#16

9.9K 465 1.1K
                                    

Harry's POV

Odkręciłem wodę pod prysznicem po zamknięciu się w kabinie. Gorące, przezroczyste krople spływały mocnym strumieniem po moim nagim ciele. Przeczesałem palcami wilgotniejące, długie loki, które po chwili przybrały ciemniejszy kolor i wyprostowały się prawie całkowicie. Namydliłem dokładnie każdy fragment swojej skóry na koniec robiąc to samo z włosami, następnie spłukałem mydliny i aby nie marnować więcej wody szybko zakręciłem kurek. Po ogoleniu rzadkiego meszku na twarzy, rozczesaniu mokrych włosów i ubraniu czystej bielizny, skierowałem się od razu do sypialni naburmuszony. Mimo, iż rozumiałem, że Louis był zmęczony pocieszaniem Nialla i wysłuchiwaniem zwierzeń Irlandczyka, nie uśmiechało mi się spędzenie nocy samotnie bez rozmów z nastolatkiem do późna po to, by na koniec zasnąć wtulonym w jego drobne, ale jędrne ciało i wdychać słodki, waniliowy zapach chłopaka. Westchnąłem odsuwając kołdrę. Położyłem się na boku, wsunąłem nogę pod pierzynę, a w drugiej kolejności objąłem ją ramionami. Nie lubiłem spać przykryty, było mi wtedy za gorąco, a chociaż mogłem wyobrazić sobie, że przytulam Louisa. Zgasiłem światło, podłączyłem telefon do ładowarki i pozwoliłem ostatecznie pogrążyć się swojemu umysłowi we śnie.





- Oh Lou, to czuć tak dobrze... - wplotłem palce we włosy chłopaka delikatnie wypychając biodra w stronę ust, opuchniętych od zaciskania ich naokoło mojego członka.

Poruszał głową zasysając mocno policzki w akompaniamencie moich jęków wymieszanych z urywanymi przekleństwami. Wciągnąłem gwałtownie powietrze przez zęby kiedy szatyn przejechał językiem między szparą na żołędzi spoglądając na mnie zalotnie spod rzęs. Odchyliłem głowę w tył głośno wystękując jego imię. Czułem jak wielkimi krokami piękny 18-latek spycha mnie na krawędź swoim równocześnie seksownym, ale i przesłodzonym uosobieniem.





Otworzyłem oczy podskakując gdy niespodziewanie znalazłem się ponownie w realnym świecie. Kołdra nadal znajdowała się między moimi nogami ocierając prawie boleśnie o nabrzmiałe z podniecenia krocze. Pozbyłem się szybko grubego materiału, w troszkę szorstkiej poszewce i natychmiast poczułem chłód okalający mokrą plamę na moich bokserkach. Warknąłem ciche 'kurwa', następnie sprawdzając godzinę na telefonie, gdzie zegar wskazywał 1:15. Zarumieniony i przytłoczony napięciem zgromadzonym w podbrzuszu, przejechałem palcem po wewnętrznej stronie lewego uda wywołując tam gęsią skórkę. Żułem dolną wargę torturując się w ten sposób dobre kilka minut, po czasie dopiero zdając sobie sprawę z tego co wyczyniałem. Obraz Louisa w tej perwersyjnej sytuacji ze snu, nie wychodził mi z głowy doprowadzając do obłędu. Objąłem swoją dużą ręką zasłoniętego, twardego, wyciekającego penisa i stęknąłem głośno zasłaniając w porę spierzchnięte wargi. Z jakiegoś powodu, mój mózg nie zareagował tak jak powinien czyli, nie zmusił mojej ręki do ulżenia sobie mając w głowie duże, niebieskie oczy i potarganą, karmelową grzywkę, po to by później w spokoju wrócić do krainy Morfeusza. Zamiast tego podświadomość wysłała do niego takie o to słowa:

Muszę go zobaczyć. – chwilę po komunikacie tym wstałem z łóżka, a nogi same poniosły mnie w stronę przyciemnionego, długiego korytarza i w następnej kolejności do pokoju szatyna.

Przekręciłem gałkę w drzwiach otwierając je powoli, modląc się o to, by nie zaskrzypiały. Zamknąłem je za sobą krzywiąc się kiedy pstryknęły powodując jak na tak stałą ciszę za głośny dźwięk. Stąpałem dużymi, bosymi stopami po omacku w dużym pomieszczeniu. Poczułem nagle jak mocno uderzyłem się w kolano o szafkę przesuwając ją dobre parę centymetrów. Skakałem na jednej nodze zaciskając pięści oraz szczękę i powstrzymując się przed krzykiem. Moje oczy były załzawione, a z wargi od nadmiernego przygryzania poleciała mała kropla krwi. Westchnąłem z ulgą gdy moje cierpienie przeminęło i pokuśtykałem do krawędzi łoża wysyłając w swoją stronę, w myślach różne obelgi dotyczące mej nieporadności w ciemnościach. Usiadłem na miękkim materacu, a po zmrużeniu oczu z radością stwierdziłem, iż mój wzrok zaczyna przyzwyczajać się do mroku i widzę wszystko dużo wyraźniej. Skupiłem się w całości na nieskalanym pięknie osoby leżącej obok. Włosy nastolatka były porozrzucane po poduszcze. W przeciwieństwie do mnie kołdrę podciągniętą miał aż pod same obojczyki. Oblizałem usta, ponieważ byłem dosłownie zafascynowany za dużą koszulką z dekoltem, która ukazywała jedyne odstające, przepiękne kostki, sprawiając, iż ledwo powstrzymałem się przed przejechaniem po jednej z nich palcem. Szczupłe, dość krótkie ramiona spoczywały po obydwu stronach poduszki naookoło jego głowy. Moje serce zabiło jak szalone na to jak uroczo wyglądała twarz szatyna podczas snu. Usta były rozchylone, trochę wysuszone przez to, że nie zwilżał ich tak często jak za dnia, powieki zamknięte, a zaskakująco długie rzęsy spoczywały na jego policzkach. Nachyliłem się, bardziej wypatrując szczegóły. Był w jednej chwili niesłychanie męski i nadzwyczaj kobiecy. Delikatny, wrażliwy, ale potrafił pokazać pazury. Cholernie go pragnąłem.

Can't Turn Back, I'm Haunted | l.s.; z.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz