Rozdział 31

405 20 3
                                    

Godz. 09:38, 21 lipca
Wtorek
Obudziłam się przez promienie słoneczne, które wpadały przez okno do mojej sali i raziły mnie w oczy. Ze zmrużonymi oczami udałam się do łazienki.

Przeszłam przez korytarz i znalazłam się u celu. Odświeżyłam się i przebrałam w inną koszulę nocną, bo ta była już przepocona. Wyszłam z pomieszczenia i podążałam z powrotem do mojej sali. Tam zauważyłam na mojej szafeczce tacę ze śniadaniem. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wcinać.

Po skończonym posiłku położyłam się na łóżku. Za moment jakaś pani weszła do mojej sali i zabrała tacę. Chwilę tak poleżałam, ale usłyszałam otwieranie drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i zauwarzyłam Michasia, mamę, Sylwię i całą resztę. Dziwię się, że mają czas aby codziennie przy mnie być i przychodzić tutaj na parę dobrych godzin. Od razu przywitaliśmy się przytulasami.

Mama odezwała się pierwsza:
- Cześć skarbie. Jak się czujesz?
- W porządku, daję radę.
- I co? Był już dzisiaj u ciebie lekarz?- spytał Michaś.
- Nie, jeszcze go nie było- odpowiedziałam.
- Jadłaś już coś?- zapytała Sylwia z troską.
- Tak, nie przejmuj się- uśmiechnęłam się lekko w ich stronę.

Chciałam im teraz powiedzieć o tym, co widziałam w trakcie operacji. Chciałam, żeby wiedzieli. Tym bardziej, że złożyłam mojemu tacie pewną obietnicę...

- Chciałabym wam o czymś powiedzieć- zaczęłam niepewnie- Jak byłam w śpiączce podczas operacji miałam pewien...sen? Nie wiem, jak to nazwać. Widziałam to tak realistycznie. W każdym razie... Rozmawiałam z moim tatą... Mówił, że bardzo nas kocha i przepraszał, chociaż nie miał za co. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogę znowu go tak jakby spotkać i z nim porozmawiać. A... I jeszcze jedno. Złożyłam mu pewną obietnicę, a mianowicie... Przysięgłam tacie, że nie zapomnimy o nim- popatrzyłam na mamę- Moim zdaniem nie da się o nim zapomnieć, jest zbyt ważny dla nas. Ale nie tylko to...- tutaj zwróciłam się do Michała- Prosił, żebym przekazała ci, abyś uważał na mnie i nie skrzywdził mnie. Wiem, że tego nie zrobisz, ale spodziewałam się tego i nawet oczekiwałam... Brakuje mi taty, więc chciałam, żeby tak powiedział. Mówił także, żebym zbytnio cię nie zraziła do niego i nie wystraszyła ciebie, bo cię polubił, z czego jestem zadowolona- na koniec tego monologu uśmiechnęłam się między innymi do Michasia. Do wszystkich się uśmiechnęłam, bo byłam szczęśliwa, że spotkałam tatę, było to bardzo wzruszające i miłe spotkanie.

W końcu Michaś odezwał się:
- Nie spodziewałem się, że twój tata może mnie polubić... I że mogłaś z nim rozmawiać. Tak naprawdę sporo razy cię raniłem, ale obiecuję, że się to nie powtórzy. Kocham Cię i nie chcę twojego smutku, a tym bardziej, gdy jest on wywołany przeze mnie.
- Ja też bardzo cię kocham Michaś. Wybaczam ci wszystko, naprawdę, nie wyobrażam sobie teraz życia bez ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim, czego pragnę. Całym moim światem- ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem, bo głos mi drżał i jedna łza szczęścia spłynęła mi po twarzy.

Michał przybliżył się do mnie, by zetrzeć kciukiem słoną ciecz, ale nie odsunął się po tym ani nie zabrał ręki, lecz jeszcze bardziej się przysunął... Wykorzystałam moment i zanim on pocałował mnie, zrobiłam to ja. Przejęłam inicjatywę i prowadziłam, tym razem, pocałunkiem. Wokół mnie mogłam usłyszeć gwizdy, radosne westchnienia, i inne gratulacje. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza. Mogłam usłyszeć tylko: "bardzo pasujecie do siebie" "życzymy wam szczęścia" "jesteśmy szczęśliwi, że znalazłaś sobie kogoś tak niesamowitego" i wiele innych słów uznania.

Godz. 15:47
Lekarz właśnie zabrał mnie na kilka badań. Mówił, że potrwają one góra godzinkę. Pobierali mi krew, sprawdzali saturację serca, zrobili EKG i USG. Trochę tego było, ale po upływie tej godziny wypuścili mnie w końcu do sali, gdzie byli moi bliscy.

Od razu zapytali chórem:
- I jak??
- Chyba wszystko dobrze, ale dokładnie nie wiem, wyniki mają być koło 19-tej- wytłumaczyłam.
- Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze i jutro już wrócisz do domu- powiedział mój chłopak.
- Też mam taką nadzieję. Trzeba być dobrej myśli- uśmiechnęłam się do tych wariatów.

Godz. 19:08
Zawzięcie rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy, gdy nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął lekarz. Od razu zaczął mówić:
- Więc tak... Ogólnie wyniki wyszły dobrze, wszystko powoli wraca do normy, tylko panienki organizm po tym wszystkim jest przemęczony. Tak naprawdę może panienka jutro wyjść ze szpitala, jak najbardziej, ale mam pewne zalecenia... Musi panienka jak najwięcej odpoczywać i stosować pewną dietę. Tutaj ma panienka wszystko napisane, są tu wyniki badań, zalecenia i wszystko inne- podał mi do ręki kilka kartek- A więc, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć panience zdrowia i powrotu do normalnego funkcjonowania. Jutro z rana dostanie panienka wypis. Iii... To chyba wszystko- uśmiechnął się szczerze i wyszedł z sali. Wszyscy zaczęliśmy się cieszyć, że jutro w końcu wyjdę stąd i zacznę normalnie życie, mam nadzieję, już bez rozterek i problemów...

Godz. 21:13
Każdy już poszedł do domów, zostawiąc mnie znowu samą. Pozostało mi nic innego jak położyć się spać. Przekręciłam się na bok i powoli odpływałam. W końcu znalazłam się w krainie Morfeusza. Jak zwykle śnił mi się ON...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka naklejka Mulciaki 😍🙋👑 830 słów! Równo! Przepraszam, że (znowu) nie było rozdziałów przez 2 tygodnie, ale albo nie miałam czasu (przez sprawy rodzinne) albo nie bardzo mi się chciało pisać. Chyba rozumiecie, nie chciałam tego robić na przymus. Jak już piszę, to robię to z przyjemności, a nie na siłę. Mam nadzieję, że zrozumiecie 😘😀😄😆 No to chyba tyle, w następnym rozdziale dam wam info o tym ala "maratonie".
Do napisania Mulciaki 👍💋💞💕

"Miłość Nigdy Nie Ostrzega Kiedy Przyjdzie" Michał Rychlik Multi Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz