Brooke POV'
Nie spodziewałam się, że Justin tak szybko postanowi spotkać się z ojcem, dlatego kiedy Matt następnego dnia poinformował mnie, że wylatujemy w sobotę, byłam zaskoczona, lecz nie miałam zamiaru zmieniać decyzji szatyna, ponieważ to nie mnie czeka trudna do odbycia rozmowa.
Całe popołudnie spędziłam na siłowni, przyglądając się ćwiczącemu Justinowi i rozmawiając z Jake'm i Luke'm, którzy co jakiś czas dogryzali mu.
- No dalej, skop mi tyłek, panienko. – Luke założył rękawice i wskoczył na ring, śmiejąc się.
- Przemyśl to dobrze, stary, bo nie będę zdrapywał twojego tyłka. – Bokser podskoczył kilka razy w miejscu, przerzucając ciężar ciała z lewej nogi na prawą.
- Jestem dużym chłopcem, poradzę sobie. – Luke uderzył w rękawice i uśmiechnął się szeroko.
Zaśmiałam się, kiedy Jake pokręcił głową i wrzucił na prowizoryczny ring, kask.
- Załóż to, bo nie będę siedział z tobą w szpitalu, kiedy dostaniesz jakiegoś wstrząśnienia.
- Dzięki, że we mnie wierzysz, przyjacielu. – Luke zmrużył oczy, ale założył kask, z lekką pomocą Jake'a, ponieważ na jego dłoniach znajdowały się rękawice.
- Po prostu każdy w tym pomieszczeniu wie, że jesteś cienki i nie podołasz. – Justin uśmiechnął się złośliwie. – Zaczynamy, czy mam tu stać do jutra?
- Zaczynamy. – Jake zszedł z ringu i z szerokim uśmiechem podszedł do mnie.
- Znowu dostanie po dupie. Regularnie co jakiś czas Justin musi mu przypomnieć, że to nie on jest zawodowcem, a Luke potem jęczy kilka dni, że po prostu nie był przygotowany.
Spojrzałam na ring i zaśmiałam się dostrzegając jak Luke okrąża dookoła Justina, jakby czekając na moment, aż będzie mógł uderzyć. Justin jedynie obserwował go, śmiejąc się, że nie wygląda jak słabe zwierze, które można upolować. Luke próbuje zadać cios, lecz Justin odchyla się i uderza w jego klatkę piersiową, przez co Luke cofa się kilka kroków i szuka dłonią liny, aby móc odzyskać równowagę.
- To tyle z twojej strony?- Szatyn podniósł rękawice wyżej i wykonał nimi jakiś dziwny ruch, jakby próbował tańczyć.
Luke potrząsnął głową, wyprostował się, przyjmując pozycje, a następnie ponownie wymierzył cios, ponownie nie trafiając. Justin uderzył kilka razy i odskoczył przyglądając się jak jego przyjaciel chwieje się i upada na tyłek.
- Cholera. Mogłeś... Kurwa, nie byłem przygotowany. – Luke z pomocą Justina wstał, krzywiąc się.
- Dokładnie o tym mówiłem. – Jake śmiejąc się podszedł do Luke'a, aby pomóc mu z kaskiem i rękawicami. – Dobrze wiesz, że z nim nie wygrasz. Facet ćwiczy od kilku lat, naprawdę oczekujesz, że taki żółtodziób go pokona?
- Więc, skoro wygrałem... znowu, to może dostanę jakąś nagrodę? – Szatyn spojrzał na mnie i podniósł do góry brwi.
- Nie byłem przygotowany, mógłbym to wygrać, to nie było czyste zagranie. – Luke zszedł z ringu, uśmiechając się.
- Też tak sądzę, po prostu dopisało mu szczęście. – mrugnęłam okiem i ruszyłam w stronę ringu.
- W końcu ktoś potrafi zauważyć, co tutaj tak naprawdę się dzieje. Taką kobietę się ceni. W razie gdybyś potrzebowała prawdziwego mężczyzny, kochanie, wiesz gdzie mnie szukać.
Justin wciągnął mnie na ring i spojrzał poważnie na przyjaciela.
- Uważaj na słowa, stary, bo tym razem może ucierpieć coś więcej niż twoja dupa i nie będę uważał gdzie uderzam.– Luke podniósł ręce do góry w geście poddania i z uśmiechem pogrążył się w rozmowie z Jake'm.
CZYTASZ
BOKSER | Justin Bieber ✔
FanfictionTo, co zaczęło się niepozornie, szybko może zmienić się w obsesję, która obiecuje o wiele więcej.