Rozdział 24

2.1K 91 22
                                    

Skrzywiłam się kiedy od razu po obudzeniu ból głowy dał o sobie znać. Otworzyłam oczy, które powoli zaczynały się przyzwyczajać do ciemności panującej w pokoju. Kiedy mój wzrok już się wyostrzył rozejrzałam się po pokoju, który należał do Bretta. Serce przyspieszyło mi na samą myśl, że to on mnie znalazł i przyprowadził tutaj.

Wstałam z łóżka, ale zrobiłam to tak gwałtownie, że zachwiałam się, a przed oczami pojawiły się mroczki. Usiadłam z powrotem na łóżko, jednak po chwili ponowiłam próbę, która zakończyła się sukcesem. Delikatnie uchyliłam drzwi i nasłuchiwałam głosów, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś jest w domu. Jednak nie usłyszałam zupełnie niczego.

Zeszłam na dół i rozejrzałam się, rzeczywiście nie było tutaj nikogo. Weszłam do kuchni, a moje serce natychmiastowo przyspieszyło na widok osoby w tym pomieszczeniu. Zignorowałam ją i podeszłam bliżej blatu, na której znajdował się sok i jakieś proszki na ból głowy. Czułam, że owa osoba bacznie przygląda się mi i moim poczytaniom, co było denerwujące.

Przekręciłam oczami i wyszłam z pomieszczenia, a następnie wróciłam do pokoju, w którym się obudziłam. Od wyjścia z kuchni słyszałam za sobą kroki, więc byłam pewna, że idzie za mną. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy w nadziei, że sobie pójdzie. Nadzieja matką głupich.

- Liv.

- Co ? - mruknęłam w poduszkę, a następnie przewróciłam się na plecy. Spojrzałam na Meggie, która patrzyła na mnie. - No co ? - powtórzyłam.

- Jesteś zła ? - zapytała.

Czy byłam na nią zła ? Nie. Czy byłam zawiedziona, że nie powiedziała mi prawdy ? Tak.

- Nie, nie jestem zła. - zaczęłam. Meg uśmiechnęła się. - Jestem zawiedziona.

- J-jak to za-zawiedziona ? - jej uśmiech znikł, a w oczach dało się zobaczyć smutek i żal.

- Zawiedziona tym, że nie powiedziałaś mi prawdy. Prawdy o tym, że jesteś wilkołakiem.

- Liv. - podeszła bliżej i usiadła obok mnie. - Nie mogłam ci tego powiedzieć.

- Ale dlaczego ? Dlaczego nie ?

- Ty... Ty nie znasz całej prawdy ? - zmarszczyłam czoło w niezrozumieniu. - Powiedz, że wysłuchałaś do końca tego co mieli ci powiedzieć.

- No wiesz. Jakby ci to powiedzieć. - zachichotałam. - Nie.

- Matko jaka ty jesteś głupia. - mruknęła i potarła skronie. - W takim wypadku musisz koniecznie porozmawiać z Brettem. I nie rób takiej miny. - dodała kiedy się skrzywiłam. - Musicie porozmawiać.

- Nie mamy o czym.

- Macie Liv, macie. Po prostu obiecaj mi, że z nim porozmawiasz.

- Obiecuję. - mruknęłam cicho, ale wiedziałam, że mnie usłyszała. - Gdzie on jest ?

- Jest u Stilesa.

- Yhm... - wstałam i podeszłam do Meggie. - Dasz mi jakieś ciuchy ? Wiesz chciałabym się jakoś ogarnąć.

- Jasne, nie ma problemu. - oznajmiła i wyszła.

Po chwili wróciła z ubraniami w dłoni, które przekazała mi. Podziękowałam i wyszłam z pokoju. Ruszyłam przed siebie w celu dojścia do łazienki. Kiedy moja dłoń spoczęła na klamce, usłyszałam jakiś hałas na dole.

- Jestem ! - krzyknął Brett.

Spanikowana szybko otworzyłam drzwi i jeszcze szybciej je zamknęłam. Żeby poczuć się bezpieczniej przekręciłam klucz i wypuściłam wstrzymywane powietrze. Moje serce biło w zastraszająco szybkim tępie. Odepchnęłam się od drzwi i stanęłam przed lustrem, spojrzałam na swoje odbicie. Wielkie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłam, że mam na sobie fioletową koszulkę do lacrosse Bretta i jego dresy.

Niedostępna / Brett TalbotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz