Rozdział 4

4.1K 161 22
                                    

W końcu piątek. Lekcje szybko mi minęły i teraz nie wiem co z sobą zrobić, ponieważ Liam z Mason'em gdzieś wychodzą i podobno tylko oni mogą to załatwić.

Moja komórka wydała z siebie krótki dźwięk oznajmiający wiadomość. Podniosłam urządzenie, odblokowałam go i kliknęłam na ikonkę z kopertą.

Kuzynek ♥ :
Cześć Liv'cia. Chciałabyś do nas dzisiaj na obiad?
Tata bardzo chce żebyś przyszła.
To jak ? 😘

W sumie to mogłabym pójść, dawno nie byłam u Stilinski'ch, a wujek robił najlepsze obiady.

Ja :
Bardzo chętnie. O której ? 😘.

Kuzynek ♥ :
O 18.

Po przeczytaniu ostatniej wiadomości uświadomiłam sobie, że mam jeszcze dużo czasu i postanowiłam wziąć długą kąpiel.


Równo o 17:50 byłam pod domem kuzyna, ubrana w czarne obcisłe jeansy, bordową bluzkę z krótkim rękawem i czarne trampki. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i po chwili otworzył je wujek.

- Cześć Liv. Śmiało wchodź - przytulił mnie i przesunął abym mogła wejść do środka.

- Cześć. Dziękuję - usmiechnęłam się - Gdzie Stiles?

- U siebie, obiad będzie za dziesięć minut.

Weszłam do pokoju chłopaka, który gdy usłyszał jak wchodzę, spadł z krzesła. Zaśmiałam się i podałam mu rękę, po chwili już stał na nogach.

- Liv, kochana kuzynko - przyciągnął mnie i mocno przytulił - Fajnie, że przyszłaś.

- Stiles, mój ulubiony kuzynie, też się cieszę. Mógłbyś mnie puścić, wiesz trochę mnie dusisz.

Chłopak zaśmiał się, ale mnie puścił. Usiedliśmy na jego łóżku i zaczęliśmy rozmawiać o mało istotnych rzeczach jak szkoła albo lacrosse.

Podczas obiadu ciągle się śmialiśmy, ponieważ Noah opowiadał mi jaki był Stiles w dzieciństwie. Chłopak siedział obrażony i nic nie mówił, ale później role się zmieniły i teraz on śmiał się ze mnie.

Bardzo miło spędzałam czas ze Stilinski'mi, ale postanowiłam wrócić do domu. Wujek proponował mi nocleg, ale odmówiłam. Pomachałam do nich ostatni raz i ruszyłam w stronę lasu, bo miałam bliżej do domu.

Cieszyłam się, że Stiles dał mi swoją bluzę, bo było zimno i bardzo ciemno. Przed wejściem do lasu poczułam na sobie czyiś wzrok, ale gdy spojrzałam za siebie, to nikogo tam nie było. Musiałam patrzeć pod nogi, aby się nie potknąć. W jednej chwili usłyszałam trzask łamanej gałęzi, moje serce stanęło. Przełknęłam ślinę i powoli się odwróciłam. Moje oczy były jak spodki, za mną stały dwa wilkołaki, a z ich ust spływała krew. Zupełnie zapomniałam jak używa się nóg. Jeden z nich powoli się do mnie zbliżał, dopiero gdy zaryczał to zaczęłam uciekać. Słyszałam, że są blisko, po chwili poczułam ostre pazury na plecach. Pomimo bólu, przyspieszyłam. Nagle zrobiło się cicho, a ja się zatrzymałam. Popatrzyłam za siebie i z ulgą stwierdziłam, że ich zgubiłam, na szczęście wiedziałam gdzie się obecnie znajduję, więc ruszyłam w stronę domu.

Chodziłam z wielkim trudem, ponieważ miałam podrapane plecy i czułam jak spływa po nich krew. Na moje nieszczęście, jak już wychodziłam z lasu to potknęłam się o korzeń i upadłam. Teraz czułam jak po kolanach też spływa krew. Podniosłam się i jęknełam z bólu.

Niedostępna / Brett TalbotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz