Rozdział 8

54 5 0
                                    

- Nikt ci nie wierzy, jasne? - zatrzymała mnie Amanda, kiedy wychodziłam z toalety. - Weź nie udawaj, bo tylko odstawiacie jakieś szopki.

- Nie wiem, o co ci chodzi. - Przejrzałam się w lustrze, jak gdyby nigdy nic i już chciałam wyjść, jednak jej przyjaciółka zagrodziła mi przejście i ani jej się śniło, żeby się stamtąd odsunąć.

- Błagam cię, chyba widziałaś tych wszystkich ludzi. Patrzą na ciebie z taką litością... Po prostu jest im ciebie żal, że upadłaś tak nisko ze swoimi kłamstwami - ciągnęła dalej Amanda najwidoczniej nie zamierzając odpuścić.

- Co mam zrobić, żebyś się w końcu ode mnie odczepiła? - słysząc moje słowa przez chwilę się zastanowiła.

- Daję ci trzy dni na to, żebyś udowodniła, że z nim chodzisz albo powiedz wszystkim, że to wszystko były kłamstwa. W innym razie, radzę ci już nie wracać do tej szkoły, bo nie będziesz tu miała życia - zaśmiała się kpiąco i razem ze swoją świtą wyszli na zewnątrz.

Cała kipiałam ze złości. Nie miałam najmniejszego zamiaru się pod nią podporządkowywać. O ile wcześniej miałam wielką ochotę, żeby znaleźć się w objęciach Mateusza, tak teraz drżałam na myśl o tym, że do czegoś takiego mogłoby faktycznie dojść. Nie chciałam, żeby było to uznane za wypełnienie obowiązków Amandy. Z jednej strony byłam na nią wściekła za to, że tak bardzo wtrącała się w nie swoje sprawy i wszystko chciała zniszczyć i w sumie z tego samego powodu było mi jej żal. Może czuła się niedowartościowana albo jej życie było tak nudne, że musiała się interesować życiem innych.

To jednak w tej chwili nie było dla mnie tak ważne, bo właśnie przypomniała mi się rozmowa z Mateuszem, kiedy mi powiedział, że rodzice nie dają mu wyboru, co do kandydatki na żonę i że on jej nie kocha. To było dla mnie potwornym ciosem, bo mimo, że go nie znałam jeszcze na tyle dobrze, to jednak wystarczyło to, aby się dowiedzieć, że to wcale nie taki snob, za jakiego go uważałam, ale czuły i wrażliwy chłopak, który chciałby odrobinę swobody w życiu. Nie wiedziałam jednak, czy czuje do mnie to samo, co ja do niego. Wiem, że to trochę głupie, że zauroczyłam się kimś tak popularnym, chociaż jego pozycja była dla mnie najmniej ważna. Gdybym nie poznała go osobiście, nigdy nie spojrzałabym na niego jak na potencjalnego kandydata na mojego chłopaka.

Do końca lekcji Amanda spoglądała na mnie nieprzychylnym wzrokiem, ale starałam się to ignorować. Na całe szczęście nie wracała razem ze mną do domu. Tego bym już chyba nie wytrzymała. Gdy tylko znalazłam się w środku, poczułam wibracje w telefonie zagrzebanym w kieszeni. Szybko go wyciągnęłam i zauważyłam wiadomość od Mateusza:

Chciałbym z tobą porozmawiać. Mogę liczyć na spotkanie z tobą ;)

Nie musiał długo czekać na moją odpowiedź, bo niemal momentalnie wyraziłam entuzjazm z jego propozycji. Nie zmieniło to jednak faktu, że nie zmartwiłam się, gdy napisał, że koniecznie musi być to wieczór.

Z niecierpliwością czekałam na powrót mamy, bo tym razem nie było możliwości, żeby nasze spotkanie nie doszło do skutku.

W końcu usłyszałam szczęk zamka od drzwi, a do pokoju weszła zmęczona po zapewne ciężkim dniu pracy mama.

– Pamiętasz, jak mi mówiłaś, że znam się z Mateuszem zbyt krótko, żeby wyjść z nim wieczorem?

– Mama przysiadła obok mnie na kanapie i patrząc na mnie z niepokojem skinęła głową. – Teraz znamy się już chyba wystarczającą ilość czasu, żebym mogła się z nim spotkać?

– Skarbie, dlaczego nie możecie się spotkać popołudniu? – To nie zapowiadało się dobrze. Chociaż cieszyłam się, że od razu nie zaprzeczyła.

– Można powiedzieć, że jego rodzice nie wyrażają na to zgody. To skomplikowane. – Spojrzała na mnie jeszcze bardziej przenikliwie niż przed chwilą, a ja już wiedziałam, że z jej ust za chwilę wypłynie zakaz wyjścia. – Jeśli mi nie pozwolisz, to i tak wyjdę. Nie mam tak wysoko, żeby uciec przez okno. – Zdobyłam się na nieśmiały uśmiech, jednak to co powiedziałam wcale nie było żartem.

– Masz mieć telefon pod ręką i w razie co od razu do mnie dzwonić. – Słysząc to z jej ust, od razu mocno ją przytuliłam, ciesząc się z jej odpowiedzi.

– Dziękuję – rzuciłam, od razu dając znać Mateuszowi o pomyślnym rozwiązaniu mojej misji, a on niemal momentalnie odpowiedział, że będzie po mnie o dziewiątej. Jako, że była już przeszło szósta, postanowiłam zabrać się za przygotowania. Biegałam od pokoju do pokoju, zbierając najpotrzebniejsze rzeczy do zrobienia makijażu i fryzury, a także przygotowaniu pasującego do tej okoliczności ubrania. Mama cicho zaśmiewała się z mojego zachowania, ale po chwili zdobyła się na wypowiedzenie czegoś odnośnie Mateusza.

– Wydaje się fajnym chłopakiem. Jest bardzo miły. – Nie miałam pojęcia, co mogłabym odpowiedzieć, więc tylko nieśmiało się uśmiechnęłam.

Przed dziewiątą siedziałam jak na igłach, a do obserwowania ze śmiechem mojego zachowania dołączył również tata. Kiedy tylko zabrzmiał dźwięk dzwonka, zerwałam się z miejsca i rzuciłam się do drzwi.

– Cześć – przywitał mnie Mateusz, a ja chyba po raz pierwszy widziałam go w innym ubraniu niż garniturze, czy białej koszuli. Nie uwierzyłabym, jeśli by mi powiedział, że w swojej szafie miał jakąkolwiek bluzę. Jak widać, jednak ją miał.

Na dworze było już ciemno. Szliśmy obok siebie, praktycznie w ogóle się nie odzywając. Raz jego ręka delikatnie musnęła moją dłoń, a ja sparaliżowana strachem, cicho chrząknęłam i nieświadoma tego, co robię, zaczęłam nerwowo poprawiać swoją fryzurę, starając się czymś zająć ręce. Kiedy zdałam sobie sprawę, że chciał mnie za nią złapać, miałam ochotę uderzyć się w czoło. Dlaczego on tak na mnie działał? Dlaczego nie potrafiłam w jego obecności logicznie myśleć? Mateusz cicho chrząknął i ze skrępowania rozmasował sobie dłonią kark. Chyba pierwszy raz widziałam go tak spiętego.

– Dokąd idziemy? – szepnęłam cicho, chcąc przerwać niezręczną ciszę.

– Już niedaleko – odparł wymijająco. Nie znałam jeszcze dobrze tej okolicy, więc kiedy zobaczyłam przed sobą małe jeziorko otoczone gęstą roślinnością, niemal otwarłam usta z wrażenia. Usiedliśmy na jednej z ławek.

– Chciałem z tobą porozmawiać, a park obok twojego domu odpadał. Moi rodzice nie wiedzą, że wyszedłem, także padło na to miejsce... – tłumaczył swój wybór. Być może wydawał się mu zbyt romantyczny? Może uświadomił sobie, że jest zbyt wcześnie na pocałunek dopiero, kiedy nie pozwoliłam mu się złapać za rękę. – Obawiam się, że nie będziemy mogli się teraz spotykać. Ani w żaden sposób kontaktować – powiedział na jednym wydechu i zmieszany odwrócił wzrok. Tak, to zdecydowanie było nieodpowiednie miejsce na takie rozmowy. Wciągnęłam głośno powietrze, nie mając pojęcia, co miałabym o tym myśleć.

Jego księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz