6

1.5K 83 2
                                    

Nie do końca obudzona, schyliłam się po zrzucony mundurek pod łóżkiem. Uczucie tkaniny na moim ciele jeszcze bardziej mnie usypiało. Byłam białą jednostką w tej celi ciemności jakbym było dormitorium. Z każdym guzikiem moje ręce szły do góry. Poczułam ciepło mojego ciała na szyi, a potem na policzkach. Pomogło mi to uspokoić myśli z tej chłodnej łazienki, w której znalazłam się po głupich słowach Zabiniego. Były głupie, bardzo. Ale moja reakcja była jeszcze gorsza. Zachowałam się jak rozpieszczony bachor, któremu całe życie mówiono, że jest królową dla całego świata. Zarumieniłam się i biłam w myślach- wpuściłam do tego Emily. Rozryczałam się przed nią zbyt błahego powodu. Jestem głupsza niż Zabini.

W Wielkiej Sali przywitałam się z Emily i w miłej atmosferze zjadłyśmy śniadanie.

Postanowiłyśmy, że zaczniemy kierować się w stronę sali do Transmutacji. Gdy weszłyśmy, zastałyśmy, miłą, niespodziankę. Zamiast ławek stały kociołki na niskich podstawkach, a przy stole nauczyciela stał nasz opiekun domu. Biedny Gryffindor.

Na lekcjach eliksirów, zazwyczaj, siedziałam z Zabinim. Natomiast dzisiaj zrobię wyjątek. Myślę, że powinnam pogadać z Diabłem, ale nie teraz. Nie boję się go ani jego tekstów. Czemu miałabym się o niego bać? Ludzie ufają mi, nie Blaisowi. Uśmiechnęłam się pod nosem, a w odbiciu od kociołka widziałam błysk w oku.

Usiadłyśmy z Emily i zaczęłyśmy rozglądać się po klasie. Zauważyłam, że przygląda nam się Draco. Machnęłam mu ręką co odwzajemnił.

Wyrwałam kawałek papieru z końca zeszytu i wyjęłam pióro. Spojrzałam się do tyłu na miejsce Zabiniego. Siedział z jakimś nieznanym mi ślizgonem. Spoglądając jeszcze na papier, napisałam: Ze mną nie wygrasz. Nigdy. Udało mi się, za pomocą Wingardium Leviosa, przekazać mu moją wiadomość za nim Snape wszedł do klasy i zamknął wszystkich na kłódkę. Od chłopaka dostałam tylko niezadowoloną minę. Jak małe dziecko.

Ta lekcja eliksirów należała do jednych z lepszych. Granger miała jeszcze bardziej bufiaste włosy niż zawsze. Jakiejś innej Gryfonce wyrosły kocie uszy. A Pansy, temu przylepowi, policzki zmieniły kolor na fioletowy.

Czas po lekcjach chciałyśmy przesiedzieć w Pokoju Wspólnym. W drodze do lochów podbiegła do mnie jakaś krukonka i wręczyła mi jakiś liścik.

-Ta wiadomość jest chyba naprawdę ważna. Twojej sowy nie dało się uspokoić dopóki nie wyszłam z tym listem z sowiarni.

-Dzięki- odpowiedziałam krótko i w drodzę zaczęłam otwierać kopertę. Zauważyłam, że to list od rodziców. Nie mam z nimi najlepszego kontaktu ani bardzo złego, jednak jeśli wysyłają mi list to musi być to coś ważnego. Zdecydowałam się, żeby otworzyć go teraz. Wiadomość nie należała do najlepszych.

Nie poczułam się najlepiej. Chłodne ciarki porozchodziły się po moim całym ciele. Poczułam niepokój i za razem pustkę. Spojrzałam ostatni raz na list i na przyjaciółkę. Potem oczy zamknęły mi jakbym nie miała nad nimi kontroli. I nie miałam. Usłyszałam lekki huk, a potem zanikający krzyk.

✔ Dobranoc, Malfoy... || d.m. 1️⃣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz