Rozdział 26

2.2K 82 46
                                    

Tak dobrze było poczuć usta Bretta na moich, że wydawało się to nierealne. Pocałunek był czuły i wolny. Tak bardzo tęskniłam za nim i tym uczuciem.

Pozycja, w której się znajdowaliśmy była niewygodna dlatego odchyliłam koc i usiadłam na nim okrakiem, a swoje ręce wtopiłam w jego włosy. Brett przeniósł ręce na moje biodra i mocnej przycisnął do siebie. Gwałtownie poruszyłam się i jęknęłam kiedy poczułam jego sporą erekcję na swoim udzie. Nie wiedziałam, że aż tak na niego działam.

Odsunęłam się od niego kiedy zabrakło mi powietrza, a Talbot złapał między zęby moją wargę i pociągnął ją w swoją stronę. Otworzyłam oczy i od razu spotkałam się z jego wzrokiem. Przejechałam palcem po jego policzku na co przymknął oczy i westchnął. Oparłam się o jego czoło i zrobiłam to samo.

Czułam jego oddech na swoich ustach.

- Kocham cię. - powiedział cicho. - Tak kurewsko cię kocham.

Już otwierałam usta żeby mu odpowiedzieć, ale przerwała mi Meggie, która nagle wyszła na taras.

- Brett zbieraj się. - oznajmiła szybko i weszła z powrotem do środka.

Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i uniósł brwi. Wzruszyłam ramionami i zeszłam z jego kolan. Talbot wstał i razem weszliśmy do środka gdzie zdenerwowana Meg chodziła w kółko. Podeszłam bliżej i chwyciłam ją za ramiona, dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnym strachu.

- Co się stało ? - zapytałam.

-Deabrua... on...on...

- Co on ?! - warknęłam na co nabrała powietrza do płuc, a później go wypuściła.

- On porwał Stilesa i Masona i kazał nam przyjść na boisko do lacrosse. Inaczej ich zabije.

- J-jak to porwał ? - mój oddech przyspieszył, a w oczach pojawiły się łzy.

- Nie wiem. Zadzwonił z telefonu Stilesa do twoich rodziców i kazał wszystkim przyjść na to boisko, bo inaczej ich zabije.

- Idziemy. - powiedziałam.

Szybko ruszyłam w stronę wyjścia, ale powstrzymała mnie ręka na moim ramieniu. Odwróciłam się. Brett pokręcił przecząco głową.

- Ty - wskazał na mnie. - Nigdzie nie idziesz. - otworzyłam już usta żeby mu odpowiedzieć, ale mi przerwał. - Nie Liv.

- Ale Brett...

- Nie ! I koniec dyskusji. - powiedział twardo. - Masz zostać w domu, a ty ją przypilnuj. - zwrócił się do Meggie na co ta pokiwała głową.

Chłopak podszedł do drzwi i ubrał buty. Stałam obok niego z założonymi rękoma i patrzyłam na jego poczynania. Wyprostował się i spojrzał mi głęboko w oczy. Szybko musnął moje usta swoimi.

- Kocham cię. - powiedział.

Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił uśmiech i ostatni raz cmoknął moje usta, a potem wyszedł.

Odwróciłam się i od razu zauważyłam gapiącą się na mnie z głupim uśmieszkiem Megs. Przewróciłam oczami i przeszłam obok niej.

Usiadłam na krześle w kuchni i upiłam łyk kakaa, które sobie przyniosłam. Na przeciwko mnie usiadła Meg.

- Brett cię kocha. - oznajmiła i zabrała mi z rąk szklankę.

- Wiem.

Talbot westchnęła zrezygnowana i wstała. Powiedziała, że idzie do łazienki i zaraz wróci. Patrzyłam się na jej plecy póki nie zniknęła na górze. Postanowiłam to wykorzystać i wymknąć się.

Niedostępna / Brett TalbotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz