Clarke, dlaczego mnie prowokujesz?Gryffin próbowała się wyswobodzić z pewnych, silnych objęć Woods. Wiła się i szarpała, machała nogami nad ziemią, gdy tamta ją podniosła.
- Puść mnie, Lexie - wydyszała zirytowana - tracisz czas, tak czy siak w końcu stąd wyjdę i znajdę Finna!
- Nie masz pojęcia, gdzie przebywa - odparła zdecydowanie.
- Dlatego mówię, że go znajdę. Czego nie rozumiesz?
- Nie rozumiem, czemu jeszcze nie wylałaś tej wściekłości, która w tobie buzuje. Wyjawiłaś mi kilka istotnych rzeczy, lecz nadal masz szambo w głowie. Krzycz, ile wlezie, Clarke, ja ci nie zabraniam.
- Przestań.
- Clarke - nadużywała jej imienia, ale żadnej z nich to nie przeszkadzało. Poza tym w danym momencie nie zwracały na to uwagi - nie puszczę cię. Nie jesteś gotowa na to spotkanie.
- Co ty możesz wiedzieć o tym, czy jestem na cokolwiek gotowa, czy nie? - zapytała głosem pełnym wyrzutów i jadu - to ja powiem, kiedy mogę, a mogę od razu!
- Zdajesz sobie sprawę, jak brzmią twe słowa w obecnej sytuacji? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, dalej trzymała blondynkę w ramionach - ledwo wytrzymujesz. Jeżeli się do niego zbliżysz, zabijesz go. A nie jesteś mordercą, o czym już wcześniej mówiłam. Zemsta nie jest dobrym pomysłem, bo możemy tego chłopaka wykorzystać inaczej.
Niebieskooka rozluźniła się, chowając twarz w zagłębieniu szyi zielonookiej.
-Będziesz zachowywać się łagodniej? -upewniła się.
- Tak, tak - mruknęła od niechcenia Gryffin - przepraszam.
- Rozumiem. Nie masz mnie za co przepraszać, wszystko dobrze - obiecała - chcesz wody?
Zaprzeczyła.
- To czego sobie życzysz?
- Ciebie, Lexa. Ciebie sobie życzę.
Komandor umilkła, doprowadzając do niezręcznej ciszy pomiędzy nimi.
- Kocham cię - dodała.
- Clarke, ja ciebie też kocham, ale...
- Ale?
- Ale to chyba nieodpowiednia pora - stwierdziła zakłopotana brunetka, odsuwając się od blondynki.
- Wyjdź.
- Clarke...
- Wyjdź - wysyczała - idąc tym tropem, nigdy nie nastąpi odpowiednia pora. Jeśli chcesz, możesz ciągle czekać i czekać, ja nie zamierzam tego robić i zachowywać się, jakbym bała się każdego ruchu i gestu.
- Wiesz, że nie chodzi mi o to, by cię zranić i mój teoretyczny strach, o który mnie teraz oskarżasz to tak naprawdę troska o ciebie, Gryffin - warknęłam - powinnaś w końcu dostrzec, że nikt nie robi ci na złość, każdy chce dla ciebie jak najlepiej.
- To nie jest w porządku - odparła - traktujecie mnie jak dziecko, skradacie się wokół na paluszkach. Ty tak czynisz. Nie jestem równa tobie, jestem znacznie słabsza, nie umiem się obronić, jest mi trudno i sobie nie radzę. Tak o mnie myślisz?
- Nie, Clark, nie...
- Dziwne, bo na to wygląda - podnosiła głos - gdy mówię ci, że cię kocham i pragnę cię bardziej, niż cokolwiek czy kogokolwiek innego, wycofujesz się. Jak mam na to patrzeć, Lexa?
Woods nie odezwała się.
- Wyjdź stąd - nakazała - wyjdź i wróć, kiedy dowiesz się, czego ode mnie oczekujesz. I czy chcesz mnie traktować na równi, czy jako pokrzywdzoną przez los.
CZYTASZ
Gdzieś pomiędzy
FanfictionŚmierć Komandor, stojącej na czele dwunastu klanów, nie nastąpiła. Zamiast tego, wszyscy ludzie zamieszkujący Ziemię, wysłani zostali do alternatywnej rzeczywistości przez wszechmocnego szamana. Zniknęli i Ziemianie, i Ludzie Lodu, i Ludzie z Nieba...