8. Rainbow boy.

1.3K 89 299
                                    

Ranek nie jest tak niezręczny jak mogłoby się wydawać. Wczorajszy wieczór niknie gdzieś pomiędzy puchatymi poduchami na kanapie, a zapachem świeżo parzonej herbaty, chociaż tak naprawdę to nie tak, że oni nie chcą na ten temat rozmawiać, no cóż przynajmniej nie czują takiej potrzeby, ponieważ wczorajsze zachowanie wydaje się być już dla nich totalnie naturalne. Spacerują po LA i rozmawiają, tak jak stare dobre małżeństwo, owiewani wiatrem znad oceanu i oświetlani kalifornijskim słońcem, które przywodzi na myśl marzenie o podróży autostopem przez Kalifornię. Nie żeby Harry szczególne to ukrywał, ale właśnie to było jednym z jego podstawowych marzeń w młodości, które z upływem lat przygasło i zjechało na boczny tor, tak jak większość młodzieńczych marzeń, które gubią się pomiędzy dźwiękiem, nawołującego do pracy budzika, a wiecznie tykającym zegarem. 

Tak naprawdę niewiele osób wie, o tym marzeniu zielonookiego, jedynie nieliczni przyjaciele z dzieciństwa, z którymi dzielił się swoimi sekretami oraz najbliższa rodzina, która wysłuchiwała jego planów na przyszłość z przymrużeniem oka. W bruneta nagle jednak uderza myśl, że chciałby powiedzieć o tym Louisowi. Z drugiej strony jednak za bardzo boi się, że szatyn uzna to za głupi pomysł, wiecie w końcu takie rzeczy są tylko w filmach. Dlatego też Harry w milczeniu słucha tego, co ma mu do powiedzenia niebieskooki.

-Wiesz Harry, opowiadam Ci o takich głupotach odnośnie Los Angeles, a tak naprawdę mam w zanadrzu chyba coś ciekawszego do opowiedzenia. Kiedyś, jak byłem jeszcze młody i piękny-śmieje się, a wokół jego oczu pojawiają się kurze łapki.-marzyłem o ty, żeby wyjechać w podróż po Kalifornii. Wiesz taka typowa, głupia i filmowa podróż, gdzie je się w przydrożnych barach, a śpi się na tylnym siedzeniu swojego vana, o i jeszcze zgarnia się po drodze autostopowiczów, którzy tak jak Ty mają jakiś cel, jakieś marzenia. I prawdopodobnie to najgłupsza rzecz jaką słyszysz-śmieje się pod nosem, po czym zerka na bruneta.-ale hej dlaczego tak na mnie patrzysz?

-Wiesz, jeśli kiedyś chciałbyś wrócić do tego marzenia, to szukaj autostopowicza o przydługich lokach, zielonych oczach i w kwiecistej koszuli.-uśmiecha się, a jego oczy błyszczą. Nie sądził, że znajdzie osobę, która podzieli z nim to marzenie, tym bardziej, że osoba ta coraz bardziej zaczyna mu przypominać bratnia duszę i jego życie zaczyna za bardzo przypominać to filmowe.

-Czy Ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że chciałbyś ze mną pojechać?-pyta Louis zaskoczony.

-Nic takiego nie powiedziałem.-Harry śmieje się, przysiadając na plaży.

-Zabrudzisz sobie spodnie.-mruczy niebieskooki i staje koło niego, patrząc na ocean, po czym odpala papierosa.-Wiedziałem, że nikt nie jest na tyle pojebany, żeby jeździć po Kalifornii bez celu.-mówi, wypuszczając dym z ust, po czym śmieje się cicho, ale trochę pusto.

-Kto powiedział, że ja nie jestem?-uśmiecha się Harry, przymrużając oczy przez słońce, po czym sięga ręką do nogi szatyna i pociąga, go tak, że ten traci równowagę i spada prosto na jego kolana. 

-Teraz nie tylko ja mam brudne spodnie.-śmieje się zielonooki, patrząc z małym uwielbieniem na szatyna.

-Jesteś pojebany.-śmieje się starszy.-Masz szczęście, że nie upuściłem papierosa,b o chodziłbyś dzisiaj bez spodni.-mówi, strzepując go.

-Widzisz, jestem pojebany, an tyle, że mógłbym z Tobą jechać, szefuńciu.-śmieje się.

-Fakt, bardziej pojebanej osoby w życiu nie spotkałem.-mówi i dmucha dymem w twarz bruneta,a ten krzywi się.

-Nie lubię jak palisz.

-Ja też tego nie lubię.

-Więc dlaczego to robisz?

Be enough || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz