Rozdział 1

309 15 3
                                    


– Klara, pomóż nam trochę – krzyknął do mnie tata, wyciągając ogromne kartony z zaparkowanego przed naszym nowym domem busa.
Ja od ponad pięciu minut wpatrywałam się w dom, nie, nie w dom, w pałac znajdujący się naprzeciwko nas. Widziałam go już wcześniej. W końcu często bywałam na naszej budowie, nie mogłam jednak przywyknąć, że teraz mogłam podziwiać ten budynek codziennie. Będę go widziała zaraz po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem, w końcu był to widok z okna w moim pokoju.
– Klara! – upomniał mnie po raz kolejny tata.
– Już idę, spokojnie. – Chwyciłam za jeden z mniejszych kartonów, bynajmniej nie był on lżejszy od tych większych. Coś w nim zachrzęściło.
– Uważaj! – krzyknęła mama. – To moje najładniejsze filiżanki. – Odebrała ode mnie karton, a ja przewróciłam oczami. Wszyscy stali się jacyś nerwowi z powodu tej przeprowadzki. Może to skutek uboczny podekscytowania?
Cieszyłam się, że będę mogła tu mieszkać, ale była jedna wada. Kilka domów dalej mieszkała dziewczyna z mojej klasy, która zawsze wywoływała w szkole skandale i roznosiła plotki. A na dodatek, nie za bardzo mnie lubiła. W sumie z wzajemnością. Nic bym do niej nie miała, gdyby nie gadała różnych bzdur tylko po to, żeby wszyscy się od ciebie odwrócili. Na szczęście miałam cudowną przyjaciółkę - Karolinę. Nie wierzyła w żadną plotkę na mój temat i zawsze przy mnie była.
Obejrzałam się jeszcze raz na dom naprzeciwko naszego i ponownie zabrałam się za wnoszenie kartonów. Wszystkie meble mieliśmy już od jakiegoś czasu w mieszkaniu, więc teraz wystarczyło jedynie poukładać wszystko na półkach. Było to zdecydowanie trudniejsze zadanie, niż się spodziewałam. Zajęło mi to kilka godzin z przerwami na przyglądanie się pięknemu budynkowi, a i tak nie zdołałam wszystkiego wyciągnąć z wielkich pudeł. Kiedy usiadłam całkowicie wyczerpana na parapecie, zobaczyłam nadjeżdżający czarny sportowy samochód pod "pałac". Nie wjechał jednak za bramę, ale zatrzymał się na ulicy. Wysiadł z niego bardzo przystojny chłopak, a ja, mimo że nie widziałam jeszcze jego twarzy, już wiedziałam, że jest to Mateusz, chłopak w moim wieku, za którym szalała większość dziewczyn z mojej szkoły i zapewne nie tylko z mojej. Ja nie należałam do tej grupy osób. Oczywiście uważałam, że jest bardzo przystojny, ale było prawie nierealne, żebym mogła z nim chodzić. A poza tym w ogóle go nie znałam. Sądząc po tym, jaki jest bogaty, zapewne jest strasznym sztywniakiem i wszystkim chce tym zaimponować. Mi jednak takie coś nie imponuje.
Spojrzał w stronę naszego domu, zapewne zdziwiony, że ma nowych sąsiadów, w końcu tata z mamą krzątali się na dole w kuchni, wieszając firany. Ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i czarny krawat typu śledzik ruszył w kierunku swojego domu. Byłam ciekawa, czy chodzi tak ubrany na co dzień.
– Klara! – zawołała mama z dołu. Szybko zbiegłam po schodach. – Przeszłabyś się do sklepu? Przydałoby się kilka butelek wody. – Trochę niechętnie się zgodziłam, zmęczona po całym dniu noszenia kartonów.
Wzięłam pieniądze, wsiadłam na rower i pojechałam do pobliskiego sklepiku. Kupiłam cztery pól litrowe butelki wody mineralnej, zapakowałam je do plastikowej reklamówki i zawiesiłam na kierownicy roweru.
Jechałam drogą, podziwiając nową okolicę, gdy nagle, koło zaparkowanego sportowego samochodu Mateusza, tuż przed moją kierownicą, wybiegł wielki pies. Wystraszyłam się i chcąc go ominąć straciłam równowagę i przewróciłam się na rowerze. Butelki wypadły z reklamówki, a ja leżałam przygnieciona moim pojazdem.
– Nic ci się nie stało? – usłyszałam przejęty, a zarazem tak cudowny męski głos.
Zanim zdążyłam zareagować, koło mnie stał już Mateusz z wyciągniętą ręką. Przyjęłam od niego pomoc i chwyciwszy jego dłoń, wygrzebałam się spod roweru. Zdziwiło mnie to, że tak nagle pojawił się obok.
– Nie, wszystko w porządku, dziękuję. – Starałam się opanować drżenie głosu, jednak z marnym efektem. Zabrałam się za zbieranie butelek, a on podniósł rower, prostując wygiętą o sto osiemdziesiąt stopni kierownicę.
– Może cię odprowadzę? – zaoferował. Chyba jednak nie był taki zły, za jakiego go uważałam.
– Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby. Mieszkam naprzeciwko. – Wskazałam palcem swój nowy dom.
– A więc to ty jesteś moją nową sąsiadką. Miło cię poznać, jestem Mateusz. – Chwycił moją dłoń i uniósł ją do swoich ust. A więc romantyk. Lubiłam takich. Chyba że jego wysoka klasa społeczna nakazywała tak się zachowywać. Mimo wszystko podobało mi się to. Nie! Nie mogłam się w nim zakochać. I tak nic by z tego nie wyszło, tylko będę przez to cierpieć.
– Ja Klara. – Odwzajemniłam jego uśmiech. – Wybacz, ale muszę już iść, wiesz, w domu dużo pracy, jeszcze dobrze się nie rozpakowałam – zaczęłam się tłumaczyć, choć sama nie wiedziałam, po co to robiłam.
– Tak, ja też mam dużo roboty, poznamy się bliżej innym razem. – Znowu się uśmiechnął.
Po raz kolejny zawiesiłam reklamówkę na kierownicy, ale rower zaczął się ode mnie oddalać za sprawką nowo poznanego chłopaka. Mateusz przeprowadził go na drugą stronę i postawił przed wejściem. Stałam tuż obok niego, na tyle blisko, że czułam powalający zapach jego perfum.
– To do zobaczenia. – Poszerzył swój uśmiech, który nie schodził z jego twarzy.
– Na razie – odpowiedziałam, gdy zaczął oddalać się ode mnie.
Nie wiedziałam czego mam się spodziewać po nim i jak mam się nastawić na naszą znajomość. Moje serce jednak biło jak oszalałe i wiedziałam, że ono już zadecydowało za mnie.

Jego księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz