Rozdział 29

374 21 6
                                    

Godz. 09:15, niedziela
19 lipca
Właśnie się obudziłam i poczułam jakiś lekki ciężar na brzuchu. Podniosłam głowę i zobaczyłam śpiącego Michała, który jednocześnie siedział na krześle oparty głową o mój brzuch. Nawet nie wiem, kiedy wczoraj zasnęłam. To było stanowczo za dużo jak na mnie. Ale niech Michał nie myśli, że już się na niego nie złoszczę, o nie. Oczekuję wyjaśnień.

Za chwilę przebudził się. Podniósł głowę do góry i popatrzył na mnie zamglonymi oczami. Przywitał się ze mną:
- Hej Wercia. Jak się spało?
- Cześć, w miarę dobrze- odpowiedziałam bez emocji.
- Słuchaj, chciałem cię przeprosić za wczoraj. Ty teraz najbardziej mnie potrzebujesz, a ja zamiast ciebie wspierać to gadam z Oliwią. Teraz wiem, że był to błąd, bo chciała mnie do siebie przekonać, przystawiała się do mnie i pocieszała. Ale wiem, że to był podstęp i gdy chciałem od niej odejść, ona z nienacka przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała. Zdołałem się od niej oderwać trochę za późno, bo ty już to zobaczyłaś i leciałaś na ziemię. Naprawdę się do mnie przyssała, nie dała mi nic zrobić przez dłuższy czas. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam- spuścił głowę w dół, mówiąc ciszej, załamany, ostatnie zdanie. No i jak tu go nie kochać i mu nie wybaczyć? Przecież to słodziak, ideał i cudo w jednym. Oczywiście, że jeszcze jakiś żal do niego tam w głębi mnie siedzi, ale nie mogę go stracić.

Zwłaszcza, że Oliwia na pewno zaraz wykorzysta sytuację...
- Michał, oczywiście, że Ci wybaczę. Starasz się o mnie jak nikt, nie odpuszczasz, walczysz... To dla mnie wiele znaczy. Kocham Cię i nie chcę tego zaprzepaścić- pocałowałam chłopaka w policzek i uśmiechnęłam się.
- N-naprawdę? Wybaczasz mi?- spytał zszokowany i szczęśliwy za razem.
- Tak, mój głuptasie.

Michał ze szczęścia wziął mnie na ręce i podniósł do góry. Śmiałam się jak głupia.
- Puszczaj mnie, wariacie- śmiałam się w głos.
- A co jeśli nie?- zawtórował mi.
- To coś wymyślę, o to się nie martw- powiedziałam cwanie.
- Oo kurde, zemsta mówisz? Ja też miałem się zemścić, pamiętasz?
- Tak, ale ja też muszę to zrobić niestety. Chyba, że mnie puścisz.
- No już już, dobrze- zaśmiał się i już za chwilę poczułam znów ciepłe łóżko pod sobą.
- No, grzeczny chłopiec- zaśmialiśmy się i poczochrałam mu grzywkę.
- Jak mogłaś noo?- zapytał udając urażonego.
- Wybacz, tak wyszło- zaśmialiśmy się obydwoje.

Gadaliśmy tak bardzo długo, z przerwami, bo przecież musiałam coś jeść. Dowiedziałam się, że jutro przyjdą moi ukochani przyjaciele i mama, żeby mnie wspierać przed operacją, która też odbędzie się jutro. Boję się... Nie chcę tracić tego dziecka, ale jeśli tego nie zrobię to ja będę nadal chora na to świństwo. Ehh, z tego co mówił lekarz to i tak bym poroniła prędzej czy później, bo choroba zaatakowałaby dziecko. I tak by nie przeżyło w tym przypadku...

Godz. 19:23
Mama przyszła do mnie wcześniej niż przypuszczałam, bo myślałam, że zjawi się dopiero jutro. Przyszła kilkanaście minut temu. Jestem im wszystkim bardzo wdzięczna, tyle dobrego dla mnie robią, kocham ich, wszystkich z osobna, jak rodzinę. Są dla mnie bardzo ważni, zarówno mama, Michał jak i moi wszyscy wierni przyjaciele. Nie będę ich wszystkich wymieniać z imienia, bo trochę by mi to zajęło.

Pod koniec dnia, o godzinie 21:34, Michaś i mama pożegnali się ze mną. Poszli do domów, a mi zostało już tylko pójście spać. Ułożyłam się wygodnie w szpitalnym łóżku i sen przyszedł szybko. Sen mnie zmorzył i udałam się do krainy Morfeusza. Jak zawsze śnił mi się ON...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejcia naklejcia Mulciaki! 576 słów! 😘😘😍 Co tam u was? Wiem, że nie za ciekawy ten rozdział, ale spokojnie... Rozkręcam się XD Jak się podoba, zostaw po sobie jakiś ślad 😉
Do napisania 😘😘❤💞💕

"Miłość Nigdy Nie Ostrzega Kiedy Przyjdzie" Michał Rychlik Multi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz