Chapter 2

2.4K 156 22
                                    

Czułam jak wiatr muskał moje włosy. Przyspieszałam coraz bardziej, a po spojrzeniu w lusterko, dostrzegłam, że każda starała się mnie prześcignąć. Lily była tuż za mną, tak samo jak Ariana i dwie dzikuski, a reszta dosłownie w tyle. Zaśmiałam się w duchu. Dobijałam dwieście osiemdziesiąt na godzinę, ale dla mnie to wciąż było mało, lecz poluźniłam rękę, zmniejszając przy tym gaz, gdy trzeba było skręcić. Zauważyłam, że każda jechała prosto, natomiast ja wjechałam na starą platformę i chwilę znajdowałam się w powietrzu, aby po chwili znów jechać po asfalcie. Poczułam zwolnione tępo i radość, która mnie ogarniała. Wciąż prowadziłam, ale na zakręcie zmieniłam taktykę. Skręcając, nie nacisnęłam hamulca tylko zrobiłam kółko, opierając się lekko na nodze, co oczywiście było bardzo ryzykowne. Później popatrzyłam na prawo i lewo, zauważając Lily, Arianę i dzikuski, które powoli mnie wyprzedzały. Ale ja miałam asa w rękawie. Pozwoliłam im na to, a powoli zbliżając się do mety, słyszałam jak inni krzyczeli, że mi się nie uda, że to niemożliwe, iż bym przegrała. Jedni komentowali, drudzy wiwatowali, a ja skupiałam się tylko i wyłącznie na drodze. Skupiłam się, wyciszyłam, aby po chwili wydobyć ze mnie prawdziwą siebie. Dzikuski już cieszyły się, że wygraną mają w kieszeni, Lili i Ariana siedziały im na ogonie, a ja? Ja dodałam gazu, tak że po paru sekundach miałam na zegarze dwieście dziewięćdziesiąt na godzinę i wyprzedziłam Lily, Arianę i dzikuski tuż przed samą metą. Ukończyłam jako pierwsza pojedynek i zrobiłam niezły hałas, na co inni skakali ze szczęścia oraz radości. Z uśmiechem na twarzy, podjechałam powoli przed same nogi Luki i reszty. Patrzyłam na nich spod ciemnego kasku, a ich miny mówiły same za siebie. Poruszyli brwiami, patrząc na siebie, a kolejno zaczęli powoli klaskać. Zdjęłam kask i zeszłam z mojego pojazdu. Wkrótce potem po mojej lewej stronie pojawiła się Lily, a po prawej Ariana. Tyler ucałował swoją dziewczynę, ku czemu Lily się zaśmiała i uściskała go, a w następnej kolejności mnie. Ariana natomiast miała wymalowany grymas na twarzy, ale to nie była moja wina. Lily umiała się świetnie bawić, natomiast Ariana nie.

- Byłam druga! - krzyknęła podniecona Lily. Spostrzegłam, że w naszej ekipie brakuje Ariany, ale zbytnio się tym nie przejęłam. Sekundę później zaczęliśmy rozmawiać, śmiejąc się razem. Irytowało mnie to, że co rusz ktoś do mnie podchodził, abym się podpisała na bluzce, czy coś w tym stylu. Nie lubiłam sławy tylko ryzyko.

- No moje gratulacje od nas wszystkich, Lia. - powiedział Luka, a reszta przytaknęła na jego słowa. Było coś po drugiej w nocy. Niektórzy już byli pijani, niektórzy wciąż chcieli więcej rozrywki. Było tu chyba z milion ludzi. Laski, które miały miniówę i tapetę, że aż raziły na kilometr, oraz faceci - niektórzy starzy, niektórzy młodzi i przystojni.

- Ludzie! Ludzie! Policja! Zbierać się! - ktoś krzyknął z tłumu, a my wszyscy usłyszeliśmy radiowozy i w pośpiechu wsiedliśmy na ścigacze. Było niezłe zamieszanie, a gdy odjeżdżałam spostrzegłam chłopaka, który się patrzył na mnie. Słabo go widziałam, ponieważ każdy biegał i rozchodził się w swoje strony, a wkrótce odjechałam z piskiem opon. Impreza przeniosła się do mojego domu, a raczej garażu. Wtedy mogliśmy pozwolić sobie na alkohol.

- Wiecie, że ponoć ten gościu był i obserwował każdego. - odezwał się Cameron, popijając zawartość swojego kubka z alkoholem.

- I co? - odrzekła Laura, biorąc duży łyk mocnego piwa.

- To, że szuka rywala do pojedynku. Nikt nie wie jak wygląda. Ponoć jest straszny i w dodatku wytatuowany. - dodał Tyler, całując po sekundzie Lily w skroń.Byli bardzo w sobie zakochani.

- Widziałam go. - powiedziałam, patrząc na moją pustą butelkę po piwie.

- Co?! - wszyscy zapytali chórkiem.

Linia ryzykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz