Brooke POV'
Podczas lotu do Vancouver miałam dziwne wrażenie jakby Justin próbował za wszelką cenę unikać rozmowy ze mną.
Spojrzałam na Rachel, lecz dziewczyna jedynie wzruszyła ramionami i wyjrzała przez małe okienko, dzięki któremu mogła podziwiać widoki z samolotu.
Po kilku minutach ciszy przy naszym boku pojawiła się jedna ze Stewardes.- Życzą sobie państwo coś do picia?- zapytała, uśmiechając się słodko i zatrzymując spojrzenie na Bieberze.
Chris jako jedyny poprosił o wodę, więc miałam nadzieje że kobieta odejdzie, lecz nic z tego.
- A co dla Ciebie?- zapytała, poprawiając kosmyk swoich włosów o nieco rudawym kolorze.
- A co polecasz?- Justin oparł łokcie na kolanach i oblizał wargi spoglądając na stojącą obok niego kobietę.
Wstrzymałam powietrze, przyglądając się z zaskoczeniem dalszym poczynaniom boksera.
- Mamy dzisiaj dość spory wachlarz usług.- wbiłam paznokcie w kolano i skrzywiłam się lekko czując ból.
Rozejrzałam się dookoła dostrzegając wlepione we mnie spojrzenie Jake'a.
- No co?- zapytałam, marszcząc brwi.
Chłopak w geście obronnym podniósł ręce do góry i jedynie lekko się uśmiechnął. Ponownie całą swoją uwagę przeniosłam na Justina.
- Coś konkretnego?- usta szatyna wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Jeśli tylko sobie Pan życzy może sam zapoznać się z naszym asortymentem.- wstałam gwałtownie z kanapy, zwracając na siebie uwagę wszystkich.
- Zaraz wracam.- oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia kierując się w stronę łazienki, ponieważ nie miałam zamiaru słuchać tej durnej konwersacji z laską która nie miała za grosz szacunku dla samej siebie.
W małej, samolotowej toalecie załatwiłam swoją potrzebę, umyłam ręce i przejrzałam się w lustrze cicho wzdychając.
Chciałam wytłumaczyć Justinowi, że James to mój brat, ale jak miałam to zrobić kiedy mężczyzna unikał rozmowy ze mną?
Wyszłam z łazienki i zatrzymałam się w chwili kiedy dostrzegłam Justina opierającego się o ścianę samolotu.
Zamrugałam powiekami, aby upewnić się czy aby na pewno mój umysł nie robi mi psikusa, wyświetlając fikcyjny obraz, lecz Justin naprawdę stał przede mną z założonymi na klatce piersiowej ramionami.- Możemy pogadać?- zaskoczona oblizałam usta, ponieważ nie spodziewałam się że szatyn jako pierwszy wykaże się chęcią rozmowy.
Pokiwałam lekko głową, zgadzając się i ruszyłam za Bieberem, który obrócił się na pięcie, jako pierwszy udając się do małego pokoju, znajdującego się w samolocie. Zatrzasnął za nami drzwi i zanim zdążyłam odezwać się choćby słowem Bieber pokonał dzielącą nas odległość i przyciągnął mnie do siebie za koszulkę.
- Jesteś moja i żaden kutas tego nie zmieni. - oznajmił podniesionym tonem i złapał moje nadgarstki popychając mnie na ścianę.
Jęknęłam cicho kiedy moje plecy zderzyły się z twardą powierzchnią.
- James nie...- sapnęłam kiedy usta Justina przycisnęły się do mojej szyi.
- Gówno mnie obchodzi ten cały James, teraz jesteś tutaj, ze mną i on nie jest w stanie nic z tym zrobić.- nic nie poradzę na to, że z pomiędzy moich ust wydobył się cichy śmiech.
Wyrwałam nadgarstki z uścisku mężczyzny i niepewnie oparłam ręce na jego ramionach, odpychając go.
- Posłuchaj... pewnie wyjaśniłabym Ci wszystko o wiele szybciej gdybyś nie unikał mnie jak obrażone dziecko, ale trudno. W każdym razie, James to mój brat więc owszem, raczej nie ma za wiele do powiedzenia odnośnie tego co tutaj się dzieje.- Justin spojrzał na mnie marszcząc brwi.
CZYTASZ
BOKSER | Justin Bieber ✔
FanfictionTo, co zaczęło się niepozornie, szybko może zmienić się w obsesję, która obiecuje o wiele więcej.