Rozdział 6.

822 92 33
                                    

Obudziłem się tuż przed świtem. Gdy tylko uchyliłem powieki, wiedziałem że coś jest nie tak. Cichy jęk tuż obok mnie tylko upewnił mnie w swoich rozważaniach.

Trochę przestraszony obróciłem się w stronę Jungkooka, przyglądając się jego nieruchomej postaci. Mój przyjaciel miał szeroko otwarte oczy, a z jego ust wydobywał się płytki oddech. Coś podeszło mi do gardła, jakieś nieprzyjemne uczucie.

- Kookie? - wyszeptałem cicho, dotykając jego zwiotczałego ramienia. Wiedziałem, że mi nie odpowie. Nie widział mnie.

Wyskoczyłem z łóżka, biegnąc na dół i w pośpiechu szukając leków w szafce kuchennej. Zawsze trzymałem jakieś pudełko na takie nieprzewidziane sytuacje. Tym razem moja ostrożność na coś się przydała.

Zawróciłem z powrotem do pokoju, zamykając drzwi i dopadając do chłopaka. Jungkook oddychał lżej, jednak ciągle trwał w tym porażającym stanie. Nie potrafiłem się przemóc żeby go ruszyć. Wolałem nie dotykać bruneta gdy doświadczał paraliżu.

W końcu moja cierpliwość została nagrodzona. Siedziałem spokojnie na łóżku, bacznie obserwując twarz przyjaciela gdy nagle Jungkook omal zachłysnął się powietrzem. Zaczął kaszleć, starając się złapać oddech.

- Już w porządku.- wyszeptałem cicho, głaszcząc go po włosach.- Kookie, już dobrze.

- Hyung...- jęknął, podnosząc się do siadu, przy okazji prawie tracąc równowagę. Oparł się o moje ramię, a potem popatrzył w oczy.- Czy masz może...

- Tak, proszę.- przerwałem jego pytanie, podając mu opakowanie leków. Potem podniosłem się z łóżka i chwyciłem z biurka wodę mineralną.- Zażyj swoje lekarstwa, a ja w tym czasie się ubiorę.

Jungkook skinął głową, a gdy zacząłem się przebierać on w tym czasie łykał modafinil. Przyglądałem mu się ukradkiem, jednak nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi.

Domknąłem szafę, wrzucając do niej piżamę, a następnie popatrzyłem na bruneta. Wydawał się zagubiony i bardzo nieszczęśliwy.

- Kookie, najgorsze minęło.- powiedziałem spokojnie, posyłając mu swój uśmiech. Niestety, tym razem nie zadziałał. Martwiłem się, że stan przyjaciela zaczyna się pogarszać z dnia na dzień. Jednak co mogłem jeszcze zrobić?

- Hyung, tak bardzo się boję.- szepnął, przymykając oczy. Jego usta zaczęły drżeć, a dłonie dygotać.- Mógłbyś mi pomóc? - poprosił bardzo cicho.

Przysiadłem przy nim, obejmując go ramionami. Gdy ponownie na mnie popatrzył, wydawał się trochę weselszy. Chociaż minimalnie, ale jednak.

- Zawsze ci pomogę.- zapewniłem go pewnie, uśmiechając się i głaszcząc po włosach. Uspokajał się gdy tylko czuł mój dotyk. - Kookie, zostańmy dziś w domu, dobrze?

Chłopak zamrugał, domagając się wyjaśnień. Przecież nie mógł opuszczać szkoły, a ja tym bardziej. Nie z jego powodu.

- Jeden dzień nie zrobi różnicy.- mruknąłem.- Zresztą jutro jest sobota.

Brunet zagryzł usta, kiwając niepewnie głową. Uśmiechnął się do mnie, a potem spytał co będziemy robić.

- Cokolwiek zechcesz.- oznajmiłem, dotykając jego dłoni i przez chwilę ją pocierając swoją własną. Wyczułem przyjemny dreszcz, który rozszedł się po całym moim ciele.

Jungkook najwyraźniej poczuł to samo, bo przez długą chwilę w ogóle się nie poruszył. Potem spojrzał prosto w moje oczy. W jego spojrzeniu dostrzegłem lekkie oszołomienie i przestrach.

- Masz jakieś specjalne życzenia? - spytałem, aby przerwać tą dziwną ciszę między nami.

Wzruszył ramionami, zastanawiając się nad moim pytaniem.

LunatykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz