Mija tydzień. Tydzień odkąd Louis wyjechał z Londynu, pozostawiając wszystkie swoje problemy za sobą.
I teraz nadszedł czas, aby w końcu je rozwiązał, nawet jeśli nie czuje się na to tak gotowy, jak sądził, że będzie.Ostatnie uściski przyjęte od najważniejszych kobiet w jego życiu, kilka kroków na przydomowej ścieżce, głuche echo zamkniętych drzwi i oto rusza w drogę powrotną.
❇
Londyn wydaje się pozostawać niezmienny. Wciąż zasnuty zasłoną utkaną z mgły i kropelek wiecznie padającego deszczu. Wciąż wypełniony gwarem, cykaniem turystycznych aparatów i głuchym dźwiękiem bijącego dzwonu. Wciąż przepełniony zapachem wilgotnego powietrza, smażonych w przydrożnych budkach dań obiadowych i drogich perfum.
Od lat taki sam i niezmienny, wita Louisa swoimi godzinnymi korkami i tłokiem na każdym rogu ulicy. I chociaż nie brzmi to ani trochę zachęcająco, mimo to tęsknił za tym, bo to środowisko zdążyło wniknąć w niego, aż do szpiku kości.
Sięga na tylne siedzenie po swoją torbę i dopiero gdy ją podnosi zauważa swój telefon, który leży obok i zdecydowanie jest przez niego zapomniany.
Sięga także po niego, jednakże włącza go ponownie dopiero, gdy siedzi już na kanapie z kubkiem herbaty.
Pierwsze co zauważa to nieodebrane połączenia. Dużo nieodebranych połączeń i wiadomości. Cholera, teraz pomysł porzucenia telefonu na tydzień nie wydaje mu się tak fenomenalny jak na początku.
Klika rejestr połączeń i analizuje je od początku. Większość z nich to Harry, kilka połączeń od Liama i trochę więcej od Jesy. Wzdycha, po czym zaczyna czytać sms'y i cóż tu jest zdecydowanie gorzej. Wygląda na to, że milczenie z jego strony zmartwiło więcej osób niż mógłby się spodziewać. Jego serce puchnie lekko z powodu świadomości tego, że ktoś faktycznie się o niego martwi, nawet jeśli uświadamia sobie to dopiero w tak głupiej sytuacji.
Klnie siarczyście po czym, wciska imię Liama. Odbiera po drugim sygnale.
-Co Ty myślisz, że Ty robisz Tomlinson?!-krzyczy tak, że szatyn musi odsunąć telefon od ucha.
-Przepraszam Payno, miałem wyłączony telefon..-mówi ze skruchą.
-Wyłączony telefon?! Jak z pieprzonym dzieckiem, przysięgam..-słyszy trzaskanie drzwiami w tle.-Jesy ten dupek w końcu się odezwał!-Payne krzyczy ponownie, tym razem nie jest to jednak adresowane do niebieskookiego, co nie oznaczy, że oddycha on z ulgą, bowiem słyszy jak kobieta odkrzykuje "Już ja sobie z nim pogadam", po czym odbiera brązowookiemu telefon. -Co Ty sobie myślisz?!Wiesz jak się martwiliśmy? Nie pokazuj się mi na oczy bez pierścionka!
-Pierścionka?-marszczy brwi szatyn.
-Tak, pierścionka, pieprzonych kwiatów i czekoladek, a najlepiej całego pakietu z romantyczną randką. Inaczej nie masz po co tu przychodzić. Wiesz, że jestem poważna Tomlinson.-grozi kobieta.
-Tak, cóż, dobrze.-zgadza się, wciąż nie będąc pewnym, co ma na myśli kobieta. Zakłada więc, że żartuje.
-Dobrze?-pyta zaskoczona.
-Tak, dobrze.-potwierdza.
-No i takie posłuszeństwo to ja rozumiem szefie. Interesy z Tobą to czysta przyjemność.-nuci z uśmiechem. A teraz oddaję Liama, niech się z Tobą rozmówi.-mówi słodkim głosem na koniec, a Louis jęczy.
CZYTASZ
Be enough || Larry
FanfictionHarry poszukuje pracy, ale co się stanie gdy spotka na swojej drodze pewnego niebieskookiego szatyna? Czy ich 'współpraca' zaowocuje?