-Jest już późno, chcesz zostać na noc?-pyta Harry kilka godzin później, gdy wciąż siedzą na kanapie, oglądając filmy.
-Właściwie to nie powinienem, bo chciałem jutro rano zamknąć wszystkie sprawy w firmie, a później pojechać do rodziny, ale walić to, nie wiem co Ty w sobie masz Styles, ale z chęcią u Ciebie zostanę.-śmieje się starszy.
-To urok osobisty.-mówi nie odrywając oczu od telewizora zielonooki.
-Taak?-unosi brwi w górę szatyn.-A ja myślę, że to coś zupełnie innego.
-Na przykład co?-pyta brunet, tym razem odwracając wzrok od telewizora i spoglądając na niższego.
-Na przykład to, że naprawdę dobrze się Ciebie całuje.-szczerzy się Tomlinson.
-Och naprawdę?-unosi brew ku górze.
-Mhm.-przytakuje mu Tomlinson z uśmiechem igrającym na jego ustach.
-Ja nie jestem przekonany, czy aż tak bardzo lubię Ciebie całować.-przygryza wargę Styles, patrząc niższemu prosto w oczy.
-W takim razie chyba muszę zmienić Twoje nastawienie.
-Zdecydowanie.-sapie mężczyzna, po czym w szybkim tempie przemieszcza się na kolana niebieskookiego i od razu, wygłodniałym ruchem przyciska swoje usta do tych niebieskookiego.
Starszy reaguje od razu, oddając pocałunek równie zachłannie i od razu całując go prawidłowo, po francusku, na co młodszy wzdycha entuzjastycznie. Najpierw swoimi dłońmi ujmuje jego policzki, jednakże chwilę później przemieszcza je z mruknięciem na ramiona mężczyzny, aby zrzucić koc z jego ramion. Zdecydowanie robi się gorąco.
Dłonie szatyna zaczynają błądzić po całym torsie zielonookiego, wywołując u niego dreszcze, nawet jeśli jest to wciąż dotyk przez materiał koszulki, którą ma na sobie. Młodszy nie pozostaje mu jednak dłużny, bowiem od razu wplata jedną ze swoich dłoni w dłuższe włosy na karku mężczyzny i delikatnie za nie pociąga, wywołując u niego pomruki aprobaty.
Wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Opuchnięte usta, stykające się co chwilę w żarliwym pocałunku, nienasycone dłonie, wędrujące po ciele partnera i umysły zbyt zawirowane do analizowania tego czy jest to właściwe.
W pewnym momencie starszy ściska biodra bruneta, a następnie przysuwa go do siebie jeszcze bliżej, tak, że ich klatki piersiowe się stykają, nie pozostawiając pomiędzy sobą ani milimetra wolnej przestrzeni. Styles wyraźnie zadowolony z takiego stanu rzeczy poprawia się na kolanach Tomlinson'a, niechcący pocierając przy tym ze sobą ich krocza. Oboje sapią na ten niespodziewany ruch. Jest to także sygnał, że może to co się dzieje zaszło już za daleko.
-Dobra przekonałeś mnie.-sapie Harry, gdy w końcu odsuwa się od szatyna, by nabrać powietrza.
-Nie musiałeś mówić tęczowy chłopcze. Widać to po Tobie.-uśmiecha się szatyn, delikatnie gładząc uda młodszego w niby opiekuńczym geście.
-Co to znaczy?-mówi, wciąż z małym trudem łapiąc oddech.
-To znaczy, że wyglądasz na trochę hm.. zniszczonego.
-Zniszczonego?-Styles unosi brew ku górze.
-No tak wiesz, napuchnięte usta, rumieńce, potargane włosy. Dokładnie tak jak byś się przed chwilą z kimś przespał.
-Jakbym się z kimś przespał?-powtarza.-A ja tylko świętuję to, że się z kimś właśnie nie przespałem.-śmieje się Styles, opierając swoją głowę o ramię niższego.
I kiedy zmienia pozycję na taką, Tomlinson czuje się lekko przytłoczony jego bliskością. Zielonooki siedzi mu na kolanach i do tego jest prawie w całości do niego przyciśnięty, a cóż nie ukrywajmy tego, Louis może czuć się trochę podniecony po wcześniejszym pocałunku, a ta bliskość niczego mu nie ułatwia.
CZYTASZ
Be enough || Larry
FanfictionHarry poszukuje pracy, ale co się stanie gdy spotka na swojej drodze pewnego niebieskookiego szatyna? Czy ich 'współpraca' zaowocuje?