Po kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu, dniach cały czas czuje pocałunek na moich ustach. Nie ważne co robię, ukazuje mi się ten obraz w głowie. Jak czas zwalnia i jedyne na co chcę patrzeć to on. Jednak czekałam wtedy na coś... Tylko dlaczego teraz mam to na sumieniu? Draco jest nadal moim przyjacielem, jak wcześniej. Nic się nie zmieniło, ale czuję, że powinnam o tym porozmawiać z Draco...
Dzisiaj jest wyjście do Hogsmeade i byłby to idealny sposób na odprężenie się. Za pewne pójdę sama. Blaise planował coś z tymi ślizgonami z jego dormitorium, a Draco coś mówił, że wybiera się Goylem i Crabbem. Jednak, odpowiada mi taka samotność. Będę musiała sobie dużo przemyśleć, może nawet coś kupię? Muszę na pewno napić się trochę piwa kremowego.
Kiedy wychodziłam z lochów, ktoś zaczął mnie wołać. Moje uszy wyłapały niższy głos krzyczący moje imię, który nadal nie był w stanie przekrzyczeć do końca gwaru uczniów.
-Tak?- odwróciłam się gwałtownie do tyłu i tak jak myślałam, był to Blaise.
-Mam pytanie- podbiegł do mnie lekko zdyszany, a jego ciemne oczy odbijały blask pochodni.
-Jakie?- uśmiechnęłam się uprzejmie, dając mu chwilę na odpoczynek.
-Poszłabyś ze mną do Hogsmeade?-
-Z wielką chęcią-
-Za 15 minut przy wyjściu?-
W tym momencie usłyszeliśmy głośne „Zabini!". Szukała za nim McGonagall. Cała czerwona machnęła do niego ręką tak mocno, że widać było jak spada jej kapelusz.
-Pewnie!- odpowiedziałam, odchodząc.
Hogsmeade to cudowna wioska. W październiku mieszają się kolory wiosny i jesieni, a dzisiaj udało się zrobić zakupy przy przyjemnym słoneczku. Z Blaisem bawiłam się wspaniale. Żartowaliśmy o tym jak nawet nauczyciel od historii magii przysypia na własnych lekcjach. Lub rozmawialiśmy o naszych znikomych planach na przyszłość.
Gdy szliśmy w stronę Miodowego Królestwa, minął nas Draco. Patrzył na nas nie miłym wzrokiem. Nie takim jakim patrzy na Pottera i na pewno nie był to wzrok jego ojca. Przyglądał się nam przez chwilę, a kiedy spojrzałam w jego oczy on odwrócił się i zaczął oglądać coś przez szybę.-Wszystko ok?- spytał Zabini, widząc moją zdziwioną minę.
-Tak, masz ochotę na piwo kremowe?-
-Oczywiście, ale chyba nie chcesz mnie upić?- zaśmiał się, a ja razem z nim.
Wróciłam do dormitorium z pełną torbą słodyczy i pamiątką dla siebie z Hogwartu. Piękny breloczek był zapakowany w złotą sakiewkę, którą zdecydowałam się dokupić za jednego galeona. Od razu po mnie do pomieszczenia weszła jedna z moich współlokatorek
-Za chwilę wybuchnę... Nigdy więcej piwa kremowego!- dziewczyna rzuciła się na łóżko, trzymając się za brzuch.
-Piwo kremowe uzależnia, sama tego doświadczyłam- odpowiedziałam, przypominając sobie dzień kiedy pierwszy raz spróbowałam tego magicznego napoju- Chociaż po dwóch kuflach fajniej patrzy się na to co się dzieje dookoła ciebie.
-Nawet nie wiesz jak się ubawiłam kiedy jakiś Puchon wylał wodę na tego Millera. To przecież tylko woda idioto!- krzyknęła w stronę drzwi jakby wspomniany szatyn stał za nimi. Zaśmiałyśmy się razem, a potem zapadła cisza.
-Bella Harrison- podeszła do mnie z wyciągniętą ręką -Dziwne, że wcześniej się nie poznałyśmy- przyjęłam jej dłoń.
Uśmiechnęłam się, co dziewczyna odwzajemniła. Przegadałyśmy cały wieczór. Bella jest zabawną dziewczyną o blond włosach i zielonych tęczówkach. Jest bardzo szczupła, a jej twarz jest cała pokryta piegami. Gestykuluje tyle ile ja, więc to chociaż mamy wspólnego. Opowiedziała mi o tym jak jako mała dziewczynka była zakochana w Lockhartcie oraz o tym, że na balkonie też można mieć ogródek.
Podczas kolacji Malfoy zachowywał się normalnie. Jednak unikał mojego wzroku, co bardzo mnie zdziwiło (i zmartwiło). Wyszedł z Wielkiej Sali najpóźniej ze wszystkich.
CZYTASZ
✔ Dobranoc, Malfoy... || d.m. 1️⃣
FanfictionZawsze trzeba być uważnym. Wszystko może zmienić się w ułamek sekundy. Nigdy nie wiadomo czy twoją najlepszą przyjaciółkę opanują demony i czy z twojej szafki nie zaczną znikać cenne rzeczy. Jednak nie możemy się skupiać za długo na jednym, bo na pe...