Poniedziałek...
W sobotę, po południu Nina mogła już wyjść do domu. Jej matka, a tak właściwie, przyszywana matka, była bardzo przerażona jej wyglądem i że tak długo nie było w domu jej córki. Dziewczyna wyjaśniła jej wszystko, oczywiście pomijając fakt, iż była w związku ze swoim nauczycielem, mimo tego, że go znała, gdy się dowiedziała od pana Huang prawdy, dlatego powiedziała tylko, że była w szpitalu. Zszokowało jej matkę, gdy powiedziała jej o samobójstwie Luhana. Nina również nie potrafiła tego pojąć, ale taka była niestety prawda, bolesna, ale prawda, a prawda często boli... Dziewczyna również okłamała kobietę, mówiąc, że się uderzyła sama w głowę, kiedy szła chodnikiem, uderzając o mur i zemdlała. Doskonale wiedziała, jak by mogła zareagować na to wszystko jej matka, dlatego wolała zachować to w tajemnicy dla siebie.
Pan Huang za to nie mógł wyjść ze szpitala do domu jeszcze w niedzielę, lekarze powiedzieli mu, że będzie musiał tutaj jeszcze pobyć przez około tydzień, nie mniej. Nie zadowoliła go ta wieść, tym bardziej, że przyrzekł Ninie, iż na pewno wyjdzie i wróci od razu w poniedziałek do pracy. Nie spodziewał się natomiast takiego zwrotu akcji. Był już poniedziałek, a on nadal przebywał w szpitalu. Tęsknił strasznie za Niną, a ona za nim. Brakowało mu jej obok niego, brakowało mu jej delikatnego dotyku, jej słodkiej i dziewczęcej twarzyczki, za tymi oczami, w które mógł się patrzeć przez całe wieki... Brakowało mu jej. Owszem, chciał wrócić do pracy, ale tylko i wyłącznie ze względu na nią, ponieważ zawsze spotykali się po lekcjach w jego sali fizycznej i spędzali wspólny czas.
Rano, pochmurnie... Pogoda nie dopisywała, a na dworze wiatr wszystkich porywał, przez co było bardzo chłodno i łatwo szło się doprosić o chorobę. Nina w tym czasie szła do szkoły z przygnębioną miną, gdy dowiedziała się, że pan Huang nie wracał jednak do pracy. Wzrok miała wbity w ziemię i tak szła.
Usłyszała dzwonek w swoim telefonie, sięgając ręką do kieszeni od swojej kurtki, wyjmując komórkę, widząc, że dzwonił pan Huang, po czym odebrała od niego połączenie, mając szklane oczy od łez.
- Halo? - powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Ninka? - zmartwił się, słysząc jej smutny głos - Co się stało? - spytał zatroskanie.
Dziewczyna otarła pojedynczą łezkę z policzka, pociągając lekko przy tym nosem.
- Nie, nic... - mruknęła, znów pociągając nosem, patrząc się w dół.
- Skarbie, przecież słyszę... Czy ty płaczesz?
- Ni-nie... - odparła łamliwym głosem.
- Tęsknisz za mną, prawda? - upewniał się, czy ją dobrze rozumiał, dlaczego się tak zachowywała.
- Tak... - potwierdziła krótko - Tęsknię za tobą i... Tak bardzo chciałabym się z tobą spotkać, a-ale... Jesteś w szpitalu. Jak skończę lekcje, przyjdę do ciebie od razu. - oznajmiła, dochodząc już do szkoły.
- Kochanie, a co zjesz? - spytał ją zatroskanie - Przecież musisz zjeść obiad, kiedy wracasz ze szkoły, prawda?
- Jakoś wytrzymam... Głód nie przeszkodzi mi w tym, by do ciebie przyjść. - rozejrzała się po korytarzu, słysząc dzwonek na lekcje - Muszę kończyć, bo już jest dzwonek na lekcje, trochę wolno dzisiaj szłam do szkoły, niż zwykle... Do zobaczenia, kocham cię. - rozłączyła się, chowając telefon i czekając na nauczyciela, gdzie miała mieć teraz polski.
Pan Huang spojrzał na swój wyświetlacz w telefonie, ciężko wzdychając i spoglądając przez okno, przez chwilę nad czymś rozmyślając. Spojrzał przed siebie, mając wzrok wbity w pościel.
CZYTASZ
|| MY LOVELY TEACHER ||
FanfictionDo szkoły trafia nowy nauczyciel, który ma chińskie korzenie. Uczy fizyki. Poznaje 18-letnią Ninę, w której się zakochuje. Dziewczyna zaczyna żywić do mężczyzny te same uczucia, co on. Oboje starają się ukryć swoją największą tajemnicę, lecz w końcu...