Oczywiście to nie tak, że Tomlinson robi to tylko dlatego, żeby sprawdzić Harry'emu przyjemność. Wręcz przeciwnie, jest to jedna z ostatnich rzeczy o jakich myśli, godząc się na jego pomysł. No może ewentualnie jest ona na drugim miejscu.
I rzecz jasna nie jest na tyle naiwny, by wdrażać to w życie zaraz po tym jak Harry pokazał mu kilka arkuszy, zapewnił o korzyściach, a następnie go pocałował. Sprawdza, kalkuluje i dyskutuje na temat tego pomysłu przez najbliższy tydzień, aż w końcu zapada decyzja. Ryzykuje, a Styles nie posiada się ze szczęścia. I nawet jeśli straci dużo, to wie, że było to warte zobaczenia szczęścia na twarzy młodszego mężczyzny. I czy tak właśnie objawia si-
❇
Mija kolejny tydzień i wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Tak, jeśli chodzi o nadganianie z terminami jego firma jest w tym mistrzem. Teraz pozostają mu jedynie pokazy, a pierwszy z nich jest już dzisiejszego wieczora, dlatego Louis od samego rana jest już za kulisami wybiegu, dopracowując wszystko, co nawet tego dopracowania nie potrzebuje. Krótko mówiąc jest pedantyczny jak cholera i kocha to, po prostu to kocha.
-Uważaj żebyś się nie nadwyrężył.-śmieje się zza niego Harry, który również mu towarzyszy i rozstawia swój sprzęt.
-Wzajemnie Styles.-niebieskooki uśmiecha się sztucznie, obsesyjnie poprawiając tiul z sukienki, wiszącej na manekinie.
-Hej, serio zwolnij.-brunet pochodzi do niego i kładzie mu ręce na ramionach.-Wszystko jest idealnie, rozumiesz? Nic nie potrzebuje poprawek. Pozostaje Ci tylko czekać i cieszyć się sukcesem na pokazie, tak?No chodź tutaj.-mówi zgarniając niższego w swoje ramiona.
-Jak ja sobie bez Ciebie radziłem?-mamrocze w klatkę piersiową wyższego, wzdychając i przymykając oczy z ulgą.
-Pewnie brałeś całe pudełko Avomine.-śmieje się Harry, a Louis może wyczuć jak jego klatka piersiowa dudni tuż pod jego uchem.
-Pewnie tak.-wzdycha, po czym uchyla jedno oko.-A Avomine nie jest na chorobę lokomocyjną?
-Jest, ale im bardziej naćpany lekami byłeś tym lepiej, tak przynajmniej tak zakładam.-wzrusza ramionami brunet, a Tomlinson odsuwa się od niego i uderza go w ramię, śmiejąc się.
-Perwersyjnie widzę.-dobiega ich głos Jesy, która nagle pojawia się w pomieszczeniu, niosąc dla nich dwie kawy.- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tu tylko donoszę kawę no i może ewentualnie zostawię kamerkę internetową, ale jeszcze się zastanowię.-mówi, puszczając im oczko, a następnie znikając za zasłoną.
-Kiedy ona...kiedy ona stała się taka...
-Bezpośrednia?-dokańcza za niego Louis.- Po prostu tracę respekt u pracowników i tak to się kończy.-wzdycha, opadając na fotel i sięgając po swoją kawę. Krzywi się, biorąc kilka łyków.
CZYTASZ
Be enough || Larry
FanfictionHarry poszukuje pracy, ale co się stanie gdy spotka na swojej drodze pewnego niebieskookiego szatyna? Czy ich 'współpraca' zaowocuje?