Brooke POV'
Ostatni raz przytuliłam mamę, która nie przestawała wycierać swoich mokrych od płaczu policzków, chusteczką.
- Obiecuje, że będę was odwiedzać tak często jak tylko będę mogła.- uścisnęłam mocniej rodzicielkę, a następnie odsunęłam się i podeszłam do taty, który z niezadowoloną miną stał obok mojego brata.
- Rozchmurz się! Nawet się nie zorientujesz kiedy wrócę!- uśmiechnęłam się szeroko, starając się ukryć moją własną niechęć do wyjazdu, ponieważ wiedziałam ze jeśli rodzice dostrzegą choć cień zawahania, zaczną bardziej naciskać abym została, a ja naprawdę potrzebuje tej pracy.
- Będziemy tęsknić. - wymamrotał tata, a następnie odsunął się i pogłaskał mnie po głowie, niczym małe dziecko.
Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku i zauważyłam, że do odprawy zostało mi jedyne 5 minut.
- Chodź do mnie braciszku!- wystawiłam ręce w stronę Jamesa, a następnie mocno go przytuliłam.
- Masz dzwonić średnio dwa razy w tygodniu. Chce wiedzieć jak Cię będę traktować i czy wszystko w porządku, rozumiemy się?
- Da się zrobić.- odpowiedziałam i chwyciłam rączki moich walizek. - Widzimy się niedługo. - pomachałam im i obróciłam się na pięcie, starając się powstrzymać od płaczu, a następnie ruszyłam w kierunku odprawy.
Jak zdążył wcześniej poinformować mnie Matt, oprawa różniła się nieco od tych typowych. Pokazałam swój paszport, zostałam przeszukania, a następnie z walizkami w ręku wyszłam przez wyjście prywatne, prosto na płytę lotniska.
Zamrugałam zaskoczona, kiedy dostrzegłam tłumy fanek wykrzykujące imię "Justin". Kobiety stały przy siatce ograniczającej wejście na pas, więc nie musiałam się martwić, że nagle wszystkie wtargną na lądowisko, taranując mnie po drodze.
Uśmiechnęłam się lekko do czarnoskórego mężczyzny, który podszedł do mnie aby odebrać ode mnie walizki. Podziękowałam i skierowałam się za nim w kierunku prywatnego samolotu. We wnętrzu czekała już na mnie cała ekipa. Każdy, oprócz Justin'a wstał aby mnie przytulić co odwzajemniłam z lekkim uśmiechem.- Miło Cię znowu widzieć. Cieszyły się że nie zrezygnowałaś. - oznajmił Matt.
- Leciałaś już kiedyś samolotem?- wtrąciła Rachel.
- Tak, tylko dwa razy i zdecydowanie nie lubię tego uczucia.- oznajmiłam, krzywiąc się lekko.
- Obie wiemy, że teraz będziesz musiała całkiem sporo podróżować, ale nie martw się. Zagadam Cię przy starcie, a potem już samo pójdzie. - kiwnęłam głową i rozejrzałam się za moimi walizkami.
- Brad zaniósł twoje walizki do jednej z sypialni. - oznajmił Luke, orientując się czego szukam. Pokiwałam głową i zajęłam wolne miejsce na prowizorycznej kanapie, obok Rachel.
Po kilku minutach pojawiło się dwóch pilotów oraz dwie stewardessy.
- Dzień Dobry, nazywam się Denis Jordan, jestem głównym pilotem, a to drugi pilot Ryan Danields. Dzisiaj to my zadbany o Państwa bezpieczny lot do San Francisco.- Matt oraz Justin wstali aby przywitać się z pilotami oraz z dwoma stewardessami, które wpatrywały się w Biebera, niczym w obrazek.
Tak, to zdecydowanie profesjonalne zachowanie. - pomyślałam.
Przewróciłam oczami i obróciłam się w stronę Rachel.- Kiedy ma odbyć się walka?- zapytałam
- W sobotę wieczorem, więc mamy 5 dni aby dokładnie go przygotować.
- Rozumiem. W zasadzie nie mam pojęcia czym wy wszyscy się zajmujecie.- zagryzłam dolną wargę, wzruszając lekko ramionami.
CZYTASZ
BOKSER | Justin Bieber ✔
FanficTo, co zaczęło się niepozornie, szybko może zmienić się w obsesję, która obiecuje o wiele więcej.