lørdag 12.33 (sobota)
Obudziłam się, leżąc w swoim łóżku. Popatrzyłam na budzik i zbledłam.
Przecież dziś jest piątek i powinnam przebywać teraz w szkolnym budynku, pilnie ucząc się hiszpańskiego! O zgrozo. Dotknęłam się w głowę i wspomnienia z wczoraj zaczęły stopniowo napływać. Po pierwsze: dziś wcale nie ma piątku. Jest sobota. Uff, przynajmniej coś. Trudno jest myśleć. Wszystko jak przez mgłę. Znacie to uczucie, kiedy przypomnicie sobie kawałek jakiegoś wydarzenia, lecz nie jesteście w stanie przypomnieć sobie dalszej części. Po drugie: przespałam się z Chrisem w aucie. Ugh, akuratnie to wspomnienie chętnie wymazałabym ze swojej pamięci... No dobra, jedziemy dalej. Ach No tak! Skoro byłam z Chrisem musiałam iść na imprezę. Po chwili łzy zaczęły kapać na kołdrę. Niestety już wiem dlaczego jestem teraz tutaj, z bandażem na głowie.
Nigdy więcej.
Nie będę wyznawać uczuć.
Nie będę okazywać emocji.
Będę "perfekcyjną wersją" siebie.
Będę tłumić wszystko w sobie.
Będę udawała jego "przyjaciółkę".
Eva 2.0
Nadchodzę.
Wstałam z łóżka, przecież nie będę leżeć tu cały dzień. Przebrałam się w dresy i tshirt, zważając na to, że nikogo nie ma w domu. Wychodząc po schodach, usłyszałam głos. Ktoś rozmawiał z kimś przez telefon
"Martwię się o nią. Co jej odjebało żeby, o 2 w nocy spacerować przez park z rozciętą głową... A największą zagadką jest w jaki sposób sobie to zrobiła. Na pogotowiu powiedzieli mi, że z pewnością straciła już dużo krwi, przed jej telefonem do mnie" Chwila, chwila. Znam ten głos. O ironio...
" Oddałem jej krew, co za szczęście, że mam 0 Rh(+)"
"ODDAŁEŚ MI KREW?!"- krzyknęłam zdezorientowana
"Widzisz słonko, od dziś jesteś częścią mnie, i tak oddałem ci krew."-odpowiedział Chris, podchodząc do mnie i przytulając mnie
"Jesteś wspaniałym (i tu się chwilę wahałam. przecież go kocham, ale muszę być silna) przyjacielem."- szepnęłam mu do ucha
Odsunęłam się od niego i obiecałam mu naleśniki w podzięce. Smażąc, myślałam o wszystkim trochę za dużo. Skoro go kocham, a nie mogę mu tego okazywać, to może... No tak! Oświeciło mnie, pomyślałam, przewracając kolejnego naleśnika. Friends with benefits. O tak. Będę mogła cieszyć się jego bliskością, pocałunkami, wspólnymi wypadami... i wszystko bez uczuć. Skończyłam smażyć naleśniki, po czym nałożyłam je na talerze i podałam do stołu. Rozmawialiśmy. Długo, bardzo długo. Poruszyliśmy każdy temat. Od wkurwiającej facetki do hiszpańskiego, po wczorajszą imprezę.
"Dlaczego wtedy wybiegłaś?"No i chuj. Jestem w kropce, co ja teraz powiem?!
" Yyy, ktoś do mnie zadzwonił. To był ważny telefon, musiałam odebrać, a przecież tam nic bym nie usłyszała""A jakim cudem znalazłaś się w parku??"
" Stwierdziłam, że już pora wracać do domu, wiesz byłam pod wpływem"
"Przecież twój dom jest w drugą stronę, prawda?"
"Ugh, dobra szłam na pogotowie i nie chciałam, żeby ktoś o tym wiedział, lecz poczułam, że tracę siły, więc szybko skontaktowałam się nawet nie wiem z kim. Później już nie jestem w stanie sobie przypomnieć"
"Dobrze, że do mnie zadzwoniłaś i wziąłem to na serio, inaczej wąchałabyś teraz kwiatki od spodu"- zaśmiał się
"Serio, dziękuję, że mi pomogłeś:)"- wymusiłam uśmiech
"Nie ma za co, a i muszę się już zbierać. Mam się spotkać z Williamem"- powiedział, wstając od stołu i kierując się w stronę wyjścia
Gdy miał wychodzić, złapałam go za rękę, a on odwrócił się.
"Co myślisz o układzie friends with benefits?"-zapytałam szybko///////////////
Hej, hej!
Na wstępie chciałam zadedykować ten rozdział wikilic oraz rudaajestem 💓
Jesteście moją motywacją! :))
Rozdział może będzie jutro, może jeszcze dzisiaj ;)
PS: wiecie dlaczego mi się tak dłuży? Cholera, trudno znaleźć odpowiednią piosenkę, ale daję radę :D
xoxo, tømmeraaska
CZYTASZ
du er den jeg elsker| chris & eva
Hayran Kurgufanfiction, które zacznie się od czwartego odcinka pierwszego sezonu SKAM , ale wszystko potoczy się trochę inaczej ;)