Za godzinę pojedynek, więc trzeba ruszać. Słyszę, że dojeżdża Luka, a za nim Brian, Cameron, Laura, Tyler i Dev. Stają obok siebie i patrzą na nas. Zakładam kaska, tak samo Lily i jedziemy. Każdy schodzi nam z drogi gdy przejeżdżamy, a gdy widzą mnie i Lukę zaczynają głośno wiwatować i gwizdać. Nie mogę ich zawieść, jak i Luka, ale zwycięzca w tym jest tylko jeden i ja nim będę albo Luka. Stajemy w wolnym miejscu, schodzimy z naszych pojazdów i ścigamy kaski.
- Lia, nie bój się. Nie raz się ścigałaś! - odezwała się radośnie Laura, podchodząc do mnie.
- Nie boję się. - powiedziałam lekko oburzona, lecz po chwili się śmiałyśmy.
Brzuch mnie boli, skręca jednocześnie i do tego czuję, że moje serce wali jak oszalałe.
- Nie stresuj się, skarbie. - dobrze znajomy mi głos. Po chwili poczułam jego ręce na mojej talii i od razu się uspokoiłam.
- Masz to wygrać. - powiedziałam i się do niego odwróciłam.
- Wiem, że chodzi ci o ciebie. - prychnął i się po chwili zaśmiał. Porozmawialiśmy jeszcze, a potem każdy się rozszedł do konkurencji. Gdy stałam tak sama, wkurzał mnie bandaż na moim brzuchu. Miałam go zawiązanego z tego powodu, że po tym wypadku bolał mnie przy każdym wysiłku, a gdy miałam go zawiązanego dało się żyć, lecz teraz uwiera mnie cholernie. Rozpięłam moją skórzaną kurtkę i zaczęłam go odplątywać.
Gdy spojrzałam przed siebie dostrzegłam męską sylwetkę w cieniu. Patrzył się na mnie i to za pewnie ten facet. Uśmiechnął się cwaniacko, a potem gdzieś zniknął.
Czas zleciał jak pstryknięciem palcem. Wszyscy zaczynali się zbliżać do bramek, niektórzy wprost przepychali się, aby mieć jak najlepsze miejsce. Moja rodzinka stała w pierwszym rzędzie przy nas i głośno gwizdali.
Wsiadłam na moje cacuszko, wcześniej upewniając się czy wszystko w porządku. Następnie założyłam kask i powoli wjechałam na linię startu. Po sekundzie dołączył do mnie Luka, który stanął po lewej stronie. Sędzia ustawił się na swoim miejscu, a jakaś laska, która powiedzmy sobie szczerze- wyglądała jak dziwka w tym stroju- stanęła na środku i czekała na znak. Oczywiście czekaliśmy jeszcze na „terminatora". Dojechał do nas po pięciu minutach. Ustawił się obok Luki. Jego motor to, to po prostu CUDO. Czarny, matowy, gdzie nie gdzie z czerwonymi detalami. Silnik też najlepszy. Odwrócił się w moją stronę i na pewno na jego twarzy pojawił się ten cwaniacki uśmieszek, mimo że nie widziałam jego buzi.
Po chwili spojrzałam przed siebie. Nasze silniki zaczęły wydawać coraz głośniejsze dźwięki tak, że napędzały tłum do dopingowania. Skąpo ubrana laska machnęła nam jakimś materiałem i wystartowaliśmy. Jak na razie to prowadziłam ja, ale Luka po chwili mnie wyprzedził. Nowego nie widziałam, ale przeczuwałam, że zaraz gdzieś wyskoczy, no i tak się stało. Przejechał nad moją głową, wyprzedzając zarazem. Dodał gazu i szczerze się zdziwiłam z czego ten jego ścigacz jest zrobiony? Spojrzałam na Lukę, a on na mnie i wiedziałam, że on również jest zdziwiony. Dodałam więcej gazu i jechałam najszybciej niż kiedykolwiek. Mój brat kiedyś osiągnął podobną prędkość, oczywiście miał więcej ode mnie i tak zakończył swoją karierę, jak i życie.
Jestem uparta i nie pozwolę temu gnojkowi wygrać tego pojedynku. Nigdy!
Bałam się trochę, bo jechałam tak szybko jak nigdy, ale cieszyłam się, że dogoniłam tego typa. Jechaliśmy na równi i chyba się zdziwił, bo co chwilę zerkał na mnie. W pewnym momencie uderzył we mnie i na chwilę straciłam równowagę, ale szybko ją odzyskałam.
Chce zabawę? To ją dostanie!
Jechałam centralnie na niego i uderzyłam tak, że się obrócił. Luka nas dogonił i zbliżało się kółko. Oczywiście ja oparłam się na nodze, ale z taką prędkością ledwo wyrobiłam. Jechałam na równi z Luką, ale po chwili dogonił nas on, a ja szczerze się zdziwiłam. W trójkę jechaliśmy, a meta coraz bliżej. Nikt z nas nie odpuszczał.
Ja. Luka. I on.
Meta już za kilka metrów, słychać coraz bardziej nasze imiona. Dodałam gazu, jak i oni. Gdy już byłam kilka centymetrów od mety, nagle stało się coś czego bym się nie spodziewała.
Luka puścił gaz, dając tym mi i jemu wygrać. Szybko zahamowałam pojazd i chwilę na nim siedziałam, bo musiałam ochłonąć. Nagle ktoś ściągnął mi kask i przytulił. Byłam jak w jakimś amoku, każdego odtrącałam, a gdy zauważyłam Lukę, który schodzi z pojazdu, podbiegłam do niego i walnęłam go z pięści w klatkę piersiową.
- Czemuś to zrobił?! - wrzeszczałam na niego.
- Zrozum, że jeśli byśmy wygrali to w trzech, to byśmy to powtarzali. Wiem jak zależy ci na tym. - powiedział spokojnie, a ja się powoli zaczęłam uspokajać.
- Jak ty musisz mnie kochać? - powiedziała szeptem po chwili. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - Ale ty to kochasz! To ty powinieneś być na moim miejscu! - zaczęłam szybko mówić.
- Przestań. To tylko zwykły wyścig. Dla ciebie to coś więcej. - odparł i mnie przytulił. Przykleiłam się do niego i wtedy w pewnej chwili GO zobaczyłam. Uśmiechał się.
*****
Rozdziału długo nie było, bo zakończenie roku, po za tym jeszcze doczepiła się do mnie choroba.
Ahh...
Przyznam się bez bicia, że nie chce mi się już tego pisać, mam pomysł, co dalej, ale po prostu nie chce mi się tego pisać.Dajcie znać w komentarzu😘 i gwiazdeczka jeśli się podoba😇
CZYTASZ
Linia ryzyka
Jugendliteratur[Opowiadanie w trakcie drobnych poprawek] Dobre wyniki? Pilna uczennica? Grzeczna? To nie bajka dla mnie. Moje życie codziennie wisi na jednym włosku, a dlaczego? Opowiem wam. Będąc mała, brat dużo uczył mnie o motocyklach. Byłam dla niego numerem...