II

585 57 33
                                    

Przystojnego mężczyznę o czarnych włosach i cudownych żółto-zielonych oczach. Ma heterochromię, tylko że... jeszcze nigdy nie widziałam człowieka o żółtych oczach.

Jestem pewna, że nie są to soczewki. Są naturalne, bardzo naturalne. To dziwne...

Jest dobrze zbudowany. Wygląda na dziewiętnastolatka. Na jego twarzy widnieje kilkudniowy zarost, który dodaje mu atrakcyjności. Ubrany jest jedynie w czarne, dresowe spodnie. Nie ma ani koszulki, ani butów.

Jak on do cholery jasnej chodzi po lesie bez butów?!

Przecież to nie jest normalne!

Gdy obserwuję jego sylwetkę nie zauważam, że robi krok w moją stronę.

Dopiero gdy ostrożnie robi drugi krok, gwałtownie, również robię krok, tyle, że do tyłu...

To były sekundy. Zaczyna się do mnie zbliżać. A ja drżę i nie mogę nic powiedzieć. Nic.

Dochodzi do mnie jego zapach. To był... zapach lasu. Zapach zwierząt, dziki zapach.

Nie mogę się ruszyć, nic powiedzieć, nie potrafię nawet mrugać! Stoję, niczym kołek wbity w ziemię, patrząc przestraszonym wzrokiem na mężczyznę.

- Spokojnie... Nie denerwuj się, nic Ci nie zrobię, kochanie. - Mówi uspokajającym tonem.

Jego głos, był taki piękny... mogłabym go słuchać godzinami, a zwłaszcza w takim wydaniu, ale... Kochanie? Przecież ja tego człowieka nawet nie znam, a on mówi do mnie kochanie?!

- A-ale my się chyb-ba nieznam-my? - piszczę przy okazji się jąkając.

- Nie pamiętasz mnie, Sereno? - Zapytał smutno. - naprawdę? Nie pamiętasz mnie? Nie pamiętasz swojej rodziny? Myślałem, że udajesz. Myślałem, że znasz prawdę.

Zaczęło robić się groźnie. Mężczyzna jest już zaledwie dwa kroki ode mnie. Patrzy na mnie jednocześnie z troską i gniewem. Z miłością i nienawiścią. A ja... jednocześnie się go boję i nie odczuwam lęku.

-M-musiałeś mnie z kimś pomylić... N-n-nazywam się Lou-Louise...

-Nie.

Znów się do mnie zbliża. Teraz dzielą nas już tylko centymetry, a mi w głowie krąży od groma myśli. "UCIEKAJ! Nie znasz go!", "Spokojnie, wydaję się być miły", "On może cię porwać!", "Znam go skądś...". A on przygląda mi się ze smutkiem w oczach. Lustruje całe moje ciało. Spogląda we wszystkie zakamarki. Patrzy mi w oczy, jakby czytał mi w myślach.

Bój się. Zrobi ci coś. Uciekaj!

Odzywa się głos w... mojej głowie, po czym słyszę w niej mrożący krew w żyłach krzyk, a ja w końcu czuję dostęp do wszystkich komórek w swoim ciele.

Tak.

Mogę uciec.

I to robię.

Uciekam.

Biegnę, czując w żyłach adrenalinę. Odwracam się, by sprawdzić czy mnie nie goni, czy nie biegnie. Jendak... gdy to wykonuję... OKROPNIE SIĘ DZIWIĘ!

On idzie.

Idzie spokojnym krokiem.

Nie biegnie.

Idzie.

Idzie powoli.

Ale ja nie zwalniam, nie chcę zwalniać. Czuję wiatr we włosach, czuję każdą gałązkę i każdy listek zachaczający o moje ciało.

Ruda lisicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz