie patrzyłam na ciebie, bo nie mogłam uwolnić się od twojego uścisku - przyznała.

- Wybacz - zamruczała przyjaźnie.

- Wybaczam.

- Co dzisiaj będziemy robić? - Clarke zrobiła kwaśną minę. Nudziło jej się, a dopiero otrząsnęła się ze stanu nieświadomości.

- Na co masz ochotę - odpowiedziała - a na co masz ochotę?

Na ciebie.

- Na duże śniadanie - rzuciła wesoło - pełnowartościowe, smaczne jedzenie to jest to, czego mi potrzeba. Wszystko inne już mam w zasięgu ręki.

- Wszystko inne? - dopytała.

- Ciebie, Lexie, ciebie mam na myśli.

Na policzki dwudziestodwulatki wstąpił rumieniec.

- Kocham cię - wykrztusiła w końcu.

- Ja ciebie też kocham.

Zeszły na dół. Marcus i Abby pracowali sporo kilometrów od domu, więc bez wizji nagłego najścia, dziewczyny mogły rozsiąść się wygodnie.

Woods rozmyślała. Nocą wcale nie rozmawiały, więc nie wie, co tkwi w głowie Gryffin.

Czy to dobry pomysł, by zapytać ją o to w tej chwili? Czy może to poczekać? Jak będzie lepiej?

- Halo! Pytałam, co byś zjadła - powtórzyła z pretensją w głosie.

- Nie jestem głodna.

- Ale tak czy siak zjesz, to najważniejszy posiłek dnia. W sensie, śniadanie - uparła się.

Wynikiem sprzeczki było przyrządzenie przez blondynkę najzwyklejszych płatków z mlekiem.

- Ambitnie, pani kucharko.

- Kiedy miałaś szansę wyboru, nie natrudziłaś się z wymyślaniem tego, na co masz ochotę.

Woods westchnęła. Płatki z mlekiem to szczegół, skupiała się na czymś...na kimś innym. Na niej.

Gdzieś pomiędzy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz