ep 8

2.1K 184 88
                                    

   Dotarłszy na lotnisko, od razu odetchnęła londyńskim powietrzem. Kochała to miasto, było skarbem przeróżnych zabytków, a każda dzielnica odznaczała się inną kulturą. Nie musieli czekać długo,bo szofer podjechał na parking. Modliła się w duchu, aby w aucie byli sami. Prośby nie zostały wysłuchane, matka Kato siedziała w środku z perfidnym uśmiechem.

   Spakowali walizki do bagażnika i wsiedli. Już miała założyć słuchawki, kiedy rodzicielka zagadała ich.

- Nie przedstawisz tego chłopaka? - fuknęła zła.

- Nie. - odszczekała. 

- Jak ty się wyrażasz do matki? - udała zrozpaczoną minę. Typowa aktorka. Dostała trochę kasy i już arystokratka? Zabawne.

- Już dawno przestałaś ją być. Nie rozpaczasz po tym, że twój syn nie żyje!? Lepiej nie odzywaj się więcej, bo wysiądę. - wtuliła się w ramię Rosjanina. Ten tylko przyglądał się zaistniałej sytuacji. Dojeżdżając, przed nimi ukazała się ogromna rezydencja. Zdobiona licznymi złoceniami i marmurem. Nie zabrakło fontanny na podjeździe. Japończyk, który był jej ojcem, pochodził z bogatej rodziny, zajmującej się handlem i wycieczkami międzynarodowymi. On był w porządku, nigdy nie miał dzieci, a jego żona zmarła dziesięć lat temu. Pierwszy raz witając się nastolatką, był szczęśliwy, dbał o nią jak o własne dziecko. Dlatego od razu wybiegła w kierunku drzwi, nie czekając na towarzysza. Jego postura stała pośrodku służących, skoczyła na niego i przytuliła się. 

- Witaj tato. - złapała go za dłoń i pociągnęła w kierunku "kolegi".

- Cześć córcia, kto to? - zagadnął do chłopaka.

- Dzień dobry, jestem Yuri Plisetsky, zeszłoroczny zwycięzca Grand Prix. - ukłonił się i elegancko przedstawił. - Przyjechałem jako osoba towarzysząca Katariny. 

- Miło cię powitać w naszych progach. Zapewne wiesz jak wyglądają sprawy. Za pięć godzin odbędzie się pogrzeb, proszę, abyś zaopiekował się Katariną. - dodał, aby po chwili odwrócić się i wejść w głąb domu.

- Z przyjemnością. - wyszeptał na tyle, by dziewczyna usłyszała. Zaczerwieniła się i zaciągnęła go do pokoju obok. Weszli do średniej wielkości pokoju, gdzie czekały na nich dwa stroje. Garnitur i suknia. Angielka zabrała swój i pognała do łazienki. Wychodząc wyglądała oszałamiająco. 

~ Niby stypa, ale brałbym ją teraz. - pomyślał Yurio. Czarna suknia do kostek, mocno dopasowana do ciała. Urzekła go. Zrobił to samo, miał miły w dotyku Garniak. Złapała go ponownie za dłoń i razem zeszli. Oczy miała zaszklone, ledwo panowała nad płaczem. Na dole czekała reszta rodziny.

*

Stojąc na cmentarzu rozpłakała się do reszty. Obejmowana, zmoczyła rękaw towarzysza. Nie przejmował się. Miał ból w sercu, mimo, że nie znał jej brata. Ksiądz rozpoczął czytanie.

- Dziś pochowamy tu Christiana Kato. Był miłym chłopakiem... - tyle wystarczyło. Dziewczyna zalała się potokiem łez, a sztucznie smutna twarz matki, przyprawiła ją o ciarki. Skąd wiedziała? Odkąd z nią żyła wielokrotnie płakała na zawołanie, a za chwilę uśmiechała się obok. Po zakończonej ceremonii wrócili do posiadłości. Cicha jak nigdy, siedziała na łóżku i patrzyła na sufit. Miliony wspomnień przelewały się przez głowę. Miała ochotę rozwalić wszystko dookoła, bo świat znowu zabrał jej ważną osobę. Materac ugiął się.

- Wszystko w porządku? - zapytał z troską.

- Powiedzmy. - oparła się na osobniku obok. - Dlaczego ja?

- Śmierć to nie jest żadna kara to fakt. - pogłaskał ją po głowie. - Albo się załamujesz albo żyjesz dalej. Wiem, że nie wypada, ale może zwiedzimy twoje miasto?

- Okej. 

*

   Przemierzali wzdłuż Tamizy, podziwiając jej walory. Liczni grajkowie i artyści wystawiali swoje dzieła. Ich celem było Oko Londynu. 

   Po staniu w kolejce i przekomarzaniu się nawzajem, wreszcie weszli do butki. Usiedli po dwóch stronach, dyskretnie spoglądając na siebie. Będąc prawie na górze, blondyn przesiadł się bliżej. Serce Kato zabiło mocniej, a policzki pokryły się różem. Wyznać mu swoje uczucia? A co jeśli nie odwzajemni ich? Będą siedzieć w ciszy, skrępowani? Ścisnęła pięści, a wargi lekko zadrgały jej. 

- Yu...

- Katarina. - zaczął. Czy on też? - To wielkie to Big Ben? - zadał pytanie. Cały czar prysł. 

- Tak. - wycedziła przez zęby. Jeszcze zaczeka. 

- Wiesz co? - kontynuował. - Pamiętasz mnie prawda? Z Rosji. Wtedy miałaś ten wypadek?

- T-tak. - nie mogła płakać, bo pogodziła się z tym. Złapała jego rękaw od bluzy w panterkę. - Ja...

- Kocham cię. - wyszeptał jej do ucha, aby po chwili złączyć ich usta w czułym pocałunku...

~~~~~

Tak prosicie, a ja nie wiem co mogę dopisać, ale postaram się jak najwięcej xd. Do następnego, nie wiem kiedy. :> Dziękuję za komentarze i gwiazdeczki.

Hole ~Yuri Plisetsky x Oc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz