Rozdział 14

34 5 3
                                    


Moja mama zamknęła drzwi, odgradzając mnie od zdenerwowanej Klary. Byłem zdezorientowany jej zachowaniem w takim stopniu, że nie potrafiłem w jakikolwiek sposób zareagować. Po prostu stałem, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. O co jej chodziło? Dlaczego tak bardzo się na mnie wściekała? Czy zrobiłem coś nie tak?

– Mateusz, musimy wybrać menu na dzisiejszy obiad – przywołała mnie do rzeczywistości Rozalia. I chociaż bardzo chciałem pobiec za Klarą, nie mogłem tego zrobić. Zachowała się dosyć nieprzemyślanie. Po czymś takim moja mama z pewnością nie będzie miała o niej dobrego zdania, choć już patrzyła na nią nieprzychylnie.

I wtedy usłyszałem pisk hamującego samochodu i głuchy huk, który przeszył mój umysł na wylot. Nie zastanawiałem się, że Rozalia i mama patrzyły na mnie wyczekująco. Miałem wrażenie, że stało się coś niedobrego. Słyszałem poddenerwowane krzyki jakiegoś mężczyzny. Nie mogłem tak stać, jak kołek.

Otwarłem drzwi, a moje nogi omal nie ugięły się do tego stopnia, że bym się przewrócił. Podtrzymałem się ściany i chociaż powinienem biec, szedłem jak z zawiązanymi oczami. Krok za krokiem z coraz szybciej bijącym sercem. Patrzyłem na bezwładne ciało Klary, z którego wraz z każdą kolejną kroplą krwi ulatywało życie. Kierowca patrzył to na nią, to na swój samochód, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

I wtedy wszystko wróciło do normalnego tempa. Ocknąłem się i w dwóch skokach pokonałem dzielącą mnie od tego zdarzenia odległość.

– No co tak stoisz?! – wydarłem się na całe gardło. – Dzwoń po pogotowie! – Rzuciłem się ze łzami płynącymi po twarzy do bezwładnego ciała Klary. Chciałem je objąć, przytrzymać ją przy życiu, ale bałem się, że zrobię jej jeszcze większą krzywdę.

– Puls! – Usłyszałem głośny krzyk stojącego za mną mężczyzny, ale jego słowo było tylko zbitkiem niezrozumiałych dla mnie głosek. – Sprawdź puls do cholery!

Odwróciłem głowę w jego stronę jak zahipnotyzowany. Ledwo stał na nogach, trzymając telefon przy uchu. Chciałem posłuchać jego polecenia, ale nie panowałem nad swoimi tak bardzo trzęsącymi się rękoma. Nie byłem w stanie odpowiednio ich ułożyć na jej szyi, więc tylko objąłem delikatnie jej twarz, nachylając się. Skapujące na nią łzy utworzyły czyste strumienie w plamach krwi.

Nagle ktoś mnie odepchnął tak mocno, że upadłem, opierając się na jednym łokciu. Kierowca podszedł do Klary, sprawdzając tętno. Nie słyszałem jego odpowiedzi. Nie wiedziałem, czy jeszcze żyje, czy też już tylko gdzieś z boku obserwuje całą tę sytuację.

Po chwili ktoś złapał mnie pod ramię. Przez załzawione oczy dostrzegłem sylwetkę mojej mamy. Także była roztrzęsiona. Widok nieprzytomnej, leżącej w coraz szybciej powiększającej się kałuży krwi Klary dla każdego musiał być strasznym widokiem. Nawet dla Rozalii, która tak bardzo jej nie cierpiała. Stała teraz za mną, przykrywając usta dłonią.

Nawet się nie zorientowałem, kiedy nadjechało pogotowie i zabrało się za wszelką reanimację i transportowanie Klary do karetki. Podniosłem się z jezdni dopiero, gdy jeden z ratowników chciał zamykać drzwi.

– Jadę z wami – wyjąkałem z rozpaczy, słaniając się na nogach.

– Nie może pan – otrzymałem w odpowiedzi, gdy zamknięto przede mną drzwi, a karetka na sygnałach odjechała tak szybko i niespodziewanie, jak się tu pojawiła.

– Jadę tam. – Już otwierałem drzwi swojego samochodu, jednak mama mnie powstrzymała, przekrzykując syreny nadjeżdżającej policji.

– Nie możesz jechać w takim stanie. Poczekaj na taksówkę. Już dzwoniłam.

Usiadłem na krawężniku i zalewałem się łzami, przygładzając białą, pochlapaną jej krwią koszulę. Dotykałem zdrętwiałymi palcami szkarłatnoczerwonych plam, które być może były ostatnim śladem jej istnienia.

Jego księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz