Rozdział 3.

930 104 70
                                    

Czując przy sobie ciepłe ciało przyjaciela, uśmiechnąłem się leciutko. Przez chwilę patrzyłem na jego spokojną twarz, mając nadzieję, że nie dręczą go żadne koszmary. Jungkook oddychał głośno, ale najwyraźniej nic nie zakłócało jego snu.

Wyjąłem z szafki stojącej przy biurku słuchawki i sięgnąłem po telefon, który znajdował się w moim plecaku. Wybrałem spokojną balladę, a potem wpatrując się w sufit, słuchałem nastrojowej piosenki i rozmyślałem o brunecie.

Jungkook jedną rękę położył na moim ramieniu, a drugą opuścił luźno wzdłuż ciała. Leżał zwinięty w kłębek, a ja starałem się nie wykonywać gwałtownych ruchów żeby go nie zbudzić. Jednak to raczej było niemożliwe, bo chłopak spał bardzo głęboko, nawet nie panując nad tym snem.

Dobrze pamiętałem moment w którym powiedział mi o narkolepsji. Nie płakał, bo szok mu na to nie pozwolił. Jedyne co zapamiętałem z tamtego dnia to jego smutne oczy i bezdenna rozpacz. Potem Jungkook wraz ze mną uczył się o swojej chorobie starając w jakiś sposób nad nią zapanować. Niestety prawda była taka, że to ona panowała nad nim. Prawie w każdej sytuacji. Gdyby nie leki, które zażywał to już dawno by się załamał.

Chłopak codziennie rano brał jedną tabletkę modafinilu, który hamował jego ciągłe ataki i zmniejszał ich ilość. Po południu zażywał xyrem, który zmniejszał katapleksję. Jungkook miał silne objawy, a ciągłe zwiotczenie mięśni sprawiało, że tracił kontrolę nad własnym ciałem i upadał. Czasem brunet doświadczał paraliżu sennego, a gdy raz mi opowiedział swój przerażający sen na jawie, poczułem jak robi mi się duszno z wrażenia. Bałem się o niego w takich momentach.

Jungkook starał się nie ulegać silnym emocjom, niestety nie zawsze to było możliwe. Płacz, śmiech czy strach wywoływały jego nagłe ataki. To dlatego starałem się być ostrożny w jego obecności co czasem mi wypominał. Nic nie mógł poradzić na to, że zawsze będę na niego uważać.

Chłopak obudził się tak nagle, iż trochę mnie przestraszył. Patrzyłem na niego z lekkim uśmiechem, ale w jego oczach dojrzałem lęk.

- Kookie, co się...? - szepnąłem, ale chłopak nagle przylgnął do mnie kurczowo. Pogłaskałem go po włosach, starając jakoś uspokoić.

Jungkook wyjął jedną słuchawkę z mojego ucha i włożył do swojego. Przez chwilę błądził myślami daleko, ale przy dźwiękach melodii zaczął się odprężać. Delikatny uśmiech wypłynął na jego twarz.

Leżeliśmy jakiś czas, dopóki muzyka nie ucichła. Spojrzałem na przyjaciela, a gdy uniósł wzrok, wydawał się spokojny.

- Hyung, czasem jestem jak lunatyk.- wyszeptał cicho.- Nie potrafię spać w nocy i błąkam się zupełnie jakbym cierpiał na bezsenność. Ale..prawda jest zupełnie inna.- brunet przesunął swoją rękę na moją, dotykając jej niepewnie. Czekałem, aż mi się zwierzy, bo zazwyczaj szczera rozmowa zbliżała nas do siebie.- Wiesz, nie pamiętam kiedy ostatnio byłem wyspany. A najgorsze jest to, że już nigdy mi się nie uda wrócić do przeszłości. Bo ta choroba zostanie ze mną aż do śmierci.

- Kookie, wiem, że to co powiem niewiele ci pomoże.- zacząłem, a gdy na mnie spojrzał, westchnąłem cicho. - Są na świecie ludzie, którzy chorują na cięższe choroby niż twoja. Te leki, które zażywasz na pewno w jakiś sposób zmniejszają twoje ataki i dzięki temu możesz normalnie funkcjonować. Wiem, że bardzo cierpisz i to wszystko cię boli...

Jungkook uniósł się na łokciach, patrząc na mnie uważnie.

- Wiesz jak to jest ciągle czuć senność, hyung? - spytał.- Wiesz jak bardzo chciałbym po prostu zasnąć i już więcej się nie obudzić?

Jego słowa mnie przeraziły tak mocno, iż przez chwilę nie potrafiłem wykrztusić z siebie słowa.

- Co ty mówisz? - spytałem w końcu, ale odwrócił wzrok w drugą stronę.- Jungkook, nawet nie myśl o tym co właśnie masz na myśli. To najgorsze co możesz zrobić.

Chłopak zacisnął usta, a ja podniosłem się i usiadłem. Obróciłem bruneta w swoją stronę, a gdy spojrzał na mnie, powiedziałem bardzo poważnie:

- Samobójstwo nie jest rozwiązaniem.

- Ja..- zaczął cicho, zaciskając dłoń na mojej koszuli. Wydawał się pokonany ciągłą walką z samym sobą.- Hyung, nie wytrzymam tego długo. Moi rodzice mnie nie chcą, a ja sam czuję, że nie ma ze mnie pożytku.

- A co ze mną? - zapytałem, a gdy spojrzał na mnie zdumiony, dodałem: - Czy pomyślałeś przez chwilę o mnie, Kookie? Jestem twoim przyjacielem i dlatego nie możesz mnie zostawić. Rozumiesz?

Jungkook długo patrzył prosto w moje oczy, a potem powoli skinął głową. Pochylił się do przodu, przytulając do mnie. Czułem jak całe jego ciało drży w obawie i strachu.

- Posłuchaj, jeśli jest ci tak źle to na jakiś czas zamieszkaj ze mną.- powiedziałem cicho.- Moi rodzice bardzo cię lubią, a brat na pewno nie będzie miał nic przeciw.

Chłopak pokręcił głową, nic nie mówiąc. Zastanawiałem się dlaczego odmawia.

- Muszę jakoś dać sobie radę.- oświadczył, odsuwając się ode mnie.- Nawet jeśli mnie nie cierpią to nadal są moją rodziną. Nawet gdy mój tata..- brunet pokręcił głową, zaciskając dłonie w pięści. Widziałem jak bardzo mu ciężko o tym mówić, dlatego nie nalegałem.

- Policz do trzech - poprosiłem cicho, a chłopak zaczął cicho odliczać.

- Jeden, dwa, trzy.- mruknął, patrząc na mnie.- Hyung, nadal to pamiętasz?

Skinąłem głową, uśmiechając się w jego stronę. Zawsze gdy było trudno odliczaliśmy do trzech obiecując, że będzie dobrze. Potem wstępowała w nas jakaś nadzieja.

- Dobrze, że cię mam.- oznajmił cicho Jungkook, a ja uścisnąłem jego rękę, w ten sposób dając mu do zrozumienia, że będę zawsze.

**********************************************************************************************

Jakoś opornie mi idzie pisanie tego. Nie wiem od czego to zależy:/





LunatykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz