14

803 45 14
                                    

Promyki słońca wleciały do dormitorium i rozjaśniły moją nie obudzoną twarz. Spojrzałam na mały zegarek na półce obok mnie. Wskazywał 05:25, byłam przyzwyczajona do takiej wczesnej godziny. Od kiedy pamiętam wstaję razem ze słońcem. Postanowiłam nie marnować tych, prawie, dwóch godzin. Ubrałam szkolny mundurek, narzuciłam na siebie cienką, wiosenną kurtkę i czarne balerinki. Prześlizgnęłam się przez pokój wspólny, a potem korytarze Hogwartu. Moja stopa poczuła zimną i mokrą -jednak przyjemną- rossę. Za szkołą jest takie piękne pole. Różne rodzaje trawy, kwiatów i kilka drzew, które były początkiem do tajemniczego Zakazanego Lasu. Kucnęłam przy jednym z nich. To na pewno będzie dobry dzień, powiedziałam do siebie i z taką myślą wróciłam do zamku. We własne urodziny raczej powinnam być nastawiona pozytywnie.

Kiedy weszłam do szkoły zauważyłam, że wiele osób wchodziło i wychodziło przez drzwi do Wielkiej Sali. Widać, że przyszłam w idealnym momencie. Usiadłam się do stołu mojego domu, jednak nikogo nie było z moich znajomych. Nałożyłam sobie urodzinową kanapkę z dżemem i nalałam soku jabłkowego. Zatrzymałam wzrok na jednym z hogwarckich duchów, który prowadził konwersacje z grupą gryfonów.

-Sto lat! Sto lat!- naprzeciwko mnie usiadła rozpromieniona Emily- Jak się czujesz staruszko?- zabrała się za wcinanie naleśników.

-Dziękuję bardzo, jesteś dzisiaj pierwsza. Ale to, że jesteś ode mnie młodsza o równe dwa miesiące nie oznacza, że możesz nazywać mnie staruszką...-

-No dobrze, dobrze- przewróciła teatralnie oczami.

-Odwiedzimy po trzeciej lekcji Draco? Chyba wieczorem Pomfrey wypuści go- napiłam się trochę soku.

-Do twojego gołąbeczka?- obrzuciłam ją niemiłym spojrzeniem, a ona jedynie się sztucznie uśmiechnęła -Chętnie poszłabym, ale na znalezienie tego...- pokazała mi srebrną bransoletkę na jej nadgarstku -...przewróciłam cały pokój do góry nogami.-zaśmiałam się, lekko dusząc się jedzeniem.

-Wspaniałe cię rozumiem, może chodźmy już po książki, pierwsze wróżbiarstwo- powiedziałam powoli wstając.

-Pewnie!- brunetka dokończyła jeść i zaczęłyśmy zmierzać w stronę lochów-


-W starożytności...- bez zaciekawienia słuchałam co ma do powiedzenia nauczycielka. Nogi mi już zdrętwiały przez siedzenie w tej pozycji pod niskim stoliczkiem.

-Susan...- szepnęła w moją stronę Bella, która siedziała obok mnie. Widać, że była również znudzona jak ja. Popatrzyłam na nią, czekając na jej dalszą wypowiedź.-...co my tutaj w ogóle robimy?- prychnęłam w odpowiedzi.

-Chciałabyś iść po lekcjach na lody do Hogsmeade? Wiesz, żeby się lepiej poznać.- zaproponowałam- No chyba, że wolisz iść na piwo kremowe- popatrzyłam na nią i śmiesznie poruszyłam brwiami.

-Druga opcja brzmi lepiej, mój brzuch już chyba zapomniał o ostatnim incydencie. Może lepiej jutro? Dzisiaj muszę dokończyć esej dla Snape'a-

-Spoko, jeszcze to obgadamy- uśmiechnęłam się i nie chętnie wróciłam myślami do ostatnich 20 minut lekcji.


Wesołe głosy odbijały się skocznie o ściany ogromnego Hogwartu. Te bardziej ciche skuliły się w kącie,chyba ze strachu. Ja szłam sobie, jakby milcząc. Jednak miałam tendencję do rozmawiania ze sobą w myślach. Nie wiem czemu, ale ludzie uważają, że tak robią tylko szalone osoby lub takie, które są chore psychicznie. Przecież jesteśmy osobami, które wiedzą o nas najwięcej. Tak jakby siedzieć w tym samym pokoju co najlepszy przyjaciel, ale nic nie powiedzieć. Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu dziwni.

-Hej pingwinie!- poczułam jak jakaś większa dłoń zaciągnęła mnie do tyłu. Słuch stwierdził, że to David, a wzrok potwierdził -Czternaście już dzisiaj, co? Cóż, Wszystkiego najlepszego!- na koniec posłał mi szczery, powalający uśmiech.

-Dziękuję ci bardzo. Miło to słyszeć, po tym jak o mało co nie zapomniałam o twoich ostatnim razem...- odwróciłam wzrok i udałam skruchę.

-Przecież ci wybaczyłem, nie było w sumie czasu na życzenia-

-A rok temu?- spojrzałam na jego twarz i wyczytałam z niej, że sobie jednak przypomniał.

-No tak...- zastopował -Ty mały karaluchu!- brunet zaczął biec za mną, wpadając na wielu uczniów. Na szczęście byłam duży kawałek przed nim i mogłam się odwrócić i zapytać czy nie ma teraz lekcji. Spojrzał na zegarek i sekundę później przebiegł pół drogi do klasy transmutacji.

Uciekając przed kuzynem, dobiegłam aż do Skrzydła Szpitalnego. Przeczesałam do tyłu włosy używając palców i pociągnęłam za wielkie drewniane drzwi. Na często odwiedzanym przez mnie miejscu nikogo nie było. Przejechałam wzrokiem po wszystkie łóżka i wychyliłam się trochę do przodu, żeby widzieć to jedno zastawione kurtyną. Coś mi nie pasowało. Potem zaczęłam sprawdzać pokój wspólny, Wielką Salę i boisko. Nigdzie go nie było, a ja coraz bardziej panikowałam.

~~~~~~~~~~~~~~~

W kolejnym rozdziale kontynuacja tego dnia 💁‍♀️🌹💖

✔ Dobranoc, Malfoy... || d.m. 1️⃣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz