15

775 44 0
                                    

Leżałam na podłodze w pustym pokoju, czekając na cud. Nie było to miłe uczucie kiedy twoi przyjaciele zostawili cię samą w dzień urodzin. Gdzie oni mogą być? Wieczór się zbliżał, już nie mam na sobie niewygodnego mundurku, a bliskie mi osoby gdzieś zaginęły. Nie wiem czy to dobrze, ale miałam cichą nadzieję, że przy zachodzącym słońcu i delikatnym szumie jeziora... Podejdzie do mnie Draco, obejmie i pocałuje tak samo jak na początku roku. Mam mętlik w głowie. Zakochałam się? I do tego w chłopaku, którego znam od małego? To niemożliwe... moją piętą achillesa są uczucia i ich okazywanie. Muszę ich dzisiaj znaleźć, nie ma ani jednej chwili do stracenia.
Podniosłam się szybko, otrzepałam spodnie, a na półkę odłożyłam kartkę urodzinową od rodziców. Kierowałam się w miejsce gdzie zawsze się uspokajam- Wieża Astronomiczna. Trzeba przejść cały Hogwart, żeby się tam dostać. Może usłyszę gdzieś śmiech Emily lub narzekanie Draco.
*Draco*
-Ona nigdy nie przyjdzie, możemy się zwijać - bąknąłem, podrzucając zielony balonik.
-Na pewno przyjdzie, zawsze tu przychodzi. To jej ulubione miejsce, dlaczego ma tu nie przyjść w swoje urodziny?- odpowiedziała Emily, szukając zapałek w torbie postawionej obok skrzyneczki piwa kremowego.
Rozejrzałem się dookoła. Leżące balony, mała świeczka i czekoladowa babeczka. Kolejny raz robimy coś dla Susan, co jeśli na darmo? Co jeśli po prostu sobie odejdzie? Zajmie się nowymi sprawami, znajomościami czy uczuciami? Wszystko rozwali się jak budowa z klocków.
-Uważasz...- zacząłem, ale zastępowały mnie cichutkie kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Na ramie od schodków, pojawiła się blada ręka, a na jej widok brązowowłosa gwałtownie się podniosła.
-Niespodzianka!- podbiegła do niej, a ja również postanowiłem się podnieść.
-Wszystkiego najlepszego!- podeszłem do dziewczyny i przytuliłem ją, chociaż to można było bardziej opisać jako niekomfortowe objęcie.
-Dziękuje wam, czy to mój miniaturowy torcik?- zachichotała cicho.
Ja też, mimowolnie, uśmiechnąłem się. Wszystko jest na miejscu, jak dawniej. Usiedliśmy się na skradzionych poduszkach z pokoju wspólnego. Ślizgoni nie są najlepsi w uczuciach i okazywaniu ich. Nie zrobimy wielkich uroczystości dla kogoś, oprócz siebie samych. Musi nam na kimś bardzo zależeć, żeby urządzić coś na poziomie tego na co Parker namawiała mnie przez całe cztery dni.
-Więc...- zaczęła Emily, zwracając się do Susan.- Możesz zdmuchnąć świeczkę, masz jakieś życzenie?
Popatrzyła się na nas i zamknęła oczy. Delikatnie dmuchnęła w małą, różową świeczkę palącą się na czekoladowej babeczce. Obserwowałem każdy jej ruch. Jej powieki lekko opadły, a potem szybciutko wróciły do poprzedniej pozycji, odsłaniając mały wachlarz rzęs. Kąciki jej malinowych ust się delikatnie się uniosły. Ciekawe o czym pomyślała?
-Proszę, to dla was- powiedziała Parker, podając nam dwie butelki z piwem kremowym. -Pamiętajcie to tylko na umilenie wieczoru, mam kilka pytań odnośnie... tego co się działo.
Biorąc napój łagodnie dotknąłem dłoni Susan, jestem przygotowany na każde pytanie. Przytaknęliśmy, bez słowa otwierając naczynie, patrząc na naszą znajomą.
-Kiedy to... to wszystko się zaczęło i jak?
Wymieniliśmy spojrzenia razem z piwnooką.
-Może ja odpowiem, jednak nie pamiętam wszystkiego z detalami. Późnym wieczorem postanowiłam wyjść na spacer, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Przez błonia, chatkę Hagrida, aż do Zakazanego Lasu. Przez całą drogę zastanawiałam się co działo w centrum lasu. Pamiętam, że byłam zmęczona, ale coś prowadziło mnie do tamtego miejsca... Potem poczułam tylko szarpnięcie do tyłu.
Mówiła to kompletnie bez ruchu, zawsze gestykuluje.
-To byłem ja- szepnąłem cicho i nieśmiało, a obie dziewczyny się na mnie spojrzały, oczekując -To ja krzyknąłem do ciebie i teleportowałem nas na boisko do Quidditcha. Potem widziałem jak latasz w powietrzu, a następnie spadasz z prędkością światła.
Przełknąłem powoli ślinę i czekałem na ich reakcję. Powiał lekki wiatr, a my nadal siedzieliśmy w ciszy.
-W szpitalu powiedzieli mi, że takie rzeczy dzieją się bardzo rzadko, aż prawie nigdy. Mój gniew, gorycz i wszystkie inne złe emocje zmieszały z widmem, czarną, nieprzyjemną mgłą. Nadal nie wymyślono na to porządnego „leku". To coś już nie siedzi we mnie, ale bardzo mnie osłabiło i może kiedyś wrócić.
-Będziemy się chronić nawzajem. Żadna czarna kupa nas nie pokona- oznajmiła Emily, uderzając pięścią w drewnianą podłogę wieży. Z uśmiechami, stukamy szklanymi butelkami i rozpoczynamy normalną konwersację.
Wracając wszyscy oglądamy już powoli zachodzące słońce. Znaczy Parker kręci się dookoła, i śpiewa jaki to świat jest piękny. Okazało się, że za plecami miała dodatkową porcję magicznego, odprężającego napoju.
-Idziemy zobaczyć zachód słońca?- Willow podeszła do mnie, trzymając kocyk i nie które poduszki -Emily pewnie nic nie zauważy, musimy ją tylko odprowadzić do schodków.
-Pewnie- posłałem jej serdeczny uśmiech, co odwzajemniła.
Nasze nogi zwisały sobie spokojnie z małego molo postawionego tuż przy wejściu do wielkiego, groźnego jeziora.
-Bałem się, że jak wrócisz to wszystko się zmieni. Zmieni się twoje zdanie o mnie, o Parker i w ogóle o wszystkim. Rozpoczniesz nowe życie.
Złapała za moją dłoń, delikatnie ją zaciskając. Była lekko skrępowana, ale po chwili się rozluźniła.
-Dlaczego miałabym to robić? Podoba mi się moje życie.
Przez chwile siedzieliśmy w ciszy. Poczułem mniejsze ręce Susan na moich plecach. Poleciałem do przodu i sekundę później odczułem wodę w butach. Śmiech jasnowłosej rozniósł się i ruszał na boki z falami jeziora. Oczywiście nie zostałem w tyle. Pociągnąłem za zwisające nogi w moją stronę. Jedyne co potem słyszałem to krzyk i „Nie umiem pływać". Pospiesznie podpłynąłem do dziewczyny i złapałem ją w talii, a ona zawiązała swoje ramiona wokół mojej szyi tak mocno jakby bała się, że gdzieś ucieknę.
-Sorki, wyleciało mi to z głowy kiedy szturchnęłaś mnie do wody.
Śmieje się widząc przerażenie na jej twarzy. Odpychając stopami o niektóre kamienie odstawiam Susan na pomost, a potem sam tam wskakuję.
-No już wszystko dobrze- używając różdżki i specjalnego zaklęcia nie jesteśmy już mokrzy. Okrywam dziewczynę kocem z „pikniku urodzinowego i wracamy do zamku.

✔ Dobranoc, Malfoy... || d.m. 1️⃣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz