XI

244 30 36
                                    

Czasem czuję się, jakbym była jednynie jedną z marionetek, grającą w przedstawieniu. Jakby ktoś z góry narzucał mi, jak mam postawić nogę, czy co mam powiedzieć.

Nie wydaje się wam to realne?

Więc dlaczego zawsze robimy coś czego potem żałujemy, choć nasze myśli krążą jedynie wokół "Hej, nie rób tego pod żadnym pozorem"?

Dlatego, że ktoś z góry narzuca nam działanie.

Przynajmniej taka jest moja opinia...

Od czasu, gdy Agnes i Thomas, których mimo wszystko dalej będę nazywać moimi rodzicami, zmarli, moje życie się z zmieniło. I to nie o ileś stopni. Życie to nie matematyka. Mówiąc, że życie zmienia się o ileś stopni mówimy jednocześnie, że życie jest logiczne, a to przecież przeciwieństwo logiki.

Od tamtej chwili zmieniło się wiele.

Dowiedziałam się, że przez całe życie nie wychowywali mnie biologiczni rodzice.

Dowiedziałam się, że jestem pół lisem, pół człowiekiem.

Dowiedziałam się, że mój były chłopak dalej mnie kocha, a zostawił mnie tylko dlatego, że chciał być lisem.

Dowiedziałam się, że jest inny chłopak, który mnie kocha.

I, że ci dwoje ze sobą rywalizują.

Teraz leżę pod jednym z nich.

Nie mówiłam, że moje życie zmieniło się diametralnie?

Leżę na łóżku pod brunetem i wpatruję się w piękne brązowe oczy Alexa, tak samo, jak on wpatruje się w moje od kiedy je otworzyłam.

W tamtej chwili można powiedzieć, że odskoczył od drzwi i podbiegł do łóżka, oparł swoje łokcie na poduszce, obok mojej twarzy i... patrzył.

Nie odzywamy się.

Patrzymy jedynie w swoje oczy.

Taka zwykła, a jaka magiczna chwila, nieprawdaż?

Po kilkudziesięciu wydechach i wdechach, mężczyzna wstaje i cały czas patrząc w moje oczy staje przy łóżku, na którym leżę. Wyciąga rękę w moim kierunku i uśmiecha się, ukazując szereg białych zębów.

Podaję mu dłoń i wstaję przy jego pomocy z łóżka.

Nie obywa się oczywiście bez bólu głowy, stanowczo przytwierdzającego mnie do podłoża.

Alex jednak, zatrzymuje moje ciało przed upadkiem, trzymając mnie lekko w talii.

Wciąż mnie obejmując, podchodzimy do szafy znajdującej się przy drzwiach małego, białego pokoiku.

Mężczyzna sadza mnie na fotelu obok, a sam wyciąga ubrania z szafy. Potem podnosi mnie, ponownie obejmuje w pasie i prowadzi białym korytarzem do łazienki.

Pomieszczenie jest niewielkie. Cały pokój jest szary z elementami błękitu. W centrum znajduje się duża wanna. Jest tutaj również ubikacja, blat na całą długość ściany z umywalką i dużo półek z zawartością. Miejsce w łazience znalazło też duże lustro, w którym obecnie odbija się osiemnastoletnia dziewczyna o rudych włosach i... niebieskich oczach.

Mężczyzna zostawia mnie tam samą ze sobą, uprzednio nakazując ubranie się i umycie, pięknym, niskim i dźwięcznym głosem - lekko zachrypniętym.

Napuszczam wody do wanny, a płyn wydaje się być fioletowy, a przynajmniej ma lekki, fioletowy połysk.

W tym czasie sięgam po sukienkę, którą przygotował mi Alex.

Ruda lisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz