Następnego ranka około godziny piątej, w sypialni Louisa rozbrzmiewa irytujący dźwięk budzika, na co mężczyzna jęczy i z zamkniętymi oczami wstaje, a następnie podchodzi do komody, by wyłączyć urządzenie. Wie, że gdyby stało ono koło łóżka, nigdy by z niego nie wstał. Jedynie wystawiały rękę z pod kołdry, by go wyłączać, a następnie ponownie zasypiał. Albo nawet by tego nie robił. Sam nie jest pewny.
Tak jak każdego ranka sunie się do łazienki, by wziąć zimny prysznic na rozbudzenie, który swoją drogą i tak mu niewiele daje, ale zawsze warto próbować, może w końcu zadziała.
Po prysznicu z ręcznikiem owiniętym wokół bioder staje przez swoją wielką garderobą w poszukiwaniu czegoś, co mógłby założyć. Naprawdę nigdy nie przychodzi mu to tak łatwo jak dzisiaj. Narzuca na siebie czarne spodnie od garnituru oraz granatową koszulę i jest gotowy do wyjścia. Nigdy nie je śniadania, jedynie wypija filiżankę swojej ulubionej angielskiej herbaty, a następnie opuszcza mieszkanie. Do pracy dociera pół godziny później.Wszystko działa jak w zegarku. Idealna, zabijająca perfekcja.
-Dzień dobry Jesy.-ziewa-Co mamy dzisiaj?-pyta, opierając się o biurko.
-Widzę, że dobry humor, chyba Pana opuścił-pozwala sobie zażartować, a Louis nawet uśmiecha się na to sennie.- Dzisiaj nie ma Pan niczego zaplanowanego, ale za to przyszły tydzień jest dość intensywny.
-Intensywny?
-Tak, ma Pan kilka gali, spotkanie z dostawcami materiałów..-kobieta przerzuca papiery i już ma zamiar czytać dalej, jednak przerywa jej pytanie.
-Czy gale są za granicą?
-Tak, dwie z nich są we Francji, jedna w Stanach, a ostatnia we Włoszech.
-Widzę pracowity tydzień szefuńciu.-dołącza do nich głos Harry'ego, który właśnie powolnym krokiem, zmierza w ich stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Jesy jest zaskoczona tym, że mężczyzna odzywa się w taki sposób do jej szefa i jest pewna, że to dostanie za to niemały ochrzan.
-Niektórzy mają pracę Styles.-odgryza się niebieskooki, a Jesy słysząc to z trudem powstrzymuje się od zaskoczonego sapnięcia.- A tak poza tym widzę, że ktoś tu kopiuje mój strój.-mówi, wskazując na to, że Harry jest ubrany w te same kolory, co Tomlinson z wyjątkiem tego, że on ma niebieskie spodnie i czarną koszulę.
-Chciałem się tylko podlizać nowemu szefowi.-szczerze się.
Jesy widząc to, co się rozgrywa na jej oczach myśli tylko jedno "uwierz, nie musisz tego robić" i nieświadomie wypowiada te słowa na głos. Przez co dwójka mężczyzn patrzy na nią przez chwilę, po czym wybucha śmiechem, a ona spuszcza wzrok i rumieni się.
-Widzisz Tomlinson, już mam Cię w garści.-Styles mówi na odchodne, zostawiając ich samych.
-Właściwe to ma rację.-wzdycha Louis, po czym odpycha się od biurka i znika w swoim biurze.
Jesy zostaje sama ze swoimi myślami, jednak są one tak absurdalne, że postanawia skupić się na swojej pracy.
❇
Po godzinie spędzonej w biurze, pośród, jak zwykle, pomazanych kartek papieru, Louis postanawia wyrwać się z stamtąd i pójść odwiedzić Harry'ego. I czy to już można nazwać obsesją? Chyba jeszcze nie, ale jest pewny, że w niedługim czasie się nią stanie. I chyba nawet jest gotowy pogodzić się z tą myślą.
Pięć minut później jest już na ostatnim pietrze. Z szerokim uśmiechem otwiera drzwi studia, w którym kolejny raz, wszystko go zaskakuje. Tym razem zniknęły stąd białe prześcieradła, a wszystkie sprzęty oraz całe studio wydają się lśnić, chociaż dzisiejszego dnia nie ma wcale słońca. Wręcz przeciwnie, deszcz natarczywie zacina w okna, jednak teraz, z tą rockową muzyką, która również dzisiaj gra w studiu, wydaje się być mniejszym złem, a nawet czymś przyjemnym.
CZYTASZ
Be enough || Larry
FanfictionHarry poszukuje pracy, ale co się stanie gdy spotka na swojej drodze pewnego niebieskookiego szatyna? Czy ich 'współpraca' zaowocuje?