I

758 59 32
                                    

Drzwi autobusu otwierają się, a ja jak zwykle wysiadam z niego ostatnia. Stoję przed placówką szkoły.

Przekraczam próg budynku przez duże dębowe drzwi. Gdy jestem już w środku widzę znajome ściany w odcieniu bladej żółci. Ściany w naszej szkole "malują" od półtora roku, choć nie kupili jeszcze nawet farb, w tym celu.... Podłogę w mojej szkole wypełniają kafelki w odcieniu marmuru. Wokół ścian ciągną się rzędy niebieskich szafek szkolnych. W niektórych miejscach można zauważyć szpary pomiędzy rzędami błękitu, gdzie znajdują się drzwi do poszczególnych klas lekcyjnych. Wielki korytarz oświetlony jest poprzez niewiele ogromnych żyrandoli, zwisających z sufitu.

Podchodzę do szafki i od razu czuję na sobie wzrok ludzi na mojej osobie.

Niezbyt przyjemne uczucie.

Szybko otwieram szafkę i potrzebne książki wkładam do torby.

Zamykam szafkę i idę na "nasz korytarz" - mój i Michelle. Wygląda on bardzo podobnie do głównego korytarza i wszystkich innych, jednakże tam - w szparach pomiędzy błękitnymi szafkami - nie ma wejść do klas, ani okien. Wszystkie szafki są puste, a nieświecące już żyrandole zwisają z lekko pękniętego sufitu. Panuje tam mroczna atmosfera i.... nikt tam nigdy nie przychodzi. Dlaczego? Kiedyś pewna dziewczyna podcięła sobie tam żyły. Od tamtego czasu korytarz owiany jest złą sławą.

Zawsze przesiaduję tam z Mariq. Rozmawiamy tam na poważne tematy, ale też na zwykłe błahostki. Tym razem mnie zaskoczyła.

- Mam chłopaka! - Radośnie oznajmia moja przyjaciółka.

- I ja o tym nie wiem! Kogo? - pytam roześmiana.

- Max Smith z drugiej "c".

- Ymmm... On? - Mówię smutnym tonem.

Ton głos czasem może zmienić się tak diametralnie przez kilka sekund. Niecałych sekund.

Max Smith - najgorszy mężczyzna w całym liceum. Wice Kapitan drużyny piłki nożnej. Kiedyś wyśmiewał się z Michelle, gdy była w I klasie liceum.

Dziewczyna miała lekki stopień depresji w gimnazjum.

I to ja pomogłam jej z tego wyjść.

- I... On powiedział, że... - Jej ton głosu nagle posmutniał.

- Michelle...?

Nie odpowiada. Milczy.

Chyba również muszę udać się do psychologa...

- Michelle Johnson w tej chwili powiedz mi o co chodzi!

- B-bo on kazał mi przestać się z tobą przyjaźnić! Powiedział, że... Że jego dziewczyna nie może przyjaźnić się z kimś takim jak ty... Ja go kocham Lou!

Wow. Moje serce nagle stanęło. W całym ciele poczułam narastający ból. Każda komórka cierpiała. Czułam dosłownie każde jedno naczynko włosowate, każdą żyłę, każdą tętnice. Czułam, że dosłownie przez chwilę wszystko w moim organiźmie się zatrzymało. Wow. Moje serce właśnie przez ten ułamek sekundy rozpadło się doszczętnie.

Chwila! Który dzisiaj jest?! Prima Aprilis, prawda?

Nie. Niestety nie.
Dziś jest pierwszy, ale marca. Dokładnie dwa tygodnie temu miałyśmy 3 rocznicę naszej przyjaźni, a ona... Właśnie wszystko doszczętnie niszczy.

On wszystko doszczętnie niszczy.

- Tak, bądź w związku razem z Maxem, przecież to wcale nie przez niego miałaś depresję - wysyczałam. - To, przecież wcale nie ja pomagałam ci przez trzy lata z niej wyjść... Dobrze, możemy zakończyć naszą przyjaźń, ale potem jak twój kochaniuteńki Max Smith zostawi cię dla innej i zwyzywa to nie przychodź do mnie, żeby się wyżalić, żeby powiedzieć jaki to on jest zły i niedobry! Nie powiem ci nawet sławnego "A nie mówiłam?!", chociaż mówiłam. Nie będę cię wtedy chciała nawet pamiętać. Żegnaj. Najlepiej wynieś się już na zawsze z mojego życia.

Ruda lisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz