IV

408 45 20
                                    

Moje serce boli, mój organizm się przegrzewa, nogi mam jak z waty.

Mój tata... Nie żyje.
Nie żyje nie żyje nie żyje nie żyje
Ale dlaczego nie żyje?
Co się stało?

"Louise spadniesz!
Słońce uważaj!
Tak bardzo Cię kocham Lisku.
Mój rudzielec!
Bo Minek trafi do aresztu!
Mam cię złodzieju ciastek!
A gdzie ciasteczka dla Tatusia?!
Louise przestań! Ha ha ha! Basta!"

Słowa wypowiedziane przez najbliższego mężczyznę mojego życia obijają mi się o głowę.

"Louise nigdy Cię nie opuszczę lisku"

A jednak... Opuścisz. Już opuściłeś. Mnie. Liska. Louise. Słoneczko. Kochanie. Opuściłeś mnie.

Obiecałeś.

Obiecałeś.

Obiecałeś obiecałeś obiecałeś obiecałeś obiecałeś

Dlaczego tak bardzo boli mnie to miejsce, gdzie w teorii znajduje się serce?

Dlaczego bolą mnie mięśnie brzucha?

Dlaczego mój Ojciec umarł?

Dlaczego Mój?

Tyle pytań w głowie - żadnych odpowiedzi.

-Louise... Słoneczko, s-s-słuchasz mn-n-nie - odpowiada mama pociągając nosem.

Udaje silną. Stara się udawać silną. Stara się nie płakać. Stara się dawać mi dobry przykład. Każe mi nie płakać.

Zawsze każdy mówi "Nie płacz - on nie chciałby żebyś płakała", ale... czy na pewno? Ja osobiście chciałabym, żeby moi bliscy opłakiwali mnie po śmierci - oczywiście, po części.

Chciałabym, żeby mnie opłakiwali, bo gdyby nie płakali, czułabym się smutna. To byłaby oznaka, że brakuje im mojej osoby, że tęsknią za mną, że smutno im beze mnie, że chcieli by bym była razem z nimi... Ale gdyby płakali byłoby mi smutno, że im jest smutno. Bo nie lubię, gdy ktoś z moich bliskich płacze - jest smutny, nieszczęśliwy.

-S-s-skarbie, rozumiem, chcesz p-płakać, ale proszę wysłuchaj mnie d-do końca - mama przerywa moje rozmyślanie swoim pięknym głosem.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że łzy lecą ze mnie jak wodospad. Obijają się o mój nos i wargi jak od kamieni utrudniających mu drogę do prostego upadku w zimną toń głębokiej wody. Lecą i lecą. Bez przerwy, a ja nie mogę przerwać ich długiej wędrówki. Czuję się cała mokra i brudna od słonej wody z mojego ciała. Ciekawe, czy nie przestanę płakać z prostego odwodnienia się.

A to możliwe.

- Omówimy wszystko gdy w-wrócę do domu, dobrze? - brak odpowiedzi z mojej strony nie przeszkadza jej w kontynuowaniu dalszej wypowiedzi - Kocham Cię s-skarbie, pa.

- Pa. - powiedziałam do pustego, wygaszonego telefonu szeptem.

Upadłam.

Moje ciało spadło na podłogę z łoskotem. Nie miałam siły. Na nic.

Tylko na płacz.

Łzy lecą ze mnie jak chcą. A co ja robię? Nic. Ja tylko Leżę i pozwalam im spływać. Tym razem to nie wodospad. To mała rzeczka. Mały strumień.

Mroczki przed oczami.

Ciemność.

Nic.

Koniec.

✩✩✩

Leżę na łóżku.

Na swoim łóżku.

Ruda lisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz