Skrzywiłam się kiedy od razu po obudzeniu ból głowy dał o sobie znać. Otworzyłam oczy, które powoli zaczynały się przyzwyczajać do ciemności panującej w pokoju. Kiedy mój wzrok już się wyostrzył rozejrzałam się po pokoju, który należał do Bretta. Serce przyspieszyło mi na samą myśl, że to on mnie znalazł i przyprowadził tutaj.
Wstałam z łóżka, ale zrobiłam to tak gwałtownie, że zachwiałam się, a przed oczami pojawiły się mroczki. Usiadłam z powrotem na łóżko, jednak po chwili ponowiłam próbę, która zakończyła się sukcesem. Delikatnie uchyliłam drzwi i nasłuchiwałam głosów, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś jest w domu. Jednak nie usłyszałam zupełnie niczego.
Zeszłam na dół i rozejrzałam się, rzeczywiście nie było tutaj nikogo. Weszłam do kuchni, a moje serce natychmiastowo przyspieszyło na widok osoby w tym pomieszczeniu. Zignorowałam ją i podeszłam bliżej blatu, na której znajdował się sok i jakieś proszki na ból głowy. Czułam, że owa osoba bacznie przygląda się mi i moim poczytaniom, co było denerwujące.
Przekręciłam oczami i wyszłam z pomieszczenia, a następnie wróciłam do pokoju, w którym się obudziłam. Od wyjścia z kuchni słyszałam za sobą kroki, więc byłam pewna, że idzie za mną. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy w nadziei, że sobie pójdzie. Nadzieja matką głupich.
- Liv.
- Co ? - mruknęłam w poduszkę, a następnie przewróciłam się na plecy. Spojrzałam na Meggie, która patrzyła na mnie. - No co ? - powtórzyłam.
- Jesteś zła ? - zapytała.
Czy byłam na nią zła ? Nie. Czy byłam zawiedziona, że nie powiedziała mi prawdy ? Tak.
- Nie, nie jestem zła. - zaczęłam. Meg uśmiechnęła się. - Jestem zawiedziona.
- J-jak to za-zawiedziona ? - jej uśmiech znikł, a w oczach dało się zobaczyć smutek i żal.
- Zawiedziona tym, że nie powiedziałaś mi prawdy. Prawdy o tym, że jesteś wilkołakiem.
- Liv. - podeszła bliżej i usiadła obok mnie. - Nie mogłam ci tego powiedzieć.
- Ale dlaczego ? Dlaczego nie ?
- Ty... Ty nie znasz całej prawdy ? - zmarszczyłam czoło w niezrozumieniu. - Powiedz, że wysłuchałaś do końca tego co mieli ci powiedzieć.
- No wiesz. Jakby ci to powiedzieć. - zachichotałam. - Nie.
- Matko jaka ty jesteś głupia. - mruknęła i potarła skronie. - W takim wypadku musisz koniecznie porozmawiać z Brettem. I nie rób takiej miny. - dodała kiedy się skrzywiłam. - Musicie porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
- Macie Liv, macie. Po prostu obiecaj mi, że z nim porozmawiasz.
- Obiecuję. - mruknęłam cicho, ale wiedziałam, że mnie usłyszała. - Gdzie on jest ?
- Jest u Stilesa.
- Yhm... - wstałam i podeszłam do Meggie. - Dasz mi jakieś ciuchy ? Wiesz chciałabym się jakoś ogarnąć.
- Jasne, nie ma problemu. - oznajmiła i wyszła.
Po chwili wróciła z ubraniami w dłoni, które przekazała mi. Podziękowałam i wyszłam z pokoju. Ruszyłam przed siebie w celu dojścia do łazienki. Kiedy moja dłoń spoczęła na klamce, usłyszałam jakiś hałas na dole.
- Jestem ! - krzyknął Brett.
Spanikowana szybko otworzyłam drzwi i jeszcze szybciej je zamknęłam. Żeby poczuć się bezpieczniej przekręciłam klucz i wypuściłam wstrzymywane powietrze. Moje serce biło w zastraszająco szybkim tępie. Odepchnęłam się od drzwi i stanęłam przed lustrem, spojrzałam na swoje odbicie. Wielkie było moje zaskoczenie kiedy zobaczyłam, że mam na sobie fioletową koszulkę do lacrosse Bretta i jego dresy.
CZYTASZ
Niedostępna / Brett Talbot
FanfictionCześć mam na imię Olivia, ale znajomi i przyjaciele mówią na mnie Liv. Mam 16 lat i razem z rodzicami mieszkam w Beacon Hills. Nie jestem wysoka, a na swoją urodę nie narzekam. Mam dwóch przyjaciół : Liama i Masona. Wiem, że istnieją tutaj istoty n...