-Dzień dobry Panie Tomlinson.-powiedziała sekretarka, gdy następnego dnia pojawił się w budynku swojej firmy, naładowany dziwnie pozytywną energią.
-Dzień dobry Jesy!-odpowiedział radośnie.-Co mamy na dzisiaj zaplanowane?
-Właściwie to nic szczególnego, jedynej po południu ma Pan spotkanie z nowymi pracownikami.-mówi, przeglądając dokumenty. Wygląda także na lekko zdziwioną entuzjazmem szefa, jednak nie zamierza narzekać.
-O właśnie, dobrze, że o tym wspomniałaś. Pamiętasz tego mężczyznę, który wczoraj się spóźnił?-pyta spoglądając na zegarek. Siódmą pięćdziesiąt siedem.Trzy minuty, lepiej niech się nie spóźni.
-Tak?Miał Pan z nim jakieś problemy?-pyta zaaferowana.
-Nie,spokojnie. Chciałem powiedzieć, że jego również przyjąłem.-mówi spokojnie, chociaż jest tym podekscytowany. Ogarnij się Tommo, to tylko jakiś facet. "Nie byle jaki facet" podpowiada mu jego podświadomość.
-Naprawdę?Przecież to niemożliwe, nie odbył Pan z nim żadnej rozmowy kwalifikacyjnej.-dziwi się.
-A jednak-śmieje się.- W każdym razie-ponownie zerka na zegarek-Jeśli nie pojawi się za minutę, nie będzie tu pracował.-mówi po czym,idzie do swojego gabinetu i akurat, gdy zegar wybija ósmą, słyszy delikatne pukanie do drzwi.
-Proszę.-mówi, nie mogąc powstrzymać uśmiechu cisnącego się na usta. Jest pewien, że to on i nie myli się. Drzwi do gabinetu się otwierają, ukazując stojącego z nimi bruneta. Dzisiaj wygląda inaczej. Jest ubrany w brązowe sztylety, które w dziwny sposób naprawdę mu pasują, czarne rurki, które idealnie opinają jego niekończące się nogi i kształtne uda, białą, zwiewną koszulę, która ma rozpięte kilka górnych guzików i Chryste czy Louis widzi tatuaże? Może to nic nadzwyczajnego, ale u niego wydaje się to być niesamowicie gorące, w połączeniu z tymi grzesznymi ustami i czekoladowymi lokami, za które szatyn nieziemsko chce pociągnąć.
-Dzień dobry Panie Tomlinson.-mówi z tym swoim głupawym uśmieszkiem i czy to są dołeczki?Jest skończony jak cholera.
-Usiądź i powiedz mi skąd wiedziałeś kim jestem? Szpiegujesz mnie?-pyta zwężając oczy i starając się ukryć uśmiech.
-Nie.-śmieje się brunet.-Widziałem Ci-Pana kilka razy w naszej piekarni i skojarzył mi się Pan z dawnymi zdjęciami "rzekomego Pana Tomlinsona", które krążą w mediach. Tak naprawdę nie byłem pewny, ale okazało się to być celnym strzałem.-mówi dumny, odchylając się na fotelu.
-Cóż dobrze.-mruczy szatyn, przeglądając CV, przyniesione przez zielonookiego.-Ale wróćmy do tematu pracy, dlaczego chciałbyś ją otrzymać? Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci, że nie zwracam się do Ciebie per Pan.-Louis mówi rzeczowym tonem, chociaż jest już pewny, że go zatrudni. Również dobrze o wiele bardziej chciałby teraz zapytać mężczyznę o to co lubi i jak spędza wolny czas. Ten człowiek naprawdę go intryguje.
-Nie, absolutnie.-uśmiecha się lekko i poprawia opadający na twarz pukiel włosów. Louis chciałby zrobić to za niego, ale nie może.-Nie będę mówił bzdur o tym, że ta praca to szczyt marzeń, bo pewnie słucha Pan tego przy każdej rozmowie. Chcę tu pracować, nie dla tego, że to wielka i znana firma, bo równie dobrze jeśli się nie dostanę mogę znaleźć miejsce w jakimś studiu, ale dlatego, że to miejsce wywiera na mnie pozytywne wrażenie. Ludzie wydają się tu być naprawdę w porządku, a według mnie to właśnie jest najważniejsze w pracy. Przede wszystkim muszę być z niej zadowolony.
-Imponujące stanowisko.-uśmiecha się lekko.-Jednakże, dlaczego akurat fotografia? Z taką twarzą mógłbyś pracować, co najmniej jako model.-mówi pewnie i zachwyca się tym jak policzki mężczyzny przed nim barwią się na lekki odcień różu.
CZYTASZ
Be enough || Larry
FanfictionHarry poszukuje pracy, ale co się stanie gdy spotka na swojej drodze pewnego niebieskookiego szatyna? Czy ich 'współpraca' zaowocuje?