Rozdział 16

2.7K 116 19
                                    

 Siedziałam jak zwykle na nudnej lekcji angielskiego i patrzyłam na spływające krople deszczu po szybie. Juz od samego rana w Beacon Hills padał deszcz, a mój humor był nie najlepszy. Chciałabym się już znaleźć w domu, w ukochanym łózku. Spojrzałam na nauczycielkę, która zdawała się w ogóle nie przejmować faktem, ze połowa klasy ma ją w dupie. Znowu powróciłam wzrokiem na widok za oknem. Momentalnie moje ciało spięło się, a oddech przyspieszył. Nie dowierzając temu widokowi pomrugałam kilka razy, ale on tam dalej stał. Uśmiechnął się złośliwie i zaczął kierować się w stronę wejścia do szkoły. W jednej chwili wszystko ucichło, rozejrzałam się po klasie, ale nie było w niej nikogo. Wstałam i wyszłam z sali, korytarze tez świeciły pustkami. Nagle usłyszałam głośny huk, a światła zgasły. Serce mocno obijało się o moją klatkę piersiową. Zaczęłam biec, za sobą usłyszałam warczenie, odwróciłam się i zobaczyłam tego samego mężczyznę, który się do mnie uśmiechał. Przyspieszyłam, jednak wciąż mogłam poczuć jego oddech na swoim karku. Jednym zwinnym ruchem powalił mnie, a ręce przyszpilił do ziemi.

- Czego ty ode mnie chcesz ?

- Od ciebie ? - zakpił. - Raczej kogo chcę... Ciebie kruszynko. - wyszeptał do mojego ucha, a następnie przygryzł jego płatek.

Moje ciało przeszedł dreszcz obrzydzenia, zaczęłam się wiercić i kopać. Roześmiał się, a ja korzystając z jego nie uwagi zepchnęłam go z siebie i uciekłam w stronę wyjścia. Jego ryk usłyszałam niedaleko siebie. W końcu ujrzałam drzwi wyjściowe. Zamaszystym ruchem otworzyłam je i jednocześnie uderzyłam w czyjąś klatkę piersiową. Gdyby nie ręce przetrzymujące mnie, upadłabym.

- Liv ?

- Brett ! - mocno wtuliłam się w jego tors i zaciągnęłam jego zapachem.

- Skarbie co ty tutaj robisz ?

- Nie wiem, ale musimy uciekać. On jest w środku, słyszałam go był niedaleko.

- Ale kto ?

- Nie wiem, nie znam go.

Spojrzałam na niego i automatycznie cofnęłam. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Poczułam okropny ból w okolicach serca, moje oczy zaszły łzami. Nie, nie, nie, nie, NIE ! To nie może być prawda.






Obudziłam się cała zlana potem i szybko bijącym sercem. Spojrzała na zegar, dochodziła 4:30. Przetarłam twarz ręką, ten sen był tak realistyczny, ale Brett był w nim wilkołakiem ? Westchnęłam i wstałam, otworzyłam balkon i oparłam się o barierkę. Spojrzałam w niebo, które był przesiąknięte gwizdami.

- Boże. - jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.  - Co ze mną jest nie tak ?

Stałam tak przez jakiś czas i doszłam do wniosku, że muszę porozmawiać z Brettem. Chociaż był to sen to jednak wolałam znać prawdę. Nawet jakby okazało się, że jest wilkołakiem nic by to między nami nie zmieniło, jednakże gdyby mnie okłamał nie było by już tak miło.

Ostatni raz spojrzałam w niebo, uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 6:42. Postanowiłam się w końcu ogarnąć, wykonałam wszystkie czynności i napisałam do Bretta.

Ja :

Hey możemy się dzisiaj spotkać ? Bardzo mi na tym zależy ;P

Odpowiedz dostałam po paru sekundach.

Brett :

Pewnie ;* Coś się stało ?

Ja:

Powiedzmy.

Brett :

Wszystko ok ? ;/

Niedostępna / Brett TalbotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz