-Sakura jesteś pewna? - zapytał mnie Sasori z troską w głosie układając kolejną walizkę przy mojej nodze. Spusciłam głowę, czekałam już na taksówkę, która ma mnie zabrać na lotnisko. - On na pewno żyje w przekonaniu, że jedziesz dopiero jutro.
- Nie dam rady Sasori. Dopilnuj prosze, zeby przeczytal list. Zostawilam go w pokoju na szafce. - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem i czule pogładziłam po policzku. - Nienawidzę pożegnań. - samotna łza pociekła po moim policzku. Zza drzwi wyłonili się też moi rodzice. Szybkim krokiem podeszłam do nich i mocno ich uściskałam.
- Będziemy tęsknić, powodzenia kochanie. - powiedział czule mój tata. Pierwszy raz slyszałam go w takiej potulnej wersji. - Dawaj znać jak Ci idzie, jak się czujesz. Pamiętaj też powiedzieć jak to w końcu jest z tą angielską pogodą - Taksówka podjechała.
- Dobrze, Nie zapomnę. - Razem skierowaliśmy się w stronę pojazdu i zaplanowaliśmy wszystkie moje bagaże. Sasori złapał mnie mocnym ruchem za rękę.
- Żyj pięknie mała. Bądźmy w kontakcie. - przeczesał ręka swoje gęste włosy tym samym lekko zakrywając swoje oczy. - Będę tęsknić. - nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Sasori nie był mi też nic winny, również uronił łze.
- Powodzenia z Akane, powodzenia w pracy, och powodzenia braciszku. - Wtuliłam się w jego tors już ostatni raz, kątem oka zerknęłam na mój dom i szybko zamknęłam za sobą drzwi.
- Możemy jechać? - zapytał uprzejmie kierowca.
- Tak, proszę na lotnisko. - ruszyliśmy.
- Na długo? - zapytał.
- Na długo. - powiedziałam cicho, w głowie bijąc się z myślami o Sasuke....
- Dzień dobry braciszku. - zwrócił się do mnie Itachi gdy schodziłem po schodach. - Mały kacyk?
- Odwal się. - rzuciłem w jego stronę, sięgając po butelkę z wodą upijając połowę jej zawartości. - Co tu robisz? Nie powinieneś być u siebie?
- Przyjechałem się pożegnać. - rzuciłem mu pytające spojrzenie. - Sasori to jednak mój dobry kumpel, więc wiem dużo.
- O czym Ty do cholery mówisz? - zrobiło mi się momentalnie gorąco.
- Dostałem w nocy smsa o treści: "Sakura jedzie po śniadaniu" - zaksztusiłem się. Chwilę zajęło mi ogarnięcie tego co właśnie usłyszałem. W szybkim tempie pobiegłem do drzwi i już miałem ubierać kurtkę.
- Gdzie biegniesz, już wyjechała. - nagle przystanąłem. Nie mogę w to uwierzyć. - Podobno się z nią minąłem. Może coś powiesz? Chcesz mi coś wytłumaczyć? - wciąż siedziałem cicho. Nie wierzę, jak mogła wyjechać, miała jutro. Jak mogła mi nic o tym nie powiedzieć? Nacisnąłem na klamkę i w szybkim tempie wyszedłem kierując się w stronę posiadłości Haruno. Wypaliłem z pięć papierosów, ciągle w głowie powtarzając sobie, że to musi być jakiś żart. Nie wierzę w to. Zobaczyłem jej dom, momentalnie przyspieszyłem. Prawie zderzyłem się z drzwiami, szybko zacząłem pukać. Błagam. Drzwi powoli zaczęły się uchylać. Sasori. Spojrzał na mnie dość smutnym wzrokiem i pokiwał przecząco głową.
- Nie wierzę. - powiedziałem cicho.
- Sam sprawdź. - odsunął się z przejścia. Jak tylko zauważyłem jego ruch wystartowałem w stronę pokoju różowowłosej. Uchyliłem drzwi. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to biurko, było puste. Bez tej całej masy notatek, które zawsze tam leżały. Następnie półki i powybierane na nich książki. Stojak, na którym zawsze były różne ciuchy. Nawet on był pusty. Obróciłem głowę w prawo gdzie znajdowało się idealnie zaścielone łóżko dziewczyny. Obok szafka nocna, na której stało nasze zdjęcie. Nasze jedyne zdjęcie. Nie zabrała go ze sobą? Podszedlem bliżej. Pod nim znajdowała się kartka z podpisem Sakury. Nic mnie nie trzymało, musiałem to przeczytać."Drogi Sasuke,
przepraszam. Z całego serca tak bardzo Cię przepraszam. Nie miałam odwagi powiedzieć Ci tego wczoraj. Zdecydowałam o wcześniejszym wyjeździe przed imprezą. Nie chciałam tych wszystkich łez wśród naszych przyjaciół, nie chciałam żebyśmy pamiętali te ostatnie chwile razem w taki sposób. Nie byłam w stanie również tobie przyznać się do wyjazdu. Moje serce by się rozpadło. Co wcale nie oznacza, że teraz tak nie jest. Przynajmniej pęka w samotności. Czuję się jak cholerna egoistka. Przepraszam. Nie jestem w stanie wyrazić wszystkich tych emocji na tej głupiej kartce papieru. Chciałabym się w Ciebie wtulić ten ostatni raz. Tak bardzo bym chciała. Przeproś chłopaków i dziewczyny, pożegnaj ich ode mnie. Obiecaj im, że kiedyś się spotkamy. Co do nas, również mam taką nadzieję. Musisz mnie zrozumieć kochany. Nie dam rady, Nie zniosę kolejnych pożegnań. Nie wracam na rozdanie dyplomów. Ktoś odbierze je za mnie i prześle tam. Nie mam wyboru, proszę zrozum mnie. Dziękuję za wszystko Sasuke. Dziękuję z całego serca, ale nie pozwolę abyś i Ty cierpiał. Wierzę, że ulozysz sobie życie tak jak będziesz chciał, że nic nie stanie na przeszkodzie. Będzie wszystko dobrze, obiecuje.
Zawsze będę Cię kochać, kochać ponad życie i wierzę, że ktoś inny również Cię tak pokocha. Jesteś wspaniały.
Przepraszam,
dziękuję,
KOCHAM,
Sakura."Samotna łza znalazła koniec swojej drogi tuż nad słowem kocham. Nie mogę w to uwierzyć, jak to mogło się skończyć, dlaczego tak szybko. Miała być tą jedyną. Tą na zawsze. Teraz rozumiem dlaczego nie zabrała zdjęcia ze sobą. Zgniotłem list nad którym siedziała pewnie kawałek czasu. Chociaż wątpię. Nie wygląda aby cierpiała, nie tak jak ja teraz. Bezużyteczny papier. Rzuciłem nim gdzieś w kąt.
- Głupia. - przetarłem ostatnią łze, która wypłynęła z jej powodu. Nie zamierzam nawet próbować się z nią skontaktować. Wyjąłem telefon usuwając album z naszymi wspólnymi zdjęciami i jej kontakt. Nie zawachałem się ani przez chwilę. Szybkim ruchem znalazłem numer Yumiko, o której istnieniu przypomniałem sobie na wczorajszej imprezie. Wybrałem, pierwszy sygnał, drugi...
-Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Hej Yumi, masz może dzisiaj czas? - powiedziałem lekko zzcgrypniętym głosem.
- Sasuke?! - prawie krzyknęła. - Oczywiście, że tak.
- O której? - powiedziałem szybko.
- Nawet za pół godziny. Wszystko dobrze?
- Wyślij mi adres smsem kochanie. Przyjadę do Ciebie. - W myśli miałem już tylko jedno. To będzie moja zemsta. Muszę odreagować.
- Dobrze! Będę czekać, buziaki. - rozłączyła się. Podniosłem głowę. Nagle zauważyłem Sasoriego opierającego się o framugę drzwi. Ze względu na jego minę wnioskuje, że musiał słyszeć całą rozmowę. Świetnie. Wstałem i podążyłem w stronę wyjścia. Mijając go poczułem jego zimny wzrok.
- Ona naprawdę Cię kochała Sasuke. - zatrzymałem się nagle. - Całym sercem. Nie było jej łatwo, też musisz to zrozu...
- Świetnie. - przerwałem mu. - I tak była irytująca....
WAS RÓWNIEŻ PRZEPRASZAM I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!
CZYTASZ
Ostateczny wybór - sasusaku
Fiksi Penggemar" - Kochanie ktoś puka do drzwi. - Powiedziała subtelnie odrywając mnie tym samym z amoku wywołanego jej osobą. - A może Ty otworzysz? - zapytałem zadziornie. - Oj Uchiha. - Ona tylko się uśmiechnęła i ruszyła w stronę drzwi zostawiając mnie samego...