Matko, nienawidzę poniedziałków ! Kto wymyślił w ogóle taki dzień ?! Od samiuśkiego rana mam pecha. Stłukłam talerz, przewróciłam się na schodach i cholerna nauczycielka matematyki się na mnie uwzięła. Dostałam jedynkę za zadanie z tematu, którego jeszcze nawet nie mieliśmy. Kiedy jej o tym powiedziałam wzruszyła ramionami i powiedziała, że jej to nie obchodzi. Dlatego teraz jestem w drodze do pokoju dyrektora. Korytarze świeciły pustkami, jedynie dało się usłyszeć głosy nauczycieli kiedy przechodziłam obok sal.
Zapukałam do drzwi, kiedy usłyszałam stłumione "proszę" weszłam do środka. Za masywnym, ciemnym biurkiem na krześle siedział dyrektor Adam Blue. Spojrzał na mnie i wskazał ręką na krzesło. Usiadłam na nim i spojrzał na mężczyznę.
- Co cię do mnie sprowadza panno Mills.
- Pani Jones mnie tutaj wysłała. - odparłam.
- Tak... Słyszałam co nieco o tym co się wydarzyło. - westchnął. - Jednakże wolałbym usłyszeć twoją wersję wydarzeń.
Zaczęłam opowiadać dyrektorowi moją wersję wydarzeń. Byłam wdzięczna, że nie przerwał mi ani razu, jego wyraz twarzy wydawał mi się jedną wielką zagadką, której nie potrafiłam rozwiązać. Gdy skończyłam w pokoju zapanowała cisza, przerwało ją ciche parsknięcie. Spojrzałam zdziwiona na Adama, a ten uśmiechał się do mnie.
- Spokojnie Liv. To co powiedziałaś do pani Joens było niegrzeczne i prosiłbym abyś ją przeprosiła.
- No, ale ona zasłużyła. - powiedziałam i założyłam ręce pod piersiami. - Nie mieliśmy jeszcze tego tematu.
- Czy nazwanie nauczycielki "puszczalską kurwą" jest według ciebie odpowiednie ? - już otwierałam usta żeby odpowiedzieć, ale dyrektor szybko dodał. - Nie odpowiadaj. Wiem jak ubiera się pani Jones, ale jednak dalej pozostaje nauczycielką. I choć wygląda jak wygląda, to trochę szacunku jej się należy.
- No wiem. - westchnęłam. - Ale ja nie chcę jej przepraszać, mogę nawet codziennie zostawać po lekcjach, tylko nie chce jej przepraszać.
- No dobrze. Codziennie przez tydzień. Dwie godziny.
- Bardzo dziękuję ! - wstałam, wzięłam dłoń pana Blue i potrząsnęłam nią. Dyrektor się zaśmiał. Do widzenia !
- Do widzenia.
Zaraz po skończonych lekcjach zgodnie z umową poszłam do sali, w której miała odbyć się moja "kara". Usiadłam w ostatniej ławce i spojrzałam na osobę, z którą miałam spędzić następne dwie godziny w szkole. Ucieszyłam się na widok mojej ulubionej bibliotekarki pani Grace. Była ubrana w długie spodnie, granatową bluzkę z kwiatkami i czarny sweter. Kobieta miała około czterdzieści lat, lubiłam przebywać w jej obecności, ponieważ nie osądzała nas jak innych i nie wywyższała się.Po przekroczeniu progu klasy jej wzrok padł na mnie, uśmiechnęła się co odwzajemniłam.
- Witaj Liv, dobrze cię widzieć słoneczko.
- Dzień dobry pani Grace, mi również. - odpowiedziałam i poprawiłam się na krześle.
- To co zawsze ?
- Tak.
Miałyśmy z bibliotekarką układ. Zazwyczaj gdy miałam odbywać z nią kary, ona zajmowała się swoimi sprawami, a ja swoimi. Był tylko jeden warunek, miałam jej nie przeszkadzać. Grace usiadła przy biurku i zajęła się sobą, a ja wyciągnęłam telefon. Sprawdziłam portale społecznościowe, kiedy miałam już go odłożyć, za wibrował oznajmiając przyjście wiadomości. Weszłam w ikonkę z kopertą, nadawcą był Stiles.
Kuzynek :
Cześć Liv. Jest sprawa, dość poważna. Możemy się spotkać ? Najlepiej u ciebie.
Ja :
Hej. Pewnie tylko najlepiej za jakieś trzy godziny, jestem w szkole.
Kuzynek :
Jasne, daj znać przyjadę po ciebie :* To co moja kuzyneczka nabroiła ?
Ja :
Ja ? Nic ;') Później ci opowiem.
Kuzynek :
Dobra, dobra. Widzimy się później <3
Nie odpisałam na ostatnią wiadomość. Odłożyłam telefon na ławkę i wyjrzałam przez okno. Zauważyłam trenera Finstocka na boisku do lacrosse'a. Siedział na trawie i zwyczajnie coś notował albo rysował na kartce. Dalej na końcu boiska zauważyłam jakiegoś mężczyznę, był ubrany na czarno i przypatrywał się mi. Widząc, że również na niego patrzę, uśmiechnął się wrednie i puścił oczko. Zamknęłam na chwile oczy i kiedy ponownie je otworzyłam już go nie było. Musiałam jak najszybciej powiedzieć o tym Stilesowi. Bałam się.
Zaraz po opuszczeniu sali, ruszyłam biegiem w stronę wyjścia ze szkoły. Rozejrzałam się, a na parkingu zauważyłam niebieskie roscoe Stilesa, o którego się opierał. Ciągle rozglądając się dookoła, szybkim krokiem poszłam w jego stronę.
- Liv ? - usłyszałam jego głos. - Wszystko w porządku ?
- T-tak, t-to znaczy n-nie. - jąkałam się.
- Hej, hej, hej. Spokojnie. - przyciągnął mnie do jego torsu i szczelnie objął. Stiles zaczął kojąco pocierać moje ramiona. - Opowiesz mi co się stało ?
- Tak, ale nie tutaj dobrze ?
- Jasne. - uśmiechnął się ciepło. - Wsiadaj.
Razem zajęliśmy miejsca w jego jeepie i od razu wyjechaliśmy z terenu szkoły. Stilinski co chwila zerkał na mnie i uśmiechał się pokrzepiająco. Wyjrzałam przez szybę, kierowaliśmy się w stronę mojego domu.
~~~
Miłego weekendu! ☆☆☆
CZYTASZ
Niedostępna / Brett Talbot
FanfictionCześć mam na imię Olivia, ale znajomi i przyjaciele mówią na mnie Liv. Mam 16 lat i razem z rodzicami mieszkam w Beacon Hills. Nie jestem wysoka, a na swoją urodę nie narzekam. Mam dwóch przyjaciół : Liama i Masona. Wiem, że istnieją tutaj istoty n...